Naposledy prohlížené
Chcete-li vidět seznam položek, přihlaste se
Oblíbené
Chcete-li vidět seznam položek, přihlaste se
Na negatywie są, jak wiadomo, miejsca bardzo ciemne, na których strąt srebrowy osadził się najgęściej; są miejsca mniej lub więcej szare o rzadszym strącie srebrowym i miejsca bardzo przejrzyste, w których na czystej żelatynie jest ledwie ślad osadu srebrowego, widzialnego jedynie pod mikroskopem jako ciemne punkty, dość rzadko rozsiane. Miejsca ciemne negatywu odpowiadają przedmiotom jasnym na oryginale zdjęcia, przejrzyste zaś miejsca przedmiotom ciemnym, zatem przeciwnie, niż w naturze, skąd też poszła nazwa „obrazu ujemnego” (negatif). Aby to przeciwieństwo odwrócić i otrzymać obrazek z odpowiadającem naturze stopniowaniem świateł i cieni, najprostszem byłoby podłożyć pod negatyw drugą takąż kliszę ze żelem bromosrebrowym, jakiej użyliśmy na zdjęcie, obie wystawić na działanie światła, poczem wywołać i utrwalić. W ten sposób otrzymalibyśmy obrazek na szkle, czyli t. zw. „przeźrocze" (diapositif), co byłoby wskazane do niektórych celów (stereoskopja, rzutnictwo); najczęściej jednak pożądane są obrazki nie na szkle, lecz na papierze, czasem także na innych podłożach (tkaniny, drzewo, celuloid, skóra, metal, porcelana i t. p.).
Żelem bromosrebrowym można powlekać papier równie dobrze, jak szybki szklane, i w ten sposób otrzymamy papier bromosrebrowy, opisany w rozdziale XI. Zamiast z bromkiem srebra, można sporządzić żel z chlorkiem lub jodkiem srebra, znacznie mniej światłoczułym niż bromek, i na tem polega wyrób papierów chlorosrebrowych lub chlorobromosrebrowych (z żelem mieszanym), znanych pod nazwą „papierów gazowych" (Gaslichtpapier). Papiery takie po wystawieniu pod negatywem na działanie światła nie dają żadnego obrazu widocznego i muszą być dopiero wywołane podobnie jak negatyw.
Ponadto istnieją papiery z innymi związkami srebra, jak n. p. azotan, cytrynian, winian, etc., które odrazu zmieniają barwę bez potrzeby wywoływania, zatem dają odrazu odbitki widzialne, ciemne na białem tle papieru; są to papiery srebrowe t. zw. „wykopjowujące”, przeznaczone od kopjowania w świetle dziennem.
Prócz soli srebrowych można do sporządzania odbitek użyć innych związków światłoczułych, z których większe rozpowszechnienie uzyskały papiery z solami żelaza (cjanotypja, platynotypja), oraz z solami chromu (pigment, guma, olej); są ponadto metody przemieniania obrazów srebrowych na inne samem działaniem chemicznem, bez światła (ozobromja, bromolej), wreszcie sposoby, wykorzystujące objawy osmotyczne (pinatypja).
W użycie coraz powszechniejsze wchodzą zwłaszcza te sposoby uzyskiwania odbitek, w których obraz srebrowy (najczęściej wywoływany) tworzy tylko podłoże dla różnych procesów chemicznych, po części także katalitycznych, a pierwotna odbitka srebrowa albo przestaje istnieć po spełnieniu swego zadania, alboteż jest tylko pewnego rodzaju matrycą pozytywną. Najczęściej zadaniem odbitki srebrowej jest tylko zgarbowanie warstewki żelatynowej celem utrzymania w niej pigmentu (ozobromja) lub nałożenia na nią farb drukarskich (bromolej) lub wreszcie nasiąkania barwikami anilinowymi (pinatypja). Obraz na tych papierach może albo już podczas kopjowania być widoczny zupełnie lub w części (cjanotyp, platyna, olej), albo może wymagać dopiero wywołania w odpowiednich roztworach (cjanotyp, guma, pigment), albo wreszcie obraz ten powstaje dopiero przez nałożenie nań osadu barwnego (olej), który utrzyma się tylko w miejscach naświetlonych. Sposoby te otrzymywania odbitek omówimy w dalszych rozdziałach; tu zaś zajmiemy się tylko stroną czysto techniczną sporządzania kopij na papierze.
Kopjowanie odbywa się przez wystawienie podłożonego pod negatyw papieru na działanie światła. Najprostszem urządzeniem jest ułożyć papier na płaskiej deseczce lub szybce szklanej, na to negatyw warstwą żelatynową do papieru i ścisnąć je razem kleszczykami drewnianemi lub klamerkami z drutu. Wygodniejsze są znane ramki do kopjowawania, wyrabiane w różnych konstrukcjach. Model angielski służy do mniejszych formatów papieru (6X9-18X24); można tych ramek użyć także na mniejsze rozmiary negatywów, jeżeli w ramce umieści się czystą szybkę szklaną, a na niej dopiero ułoży się negatyw i papier. Ważne jest, aby przy otwieraniu połowy deseczki podczas oglądania, o ile kopjowanie postąpiło, papier nie przesunął się na negatywie, co oczywiście spowodowałoby podwójne kontury odbitki przy dalszem kopjowaniu. Do większych formatów klisz służą inne konstrukcje kopjoramek, t. zw. skrzynkowe, opatrzone z reguły grubą szybą ze szkła lustrowego (Spiegelglas), na którą dopiero kładzie się negatyw. Ramki skrzynkowe (fig 64) mają zwykle cztery sprężyny i deseczkę dwu lub trójdzielną; nadto deseczka ta nie jest oklejona suknem ani aksamitem, lecz w ramce znajduje się osobno podkładka z grubej pilśni. Barwa tej pilśni powinna być ciemno czerwona lub czarna, biała bowiem odbija znaczną ilość światła, co na papierze cienkim może często spowodować zjawiska podobne do odblasków.
Im czulszy na światło jest gatunek papieru, tern większej ostrożności wymaga przy wkładaniu do ramki, względnie przy oglądaniu, o ile kopjowanie postąpiło. Papiery wykopjowujące, do światła dziennego przeznaczone, wkładać należy do kopjoramki w świetle mocno przyćmionem, lub przez żółtą szybę przechodzącem; światło świecy, lampy naftowej, lub żarówki elektrycznej jest nieszkodliwe. Natomiast zawsze szkodliwa jest wilgoć i to dla wszystkich sort papierów; baczyć należy zatem, aby papiery przed kopjowaniem nie leżały w miejscu wilgotnem, i aby podkładka pilśniowa w ramce skrzynkowej była sucha; unikać także kopjowania pod gołem niebem podczas słoty lub wilgoci w powietrzu. Nadto należy wystrzegać się zawilgocenia papieru, nawet tak nieznacznego pozornie, jak przez chuchanie na papier zbyt blisko ust trzymany podczas oglądania postępu kopjowania, gdyż już ta znikoma ilość pary wodnej, jaka uchodzi z ust przy oddechu, może wystarczyć do zwilgocenia papieru o tyle, że warstewka jego (np. białkowa lub żelatynowa) stanie się lepka i przylgnie do negatywu, powodując na nim plamy brunatne, bardzo trudne do usunięcia.
