Pierwsza złota moneta z polskimi tarczami Rzeczypospolitej, wybita w mennicy Nagybanya.
Emisja króla Władysława Warneńczyka, po jego koronacji na króla Węgier.
Wariant bez kropki przed S.
Pięknie zachowana moneta z obustronnym menniczym połyskiem tła.
Awers: czteropolowa tarcza herbowa polsko-węgierska
WLADISLAUS D G R UNGARIA
Rewers: postać Św. Władysława trzymającego w prawej ręce topór, a w lewej glob
S LADISLAUS REX
Waga 3.50 g
Przy prezentowanej pozycji na łamach Portalu Numizmatycznego, Krystian Browarny pisze tak: "Władysław w chwili objęcia tronu polskiego w roku 1434 miał zaledwie 10 lat, zaś w chwili objęcia tronu węgierskiego był szesnastolatkiem. Bardzo lubiany przeze mnie już od czasów licealnych (dzięki mojemu historykowi, który kilka razy ratował „moja skórę” przed niezbyt przychylnie nastawionym matematykiem) Paweł Jasienica wskazuje wprost na fakt, że lata rządów Władysława to okres rozpasania oligarchii magnackiej i faktyczne sprawowanie władzy przez niekoronowanego „króla” – biskupa krakowskiego Zbigniewa Oleśnickiego herbu Dębno. Rozkład polityki wewnętrznej, wyekspediowanie Króla do Węgier, walka o tron węgierski w latach 1440-1442 (jak podają źródła cała węgierska wyprawa czteroletnia Władysława spowodowała trzystuprocentowy wzrost zadłużenia dóbr państwowych w stosunku do 48 lat rządów Władysława Jagiełły, który również nie należał do władców skąpych) i wreszcie - budzące do dziś gorące emocje - wydarzenia z lata 1444 r. związane z kolejnym etapem wojny z Turkami - powodują, że rządy Warneńczyka oceniane są przez historyków dość surowo. Jak się one zakończyły, chyba każdy z nas doskonale wie. „Wyrwawszy się przed szereg” (wbrew wskazówkom i zaleceniom wybitnego wodza węgierskiego Jana Hunyadego) w dniu 10 listopada 1444 r. Król wraz z dwoma hufcami ciężkiej jazdy, które stanowiły rezerwę taktyczną, napotkał czworobok janczarów. Żywot powalonego z konia Władysława zakończył janczar Kodża Khizr, następnie odciętą głowę władcy wbito na spisę i z okrzykami triumfu podniesiono nad pobojowiskiem. Po odesłaniu jej do Brussy podobne „ceremonie” urządzano na ulicach miasta. Ciała Króla Władysława nie odnaleziono nigdy, a turyści zwiedzający Wawel podziwiają pusty, symboliczny grobowiec."