Kopjować można albo w świetle słońca, albo w świetle nieba lub chmur, czyli w cieniu. Im światło jest silniejsze, a czas kopjowania krótszy, tem miększe będą na ogół przejścia od świateł do cieni. Odbitki zatem z klisz kontrastowych i twardych kopjować należy w świetle jak najsilniejszem, nawet wprost w promieniach słońca; a z klisz miękkich i słabych kopjować w świetle rozprószonem; przy kliszach bardzo miękkich i mdłych*) przykryć nadto kopjoramkę szybką matową, papierem woskowym, lub nawet bibułką jasno żółtą. Niektóre papiery (białkowy, żelatynowy, pigmentowy) nie znoszą zbytniego ciepła, zatem kopjować ich nie można w gorących promieniach słońca w lecie, gdyż warstewka ich mogłaby się nadtopić i przyklejić do negatywu, zwłaszcza przy pewnej zawartości wilgoci. W dużych zakładach używa się przy kopjowaniu światła sztucznego, a to elektrycznych lamp łukowych o jasności 500-2000 świec, ustawianych nad kopjoramkami poziomo leżącemi.
Papiery wywoływane o bardzo niskiej czułości (gazowe) kopjować można również w świetle dziennem rozprószonem przez kilka sekund; bardziej polecenia godne jest jednak zawsze światło sztuczne, jako mające stale tę samą jasność, podczas gdy natężenie światła dziennego zmienia się bardzo znacznie z upływem godzin i ze zmianami w zachmurzeniu nieba. Wkładać je jednak do kopjoramek należy tylko przy świetle sztucznem, i to przyćmionem lub żółtem. Czulsze papiery wywoływane kopjuje się, czyli naświetla, wyłącznie przy świetle sztucznem; chlorobromowe przy świetle wstążki magnowej, lampy gazowej żarowej, acetylenowej lub żarówki elektrycznej. Im światło jest silniejsze i bielsze, tem miększy będzie charakter odbitki. Papiery bromosrebrowe wyższej czułości wymagają już światła jasno czerwonego przy wkładaniu do kopjoramki, a do naświetlenia wystarczy światło świecy lub lampy naftowej. Światło sztuczne jakiegokolwiek rodzaju przedstawia prócz stałej równomierności swego natężenia i tę korzyść, że można dowolnie wybierać odległość tego światła od kopjoramki. Klisze silne naświetlamy zatem blisko lampy, miększe zaś odpowiednio dalej. Jeżeli dodamy do tego możność zmieniania charakteru odbitek przez modyfikację składu wołacza i stopnia jego rozcieńczenia, nadto różnorodność barw osadu srebrowego, a wreszcie znaczniejszą bez porównania trwałość odbitek, niż na papierach srebrowych bez wywoływania, zrozumiemy, dlaczego rozpowszechnienie papierów wywoływanych wzrasta stale, rugując z użycia papiery wykopjowujące.
Jeżeli negatyw ma tło dość jednostajne, bez szczegółów a na pierwszym planie u dołu obrazka niema szczegółów ważnych, odbitka przedstawi się korzystnie, gdy nie będzie zajmowała całego papieru aż do brzegów, lecz będzie stopniowo ku brzegom zanikała w ton coraz bledszy. Do uzyskania tego efektu służą winiety (fig. 65) stosowane zwłaszcza przy zdjęciach popiersi (biustowych) we fotografji w krajobrazach. Są to blaszki cynkowe formatów nieco większych od negatywu, opatrzone wycięciem owalnem, gruszkowatem, prostokątnem lub okrągłem. Brzegi tego wycięcia podgięte są ku górze, skutkiem czego winieta *) położona na negatyw rzuca na brzegi jego cień, niknący ku środkowi, zatem bez wyraźnej granicy. Im dalej od kliszy leży winieta, tem delikatniejsze jest przejście od obrazka na środku odbitki do czystej bieli jej brzegów, ale tem dłużej też trwa kopjowanie. Światło oczywiście musi być rozprószone, zatem wprost w promieniach słońca kopjować z winietami nie można. Jeżeli nawet kopjuje się w cieniu, światło nie zawsze jest zupełnie równomierne, skutkiem czego jeden brzeg obrazka może się okazać winietowany delikatniej, niż brzeg przeciwny. Dla zapobieżenia temu i dla uzyskania zupełnie równomiernego winietowania są w handlu skrzynki drewniane (fig, 66) z umieszczoną na wierzchu deską, obracaną na osi pionowej. Przyrząd sprężynowy we wnętrzu skrzynki powoduje powolne obracanie się tej deski na osi, skutkiem czego kopjoramki położone na desce krążą powoli w kółko i naświetlane są coraz to z innej strony, zatem winietowanie wypada bardzo równomiernie. Jedno naciągnięcie sprężyny wystarcza na kilkadziesiąt minut obracania deski, na którą można w razie potrzeby położyć większą rysownicę, aby na niej znaczniejszą liczbę kopjoramek na raz pomieścić.
Winiet cynkowych lub tekturowych użyć można również i przy papierach wywoływanych, jeżeli tylko światło, przy którem się je kopjuje, jest odpowiednio rozprószone. Ustawiona przed lampą szybka matowa lub ze szkła mlecznego rozprószy światło w stopniu dostatecznym, jednak przedłuży znacznie czas naświetlania, o czem nie należy zapominać. Są także osobne winiety do papierów wywoływanych, wyrabiane zwykle na filmach celuloidowych **), czasem także na płytach szklanych, przejrzyste w środku, a zaciemnione coraz znaczniej ku brzegom. Kłaść je można albo wprost na szklaną stronę negatywu, albo na brzegach kopjoramki w pewnej od niego odległości; w tym drugim wypadku winietowanie wypadnie delikatniej.
Niekiedy używane są t. zw. „winiety rosyjskie", pod któremi odbitka ma brzegi nie białe, lecz stopniowo ciemniejsze. Do niektórych portretów nadaje się ten rodzaj winietowania bardzo dobrze. Winiety takie sporządzić sobie można w ten sposób, że na płytę z żelem chlorobromowym, czyli t. zw. płytę do przeźroczy (Diapositivplatte) kładzie się winietę cynkową, a na nią szybkę matową i wywołuje się po naświetleniu. Po utrwaleniu otrzymamy szybkę jasną i przejrzystą na brzegach, a ku środkowi coraz ciemniejszą. Wykopjowawszy pod negatywem portretowym papier, kładziemy nań zamiast negatywu naszą winietę i naświetlamy powtórnie. Winieta, ciemna na środku, ochroni obrazek od światła, a pozwoli światłu działać na brzegi, które skutkiem tego wyjdą czarno na odbitce.
Prócz powyższych są w handlu także winiety z ornamentami, kwiatkami i t. p., dobór ich jednak wymaga wyrobionego smaku, gdyż najczęściej psują wrażenie odbitki, zamiast je podnosić.
Papiery szorstkie i gruboziarniste (torszony) nadają się dobrze do większych formatów odbitek, na których znajdują się rozleglejsze płaszczyzny jednotonowe. Wówczas „ziarno” papieru przerywa monotonję tych płaszczyzn i podnosi wrażenie odbitki. Również zdjęcia o konturach nieco nieostrych, czy to wskutek wadliwości objektywu, czy z powodu poruszenia się przedmiotu lub aparatu podczas zdjęcia, zyskają wiele, jeżeli je skopjujemy na papierach gruboziarnistych. Podobny wynik możemy uzyskać, kopjując przez siatkę muślinową lub przez osobne rastry na arkuszykach żelatyny, specjalnie do tego celu wyrabiane. Siatka z tkaniny muślinowej powinna mieć oczka bardzo drobne; kładzie się ją między papier a negatyw, jednak oglądania obrazu podczas kopjowania należy wówczas zaniechać, gdyż przy otwarciu ramki i podgięciu papieru dla zobaczenia, jak dalece kopiowanie postąpiło, wiotka tkanina muślinu rozciągnęłaby się w którymkolwiek kierunku i oczka jej nie padłyby dokładnie na te same miejsca papieru, co poprzednio. Rastry na żelatynie natomiast tej ostrożności nie wymagają, gdyż są dostatecznie sztywne. Rastry takie są w handlu w różnych wykonaniach, jużto złożone z linijek równoległych, węższych lub szerszych, stosownie do rozmiarów odbitki, jużto we formie siatki z drobnych krateczek. Zarówno rastry jak muślin obniżają znacznie kontrasty odbitki, stosowane być zatem mogą tylko do negatywów twardych i silnych.
Podczas kopjowania nadarza się sposobność poprawienia tych wad negatywu, których usunięcie retuszem byłoby zbyt trudne, lub wręcz niemożliwe. Na zdjęciach krajobrazowych niebo jest zazwyczaj za silnie kryte (za czarne) na negatywie w stosunku do krytości samego krajobrazu; na odbitce zatem niebo wypada zupełnie biało, bez rysunku, mimo, że na negatywie były na niem może piękne obłoki. Radzimy tu sobie w ten sposób, że kopjujemy krajobraz do siły dostatecznej, a potem zasłaniamy go w pewnej odległości od negatywu czarnym papierem, wyciętym mniej więcej w konturach horyzontu na negatywie, i kopjujemy dalej samo niebo (nie zasłonięte papierem), aż wyjdą na odbitce znajdujące się na niem obłoki*). Podobnież zaciemniać można przedmioty zbyt jasne, a mniej ważne, na pierwszym planie, przy portretach n. p. ręce, kopjujące zwykle za jasno w stosunku do tonu twarzy. Są nawet w handlu winiety z gotowemi tłami krajobrazowemi lub salonowemi, które oczywiście wymagają, aby na negatywie tło było przejrzyste, zatem portret osoby musi być zdjęty na tle ciemnem lub czarnem.
Do wprowadzenia chmur w odbitki ze zdjęć krajobrazowych są w handlu osobne negatywy obłokowe (Wolkennegative), z których kopjuje się obłoki po poprzedniem wykopjowaniu krajobrazu; wymaga to oczywiście wiele dobrego smaku, aby pogodnych, słonecznych krajobrazów nie popsuć groźnemi i ponuremi chmurami, lub do szarych zdjęć jesiennych nie stosować białych obłoków letnich. Nadto uważać należy, aby kierunek i wysokość oświetlenia obłoków zgadzała się z oświetleniem krajobrazu; kopjując z negatywów obłokowych, należy oczywiście sam krajobraz chronić przed światłem stosownie wyciętemi maskami z czarnego papieru.
Do uzyskania odbitek z ostro odgraniczonym białym brzegiem papieru wokoło obrazka służą maski, t. j. arkuszyki czarnego papieru w rozmiarach odbitki, posiadające na środku wycięcia różnej wielkości i formy, a więc niejako ramki z czarnego papieru. Kładzie się je między negatyw i papier, jeżeli kontury mają być zupełnie ostro odgraniczone, a na szklaną stronę negatywu, gdy kontury mają być tępsze. Odbitka ma wówczas wokoło szerszy lub węższy brzeg biały. Otwór tych ramek może być prostokątny, owalny, okrągły, rombowy, we formie palety malarskiej, we formię serca i t. p. Często stosowane są maski do odbitek we formacie kartek pocztowych.
Papiery wywoływane umożliwiają również uzyskanie pewnych efektów przy kopjowaniu. Naświetlając n. p. te papiery pod negatywami krajobrazowymi, można naprzód całą kopjoramkę zakryć nieprzejrzystym kartonem, a potem karton powoli odsuwać z góry (od nieba) ku dołowi krajobrazu, przez co niebo naświetlone będzie najdłużej, a krajobraz, im bliżej dolnego brzegu, coraz króciej, zatem chmury na niebie wyjdą dobrze bez zbytecznego zaciemnienia krajobrazu. W taki sam sposób można na kopjach portretowych naświetlać pewne partje negatywu dłużej od innych.
Prócz tego można kopjowaniem uzyskiwać efekty wprost niewytłumaczone dla nieznających sposobu, w jaki je wydobyto; można wkopjowywać pojedyncze przedmioty z innego negatywu, łączyć po kilka negatywów na jednym papierze i t. p.; te sztuczki jednak rzadko kiedy wykraczają poza granice zabawek, dających co najwyżej świadectwo pomysłowości i cierpliwości wykonawcy.
Papier, zanurzony w roztwór azotanu srebra (zobacz str. 91.) i wysuszony, ciemnieje*) pod działaniem światła; można go zatem użyć do otrzymania odbitek bez potrzeby wywoływania ich po skopjowaniu. Obrazek na takim papierze ma piękną barwę purpurowo brunatną; jednak pozostawiony nadal na świetle, zczerniałby wkrótce doszczętnie. Jeżeli zaś zanurzymy go w utrwalaczu, celem usunięcia nierozłożonego azotanu srebrowego, obrazek będzie wprawdzie ochroniony od dalszych zmian na świetle, ale barwa jego jaśnieje na ton żółtawo rudy. Kopjowanie trwa stosunkowo długo i wymaga negatywów bardzo kontrastowych.
Znacznie lepsze wyniki otrzymamy, jeżeli papier powleczemy białkiem lub żelatyną i dopiero potem naczulimy w azotanie srebrowym; nadto mamy środek do podwyższenia jego światłoczułości, a to przez zastosowanie chlorku lub cytrynianu w miejsce azotanu.
Najdawniej używany był papier z powłoką białka z chlorkiem sodowym (Albuminpapier), który należało dopiero uczulić przez ułożenie go stroną białkowaną na roztworze azotanu srebra (15%) aż do napojenia; białko ścinało się pod wpływem azotanu, stając się nierozpuszczalnem we wodzie, a zawarty w niem chlorek sodu (sól kuchenna, NaCl) tworzył z azotanem czuły na światło chlorek srebra (i azotan sodowy, jako wytwór uboczny)**). Po wysuszeniu (w ciemności) dawał papier taki odbitki znacznie wyrazistsze, a rudawy ich kolor zmieniano na piękniejszy w ten sposób, że osad srebrowy zastępowano złotern w t. zw. kąpieli tonującej. Kąpiel ta zawierała obok innych dodatków chlorek złota, które osadzało się na miejscach ciemnych obrazka w postaci strątu brunatno czerwonego lub fjołkowo czarnego. Po zanurzeniu w utrwalaczu dla wydalenia niepotrzebnego już srebra i po dokładnem wypłukaniu dawał taki papier białkowy odbitki bardzo piękne i nadzwyczaj trwałe. Później zajęły się fabryki wyrobem tego papieru, już uczulonego azotanem, i dostarczały go w stanie gotowym do użytku, o trwałości wcale znacznej. Z powodu gładkiej powłoki białkowej powierzchnia odbitek na tym papierze była błyszcząca, a do odbitek matowych służył t. zw. papier solny, powleczony w miejsce białka rzadkim roztworem skrobji (krochmalu), szelaku, sernika (Kasein) i t. p.; jednak te gatunki papierów wyszły dziś mniej lub więcej zużycia.
Papier żelatynowy z cytrynianem lub chlorkiem srebra utrzymał się natomiast do dziś i wyrabiany bywa fabrycznie we wielu odmianach i rodzajach powierzchni (Aristo, Solio, Blue-Star etc), w stanie już uczulonym, zatem gotowym do użytku. Ponieważ kopjuje bardzo silnie i kontrastowo, wymaga klisz miękkich i delikatnych; do twardych mniej *) się nadaje. Ma powiechnię jużto błyszczącą, jużto matową.
Drugim bardzo rozpowszechnionym gatunkiem jest papier celoidynowy, powleczony kolodjonem lub roztworem drzewnika (Zellulose) z odpowiedniemi solami, najczęściej z chlorkiem srebrowym. Papier ten kopjuje dość miękko, wymaga zatem klisz silnych i kontrastowych. Wyrabiany bywa o różnych powierzchniach, jużto błyszczących, jużto matowych, nawet szorstkich i ziarnistych, uczulony chlorkiem srebrowym. Czułość jego na światło jest wogóle nieco niższa, niż papieru żelatynowego, jakkolwiek znaczną rolę w czułości gra grubość warstwy koloidu i ilość zawartego w nim związku srebrowego. Na ogół biorąc, papiery błyszczące są czulsze na światło niż szorstkie i matowe; te ostatnie zaś mimo mniejszej czułości dają zwykle kopje miękkie, ze stopniowaniem delikatniejszem.
Inne papiery zajmują miejsce pośrednie między wyżej wymienionymi papierami chloro-, względnie cytrynianosrebrowymi, wyliczać ich tu zatem nie będziemy, zwłaszcza, że własnościami nie różnią się wybitnie od siebie, a dokładne przepisy zużywania dołączają fabryki do każdego pakietu. Ważniejszą w praktyce rolę, niż rodzaj światłoczułego związku srebrowego w papierach, gra gatunek podłoża i jakość powierzchni. Są zresztą w handlu także papiery białkowe, żelatynowe i celoidynowe o powierzchni zupełnie matowej. Papiery błyszczące i ze słabym połyskiem (jedwabne) nadają się przedewszystkiem do kopij w małych formatach (od 4 X 5 do 10 X 15) i wymagają klisz bardzo szczegółowych, ostro wyrysowanych; natomiast powierzchnie matowe lepsze są do średnich i większych rozmiarów (od 9 X 12 do 18 X 24). Papiery o powierzchni ziarnistej i chropawej służyć mogą do formatów większych; bardzo chropawe (torszony) tylko do największych (ponad 24 X 30 cm.).
Na papierze chropawym gubią się drobne szczególiki, z czego można skorzystać, mając negatywy nieco nieostre; podobnież powierzchnia ziarnista nie wymaga retuszu tak drobnostkowego, jak powierzchnia gładka lub błyszcząca. Zabarwienie papieru zasługuje również na uwagę i dobrze obmyślany wybór. Papier niebieskawy lub zielonawy nada się raczej do zdjęć krajobrazowych, do portretowych natomiast różowawy lub żółtawy. Zauważyć należy, że zabarwienie żółtawe zmniejsza *) kontrasty odbitki, a niebieskawe podwyższa je nieco, o ile nie jest zbyt wybitne.
Przechowywać należy wszystkie rodzaje papierów w miejscu suchem, chłodnem, chronionem od światła dziennego i od szkodliwych wyziewów (gaz świetlny, amonjak, kwasy., formalina) ; zatem trzymania papierów na czas dłuższy w ciemnicy należy się wystrzegać. Również nie jest wskazane trzymać je wolno w szufladach lub pudełkach, powinny bowiem leżeć stale pod naciskiem i złożone po dwa, warstwami czułemi do siebie; najlepiej zatem zostawić je w tych samych pakietach, w których je kupiono i otwierać te opakowania tylko w miarę potrzeby.
Jeżeli papiery poczną żółknieć (naprzód od strony odwrotnej), jest to oznaka długiego ich przechowywania; takie papiery nie dają już równie dobrych odbitek jak świeże, trudno się tonują w kąpieli Złotowej i nabierają w niej odcieni mniej pożądanych. Do zapobieżenia szybkiemu starzeniu się papierów polecano smarowanie ich strony odwrotnej roztworem kwasu cytrynowego (5%); lepiej jednak jest nie gromadzić zbyt wielkich zapasów papieru, lecz kupować częściej w ilościach mniejszych, aby je zawsze mieć świeże.
Jeżeli papier kupujemy w arkuszach, należy je pokrajać (przy sztucznem świetle) na formaty i przechować pod przyciskiem. U papierów matowych lub ziarnistych trudno nieraz rozpoznać, która strona jest światłoczuła; wątpliwości usunie lekkie zwilżenie rożka papieru, wskutek czego strona światłoczuła staje się lepką u papierów żelatynowych i białkowych; w ostateczności można brzeżek papieru wystawić na światło dzienne, aż nieco ściemnieje. Wskazane jest wówczas naznaczyć sobie ołówkiem na każdym arkuszyku krzyżykiem lub kółkiem stronę lewą (nienaczuloną). Papiery kupowane w zwojach dobrze jest również pokrajać na formaty, rozpłaszczyć je i przechować płasko pod naciskiem między arkuszami tektury, oczywiście czystej chemicznie.
Kopjowanie omówiliśmy w ogólnych zarysach już w rozdziale poprzednim; dodamy tu tylko, że wszystkie papiery wykopjowywane tracą nieco na siłę w utrwalaczu i w kąpieli tonującej, należy je zatem kopjować nieco ciemniej, niż odbitka ostatecznie ma wyglądać. To „cofanie się“ siły odbitek nie jest u wszystkich gatunków papieru jednakowe; zależne jest również od składu kąpieli zlotowej i od tonu, jaki w tej kąpieli mają uzyskać; do tonów czerwieńszych nie potrzeba tak znacznego przekopjowania, jak do tonów niebieskawych i fjołkowych. W każdym razie należy każdy nowy gatunek papieru wypróbować co do jego zachowywania się pod tym względem.
Odbitki wykopjowane powinny być przed stosowaniem dalszych kąpiel przedewszystkiem dobrze wypłukane we wodzie celem wydalenia z ich warstewki niepotrzebnych już soli. To płukanie nazywano „odchlorowaniem”, jakkolwiek chlorek srebra nie jest rozpuszczalny we wodzie. Polecane bywa czasem zanurzanie odbitek po wykopjowaniu wprost do kąpieli zlotowej lub utrwalającej bez poprzedniego ich płukania; jest to może wygodne, ale prawie zawsze szkodliwe, gdyż we warstewce papierów znajduje się zwykle pewna ilość kwasu (n. p. cytrynowego) dla dodania mu trwałości przed zużyciem, a kwasy rozkładają zarówno utrwalacz jak kąpiel zlotową, powodując wydzielanie się siarki lub tonowanie nie złotem, lecz brunatnym siarczkiem srebrowym, niebrzydkim w tonie, ale mniej trwałym. Odbitki zatem zanurzamy po wykopjowaniu przedewszystkiem do wody, oczywiście przy świetle sztucznem lub dziennem przyćmionem. Wodę płuczkową, która przez to zwykle mętnieje i staje się mleczną, zmieniamy 4-6 razy co 5 minut, przyczem u niektórych papierów zauważymy już we wodzie wyjaśnianie się ich i zmienianie barwy. Uważamy również, aby papiery we wodzie nie stykały się ze sobą i aby na nich nie osiadały bańki powietrza, co spowodowałoby niedokładne wypłukanie odbitek w tych miejscach.
Przemianę osadu srebra w odbitce na osad złota nazywamy tonowaniem lub złotowaniem. Odbywa się to w roztworach chlorku złota z odpowiednimi dodatkami. Istnieją także kąpiele tonująco utrwalające (Tonfixierbader), które w jednym płynie zawierają roztwór chlorku zlotowego *) i roztwór podsiarczynu sodowego: w tych kąpielach obraz równocześnie złotuje się i utrwala. Różne sorty papierów wymagają różnego składu kąpiel złotujących, a odnośne przepisy dodawane są zwykle do każdego pakietu papierów. Kąpiel złotująco utrwalającą, stosowną do różnych papierów, zestawić można w sposób następujący według przepisu prof. E. Valenty: 1000 cm3 (= 1 litr) wody przegotowanej 200 gr. podsiarczynu sodowego 10 gr. azotanu ołowiowego 20 gr. kredy wyszlamowanej 70 cm3 roztworu chlorku złota 1 : 100.
Przed tonowaniem w tej kąpieli*) należy odbitki dobrze wypłukać we wodzie jak wyżej podano, a następnie, mimo, że to jest kąpiel tonująco utrwalająca, należy je utrwalić, gdyż mogą już oddawna być wytonowane, ale jeszcze niezupełnie utrwalone, zwłaszcza we wypadkach, w których złotujemy krótko dla otrzymania tonów czerwonawych. Wkładamy zatem wypłukane we wodzie odbitki na 10 minut do roztworu 100 gr. podsiarczynu sodowego w 1 litrze wody, a dopiero potem tonujemy je w powyższej kąpieli Valenty aż do uzyskania zabarwienia pożądanego. Kolor obrazu zmienia się w niej z żółtawo rudego kolejno na maderowy, czerwono brunatny, wiśniowy, fjołkowy i niebieskawo czarny; możemy więc dowolnie odcień wybierać. Gdy ton pożądany osiągniemy, przenosimy odbitki do wanienki z czystą wodą, którą zmieniamy co 5 minut 6-8 razy, lub też płuczemy (fig 67.) przez pół godziny we wodzie płynącej. Dłużej niż przez godzinę płukać nie należy, gdyż odbitki straciłyby znacznie na piękności tonu. Również nie należy odbitek zostawiać we wodzie, aby spokojnie jedne na drugich leżały, lecz przewracać je i zmieniać ich położenie przy każdej zmianie wody płuczkowej. Zdarzający się nieraz wygląd jakby marmurkowany, zwłaszcza u odbitek celoidynowych, ma właśnie przyczynę w spokojnem leżeniu ich we wodzie płuczkowej.
Innego rodzaju odcienie otrzymać można, jeżeli zamiast utrwalić i tonować odbitki w jednej kąpieli wspólnej, którą wyżej przytoczyliśmy, tonujemy je naprzód w kąpieli złotującej bez utrwalacza, a następnie dopiero utrwalamy. Dobrze nadaje się do papierów celoidynowych i żelatynowych (matowych i błyszczących) następująca kąpiel złotująca z boraksem : 1000 cm3 (= 1 litr) wody przegotowanej 6 gr. octanu sodowego (dwakroć topionego) 10 gr. boraksu 6 gr. siarkocjanku (rodanku) amonowego.
Przed użyciem dodaje się na każdych 250 cm3 tej kąpieli*) 15 cm3 roztworu chlorku złota 1 : 100, i wkłada się do niej przy świetle sztucznem lub dziennem przyćmionem po jednej odbitce, wypłukanej przedtem dobrze we wodzie. Po uzyskaniu tonu pożądanego opłukuje się odbitki 5-6 razy we wodzie i utrwala co najmniej przez 15 minut w roztworze 100 gr. podsiarczynu sodowego na 1 litr wody. Do papierów żelatynowych polecają Bracia Lumiere kąpiel utrwalającą w składzie poniższym, która zarazem garbuje ich warstewkę żelatynową, co ułatwia suszenie i naklejanie: 900 cm3 wody przegotowanej 150 gr. podsiarczynu sodowego. 10 gr. dwusiarczynu sodowego 100 cm3 roztworu ałunu chromowego 5 : 100.
Utrwalacza tego nie należy nadużywać do zbyt wielkiej liczby odbitek, gdyż po wyczerpaniu się działa pozornie nadaj tak samo, ale odbitki utrwalone w płynie zużytym szybko potem żółkną i bledną. Za regułę przyjąć należy, że na każdą odbitkę formatu 12 X 16 cm potrzeba 3 gr. podsiarczynu, zatem litr powyższego utrwalacza służyć powinien co najwyżej na 50 odbitek tego formatu, lub na 100 odbitek 9 X 12 cm. Po utrwaleniu należy znowu dobrze wypłukać odbitki we wodzie 6-8 razy zmienianej. Ważną rzeczą jest, aby wszystkie płyny, a więc pierwsze wody płuczkowe, kąpiel tonująca, drugie wody płuczkowe, utrwalacz i trzecie wody płuczkowe, miały możliwie tę samą ciepłotę, gdyż znaczne różnice między temperaturami tych płynów spowodować mogą, zwłaszcza w porze letniej, tworzenie się pęcherzy między warstewką odbitki a miąższem jej papieru, które niweczą zwykle odbitki, gdyż maleją wprawdzie po wyschnięciu, ale usunąć ich doszczętnie niepodobna.
Osobliwe odcienie wiśniowe, jakich żadna inna kąpiel tonująca nie daje, uzyskać można według następnego przepisu: 1000 cm3 wody przegotowanej, 5 gr. siarkocjanku amonowego, 1 gr. jodku potasowego, 25 cm3 roztworu chlorku złota 1 : 100.
Kąpiel ta nie wymaga zbytniego przekopiowania odbitek (najlepiej żelatynowych) i może być tylko raz użyta. Tonowanie trwa około 20 minut.
Piękne tony fjołkowe natomiast daje kąpiel: 200 cm3 wody przegotowanej, 20 cm3 kwasu solnego chem. czystego, 10 cm3 roztworu chlorku złota 1 : 100.
Odbitki tracą w niej bardzo znacznie na sile, zatem należy je nadzwyczaj ciemno kopjować. Nadaje się tu zwłaszcza papier celoidynowy.
Odbitki na papierach matowych i ziarnistych nadają się ponadto do platynowania, przez co uzyskuje się tony ciepło sepiowe, jeżeli się platynuje bez złotowania, a stalowo czarne, jeżeli dopiero po złotowaniu i opłukaniu zanurzymy je do następującej kąpieli platynowej*) : 1000 cm3 wody przegotowanej, 1 gr. chlorku platynowo potasowego, 10 gr. kwasu cytrynowego (lub fosforowego).
Do platynowania nadają się tylko odbitki z negatywów silnych i kontrastowych; należy je dość znacznie przekopjować, gdyż w kąpieli platynowej tracą wiele na sile, zwłaszcza gdy przed nią są złotowane. Po platynowaniu (3-7 minut) należy odbitki wypłukać we wodzie, poczem utrwala je się w sposób wyżej podany.
Bardzo podobne odcienie otrzymać można tonowaniem solami palladowemi, zastępując platynę w powyższym przepisie równą ilością chlorku palladowo potasowego.
Gdy w którejkolwiek z powyższych kąpiel odbitki poczynają nabierać tonów nierównych, szaro żółtawych w światłach, a ciemniejszych w cieniach, co zdarza się zwłaszcza w kąpielach złotująco utrwalających, jest to oznaka znacznego już stopnia ich zużycia się i wyczerpania; tony w nich otrzymane nie są trwałe, żółkną i bledną w krótkim czasie, niema bowiem już w tych kąpielach złota, tylko sole, które dają tony podobnych odcieni ale nietrwałe. Można np. tonować odbitki srebrowe samym siarkocjankiem amonowym lub octanem ołowiowym bez śladu złota, jednak trudno wtedy oczekiwać trwałości, mimo, że tony mogą być wcale piękne. Dla uzyskania odbitek trwałych należy zatem kąpiele tonujące natychmiast zastąpić świeżemi, gdy na odbitkach tonowanych pocznie się pojawiać w światłach ślad choćby najlżejszy tonu żółtawego.
Również strzedz się należy śladów utrwalacza na odbitkach już wytonowanych i wypłukanych, podobnież nie ujmować odbitek palcami zwilżonymi utrwalaczem lecz posługiwać się w tym celu pęzetami (Pinzetten) z celuloidu lub kauczuku (fig. 68). które oczywiście po każdem zanurzeniu w utrwalaczu wypłukać należy we wodzie i obetrzeć czystą bibułą.
Suszenie odbitek powinno się odbywać w miejscu niezbyt ciepłem, przewiewnem, chronionem od pyłu i od wyziewów szkodliwych (amonjak, gaz świetlny, siarkowodór). Suszyć je najlepiej zawieszone rożkami na kleszczykach nawleczonych na drut lub na sznurek; odbitki małych rozmiarów suszyć można także na bibule, położywszy je na niej warstewką obrazu na zewnątrz. Między kartkami bibuły suszyć ich nie należy, gdyż przelepłyby do niej (z wyjątkiem celoidynowych); natomiast można je wyżąć wałkiem między bibułą z nadmiaru wody.
Długi stosunkowo czas kopjowania, jakiego wymagają papiery do światła dziennego przeznaczone, może być w razie potrzeby skrócony do drobnej części, poczem nadkopjowaną odbitkę wywołuje się do pełnej siły w stosownym roztworze. Nadają się do tego celu papiery celoidynowe i żelatynowe; mniej różne sorty matowych.
Po założeniu papieru pod negatyw w kopjoramce wystawia się ją na światło dzienne na czas krótki, aby tylko ukazały się zarysy obrazu w cieniach głębokich, a w światłach pozostał papier jeszcze całkiem czysty, poczem się je wywowołuje w roztworze: 500 cm3 wody, 50 gr. siarczynu sodowego, 5 gr. pirogalusu, 6 gr. kwasu cytrynowego.
Wywołuje się nie we wanience, lecz należy, zwilżywszy odbitkę we wodzie, położyć ją na czystej szybce szklanej, którą się kładzie do wanienki ukośnie w ten sposób, aby szybka jednym kantem spoczywała na dnie wanienki, a drugim opierała się o brzeg górny ściany wanienki. Nalanego do innej miseczki wołacza nabieramy w miękki penzel lub w zwitek waty i nim smarujemy szybko odbitkę raz koło razu poziomo, nabierając w razie potrzeby nową ilość wołacza na penzel. Obraz dochodzi szybko do pełnej siły, poczem przenosi się odbitkę opłukaną do utrwalacza. Następnie można ją wypłukać i wysuszyć, albo też dla uzyskania innego zabarwienia tonować w kąpieli złotującej, jak zwykłe papiery wykopjowujące.
Dobry jest także wołacz hydrochinonowy w dwóch płynach: A) 100 cm3 wody 20 gr. siarczynu sodowego 1 gr. kwasu cytrynowego. B) 100 cm3 alkoholu 10 gr. hydrochinonu.
Z tych trwałych roztworów zapasowych miesza się do użytku 5 cm3 A), 5 cm3 B) i 100 cm3 wody, i w tej, nalanej do wanienki, mieszaninie wywołuje się nadkopjowane odbitki do pełnej siły.
Podobnież wołać można pirokatechiną według recepty: A) 1002 wody 20 gr. octanu sodowego (kryst.) B) 100 cm3 alkoholu 5 gr. pirokatechiny. Do użytku bierze się 80 cm3 wody, 10 części A) i 10 B).
Do takiego dowoływania odbitek nadkopjowanych nadają się tylko papiery zupełnie świeże; . starsze nabierają brzydkich tonów i ogólnego zamglenia świateł. Papier bardzo świeży można także nadkopjować tylko tak krótko, aby zaledwie w najgłębszych cieniach widoczny był słaby ślad obrazu, a potem wywołać w dowolnym wołaczu do klisz używanym ; należy jednak papiery te starannie chronić od światła dziennego, a więc wkładać je do kopjoramki przy świetle żółtem w ciemnicy i przy takiemźe je wywoływać; nie oglądać postępu przy kopjowaniu, (które zresztą liczy się wówczas na sekundy), lecz kopjować „według czasu", wypróbowawszy to poprzednio na skrawkach papieru.
Papiery wykopjowane dają obraz odrazu dzięku temu, że w swej warstewce światłoczułej posiadają nadmiar azotanu srebrowego, który, ciemniejąc na świetle, daje właśnie obraz widoczny. Gdybyśmy przy fabrykacji wzięli tyle chlorku sodowego, aby żaden nadmiar azotanu srebrowego na papierze nie pozostał, otrzymalibyśmy po długiem nawet kopjowaniu obraz szaro fjołkowy bez siły dostatecznej. Natomiast po skopjowaniu tak krótkiem, że ani ślad obrazu na odbitce nie jest widzialny, otrzymamy po wywołaniu obraz ze wszystkimi szczegółami i o pełnej sile.
Na tem polegają papiery chlorosrebrowe do wywoływania. Nie mają w sobie nadmiaru azotanu srebrowego, lecz tylko sam chlorek srebrowy, którego czułość na światło może być znacznie podwyższona przez takie samo „dojrzewanie", jakie stosowane bywa przy wyrobie klisz bromosrebrowych. Papiery chlorosrebrowe, do wywoływania przeznaczone, są 50-100 razy czulsze na światło, niż papiery wykopjowujące. Zwykle jednak używa się nie zawiesiny czysto chlorosrebrowej, lecz mieszanej; żel tych papierów zawiera zatem obok chlorku srebra także bromek srebra. W handlu są takie papiery w bardzo licznych gatunkach pod różnemi nazwami (Gaslicht, Sun, Ridax, Velox, Cyko etc.). Tworzą bardzo wartościowy materjał do sporządzania odbitek w krótkim czasie, a przeróbka ich jest łatwa i prosta, zwłaszcza, że część przeważna ich gatunków nie wymaga wcale ciemnicy, lecz może być zużywana przy zwykłem świetle sztucznem, oczywiście niezbyt jasnem.
Sposób postępowania z tymi papierami przedstawia się w ogólnych zarysach następująco: W lokalu, oświetlonym światłem zwykłej świecy, lub lampy niezbyt jasnej *), ustawia się na stole czarki z wołaczem, utrwalaczem, wodą etc., klisze, kopjoramkę i pakiet papieru, poczęm w oddaleniu 1-2 metrów od lampki (przy żarówce elektrycznej 10-25 świecowej w odległości 3-4 metrów) wkłada się papier do kopjoramki i wynosi ją do innej ubikacji na światło dzienne lub sztuczne odpowiednio silne (żarówka na 25-100 świec, lampa gazowa żarowa, wstążka magnowa etc.) Kopjowanie liczy się na sekundy, a conajwyżej na minuty, są bowiem różne sorty tych papierów, czulsze i mniej czułe, dające odbitki miękkie, średnie i kontrastowe. Na pakietach tych papierów podają fabryki bliższe wskazówki co do długości kopjowania, co do wywoływania i td. Po skopjowaniu (naświetleniu) powraca się z ramką do pierwszej ubikacji i wyjąwszy papier, wywołuje się go bez dalszej ostrożności.
Papiery chlorosrebrowe (a w stopniu nieco mniejszym i papiery chlorobromosrebrowe) posiadają tę cenną zaletę, że wywołany na nich osad srebrowy nie ogranicza się na barwę szaro czarną, lecz zależnie od długości naświetlenia i składu wołacza nabiera różnych zabarwień. Z jednego negatywu możemy otrzymać przy naświetleniu (kopjowaniu) krótkiem i we wołaczu zgęszczonym odbitki czarne, przy naświetleniu dłuższem zaś i wołaczem rozcieńczonym brunatne do czerwonych. Im naświetlenie jest dłuższe, a wołacz znaczniej rozcieńczony, tern cieplejsze i jaśniejsze będą tony odbitek. N. p. hydrochinon daje przy krótkiem kopjowaniu tony brunatno czarne; naświetlenie podwójnie długie da barwę oliwkowo brunatną, potrójne wyświetlenie i wołacz 10 krotnie rozcieńczony wodą da ton sepjowy, sześciokrotny czas naświetlenia z wołaczem 20 razy rozcieńczonym da barwę czerwonawą. Na zmianę zabarwienia odbitek wpływa również dodatek bromku potasu lub chlorku sodu (soli kuchennej) do wołacza i to tak znacznie, że przy 20 razy przedłużonem naświetlaniu i we wołaczu rozcieńczonym 40 krotnie, z dodatkiem łyżki chlorku sodowego, otrzymamy odbitki w kolorze żółtym. Przytem wołacz ma skład następujący: 250 cm3 wody przegotowanej, 5 gr. hydrochinonu, 15 gr. siarczynu sodowego, 30 gr. węglanu sodowego (sody), 2 gr. bromku potasowego.
Do uzyskania tonów zielonawo czarnych rozcieńcza go się wodą 5 krotnie, do czerwonawych 20 krotnie.
Bardzo dobrze nadaje się do zmian zabarwienia odbitek aceton, zwłaszcza z edinolem: 250 cm3 wody przegotowanej, 2 gr. edinolu, 20 gr. siarczynu sodowego, 20 gr. acetonu.
Bez rozcieńczania daje tony ciepło czarne, z dodatkiem równej ilości wody tony sepjowe, przy dalszem rozcieńczaniu jaśniejsze.
Szczególnie piękne tony karminowo brunatne do fjołkowych daje pirokatechina w takim składzie : 100 cm3 wody przegotowanej, 5 gr. siarczynu sodowego, 1 gr. pirokatechiny, 8 gr. fosforanu trójsodowego, 1/2 gr. bromku potasowego.
Bez rozcieńczenia daje tony wiśniowo czarne; rozcieńczona 2-5 razy tony fjołkowo sepjowe do czerwonawych.
Tony oliwkowe i zgniło sepjowe daje pirokatechina bez siarczynu, przytoczona przy papierach bromosrebrowych.
Im bardziej rozcieńczony jest wodą którykolwiek z powyższych wołaczów, tem dłużej trwa wywoływanie; do tonów jasno czerwonych wymaga kilkunastu minut.
Pamiętać należy, że im ton jest cieplejszy i jaśniejszy, tern bardziej zmniejszają się kontrasty odbitek, zatem do barw jasnych klisze miękkie mniej się nadają niż silne.
Są także w handlu papiery ze zawiesiną czysto chlorosrebrową, przeznaczone wyłącznie do otrzymywania różnych barw odbitek (Chromał, Pan, etc) od czarnej do niebieskiej, zielonej, fjoletowej i czerwonej, przyczem do wołaczów dodawane są składniki szczególne. W pakietach tych papierów znajdują się dokładne przepisy, powtarzać ich tu zatem nie będziemy. Papiery bromosrebrowe mają żel podobny, jak klisze do zdjęć przeznaczone. Wyrabiane bywają ze żelem mniej lub więcej dojrzałym, zatem o różnych stopniach czułości. Podobnie jak u papierów chlorobromowych tak i tu jest regułą, że im czulsza jest zawiesina, tem miękciej pracuje na ogół, jakkolwiek istnieją papiery bromosrebrowe bardzo czułe, a kontrastowo pracujące, a także papiery o czułości niskiej, a skali miękkiej i długiej. Czułość ich jest w granicach ogólnych 30-80 razy wyższa, niż papierów chlorobromosrebrowych, a 5-40 razy niższa niż klisz bromosrebrowych. Sorty mniej czułe służą przeważnie do odbitek stykowych w kopjoramce, wysoce czułe do obrazów powiększanych z małych negatywów, o czem w osobnym rozdziale.
Przeróbka papierów bromosrebrowych, nawet mało czułych, wymaga już z reguły ciemnicy, jakkolwiek oświetlenie jej może być stosunkowo silne. Światło jasno czerwone wystarczy we wszystkich wypadkach, a nawet mocno żółte da się zastosować, jednak nie każde. Szkło żółte nie jest dostatecznie pewne, natomiast sączki z kwasem pikrynowym, tartracyną lub żółcią sączkową dają światło bardzo jasne, a nieszkodliwe.
Kopjowanie odbywa się w taki sam sposób, jak na papierach chlorobromowych, trwa jednak odpowiednio króciej (1/2 - 10 sekund). Stawiając kopjoramkę bliżej lub dalej od źródła światła, można uzyskać odbitki miększe lub bardziej kontrastowe.
Wywoływać należy we wołaczach tak rozcieńczonych, jak do negatywów; jedynie we wypadkach, w których idzie o uzyskanie odbitek miększych z klisz twardych, można wołacz znaczniej wodą rozcieńczyć. Wszystkie do klisz polecane przepisy wołaczów dają i na papierach bromowych dobre wyniki; jedynie przy papierach łatwo mglących dodać można nieco bromku potasu. Ton odbitek jest zwykle czarny z odcieniem szarawym lub brunatnawym; wołacz kilkakrotnie już użyty i większa zawartość w nim bromku potasu daje odcień zielonawo szary. Do otrzymania tonów czysto czarnych z odcieniem granatowym służy wołacz amidolowy bez bromku potasu, który jednak przechować się nie da, jakkolwiek można w nim szereg odbitek wywołać kolejno tuż po sobie: 200 cm3 wody przegotowanej, 5 gr. siarczynu sodowego, 1 gr. amidolu (diamidofenolu).
Tony głęboko czarne daje również metol (sam, lub z hydrochinonem). Piękne odcienie zielonawo czarne do zgniło sepjowych uzyskuje się pirokatechiną bez siarczynu: 200 cm3 wody przegotowanej, 10 gr. węglanu sodowego (sody), 1 gr. pirokatechiny.
Naświetlanie musi tu trwać 2-3 razy dłużej, niż przy użyciu innych wołaczów, a wywoływanie idzie dość powolnie.
Wołanie papierów, zarówno chlorobromowych, jak czysto bromowych, przebiega szybciej, niż na kliszach szklanych, gdyż wołacz działa tu równocześnie z obu stron papieru. Pamiętać należy, aby ciepłota wołacza *) nie była wyższa, niż utrwalacza lub wody płuczkowej, gdyż takie różnice temperatury powodują łatwo tworzenie się pęcherzy między warstwą żelu a miąższem papieru, które po wyschnięciu zostawiają ślady, do blizn podobne.
Każde dotknięcie warstewki żelu palcami spoconymi lub wilgotnymi, zrazu niewidzialne, występuje później we wołaczu; należy zatem wystrzegać się wszelkiego dotykania warstwy. Podobnież szkodliwe jest tarcie lub nacisk na żel papieru, wystąpi bowiem we wołaczu ciemno na tle jaśniejszem. Na papierach szorstkich każdy wierzchołek pojedyńczego ziarenka jest wówczas ciemniejszy od otoczenia, co wywiera wrażenie, jakgdyby odbitka była przysypana kurzem. Na papierach błyszczących skutek ocierania warstewki objawia się kreskami ciemnemi, które usunąć można, ścierając suchą odbitkę zwitkiem waty, zwilżonym w alkoholu bezwodnym. Na odbitkach mokrych usunąć można zanieczyszczenia, otarcia, etc. przez oczyszczenie ich zwitkiem waty, maczanym w osłabiaczu Farmera (str. 87), rozcieńczonym wodą 3-5 krotnie. Światła zyskują przez to białość lśniącą, poczem zaraz należy dobrze wypłukać. Odbitki przekopjowane ze światłami zamglonemi można zanurzyć po utrwaleniu do rozcieńczonego osłabiacza Farmera aż do wyjaśnienia się świateł, poczem natychmiast należy wypłukać je we wodzie.
Odbitki zbyt krótko naświetlone, a męczone długo we wołaczu dla wydobycia siły dostatecznej, mają nieraz światła pożółkłe, co zdarza się łatwiej u papierów chlorobromowych, niż u bromowych. Stąd nie należy kopjować za krótko, ani przewoływać przesadnie długo. Wołanie jest wtedy ukończone, gdy wszystkie szczegóły w światłach już się ukażą, a cienie w przeźroczy (oglądane do lampy przez papier) są dostatecznie ciemne. Pamiętać także należy, że odbitka po wysuszeniu wygląda nieco ciemniejsza, niż wydawała się po wywołaniu.
Po opłukaniu przechodzą odbitki wprost do utrwalacza. Wszelkie polecane nieraz „kąpiele wyjaśniające", złożone z kwasów rozcieńczonych, są zwykle zbyteczne choćby z tego względu, że w regule używa się utrwalacza kwaśnego, złożonego tak samo, jak to podano na str. 87. Co najwyżej można utrwalacz rozcieńczyć równą ilością wody, ale konieczne to nie jest. Zauważyć należy, że barwa odbitek, zwłaszcza chlorobromowych, zmienia się nieraz bardzo znacznie w utrwalaczu, po wyschnięciu jednak powraca znowu barwa pierwotna. W utrwalaczu powinny odbitki nietylko leżeć zanurzone, ale i nie stykać się wzajemnie ze sobą, należy zatem obracać je i przekładać, aby utrwalenie wszystkich miejsc odbyło się dokładnie. Gdy po utrwaleniu pozostaną na odbitce plamy żółto zielonawe, które później przechodzą w ton szaro fjołkowy, jest to oznaka, że na tych miejscach utrwalacz nie działał, lub działał za krótko, czy to wskutek tego, że odbitki stykały się ze sobą, czy, że wystawały ponad powierzchnię utrwalacza, czy wreszcie, że osiadły na nich bańki powietrza. Utrwalać należy odpowiednio długo, gdyż utrwalanie niedokładne powoduje później żółknięcie i szarzenie świateł na odbitce, a postępu utrwalania na papierze nie widać. W utrwalaczu świeżym pozostawać mają odbitki conajmniej 10 minut, w używanym 15-20 minut.
Polecenia godne jest, po utrwaleniu i powierzchownem opłukaniu wszelkich odbitek bromowych i chlorobromowych zanurzyć je na kilka minut do osłabiacza farmerowskiego, rozcieńczonego wodą 5-10 krotnie. Nie zatraci się tem szczegółów w światłach, ani nie zmieni tonu odbitek, a zyska się wspaniałą białość i czystość świateł. Odbitki nieudałe można oczywiście, tak samo jak negatywy, wzmacniać lub osłabiać, jednak roztwory należy rozcieńczyć 2-3 krotnie wodą, na papierze bowiem działają one z obu stron równocześnie, zatem znacznie szybciej, niż na negatywach szklanych.
Po utrwaleniu (względnie osłabieniu i t. p.) wymagają odbitki bardzo starannego wypłukania we wodzie, zmienianej 8-10 razy co pięć minut, aby wszelkie związki chemiczne z papieru wydalić. Skoro się je płucze we wodzie płynącej, wystarczy na to pół godziny czasu.
Gdy wskutek zbytniej ilości bromku potasowego we wołaczu lub znacznego zużycia odbitki bromowe mają niepiękny ton brudno zielonawy, lub też gdy na papierach chlorobromowych okażą się tony podwójne*), inne w światłach, a inne w cieniach, lub smugi, da się to poprawić przez zblichowanie odbitki w roztworze bromku miedzi, który strąt srebrowy na papierze obraca w białawy bromek srebrowy i przez ponowne wywołanie następnie. Roztwór blichujący**) zestawia się z: 500 cm3 wody przegotowanej, 2 gr. siarkanu (witrjolu) miedziawego, 2 gr. bromku potasowego, 1/2 gr. kwasu cytrynowego (lub solnego).
Po wypłukaniu starannem wywołuje się zbielałą doszczętnie odbitkę w dowolnym wołaczu, jednak bardzo rozcieńczonym i to przy świetle dziennem. Obraz poczyna ukazywać się w tonie czerwonawym i przechodzi przez sepjowy i fjołkowo brunatny do czarnego. Piękne tony sepjowe daje także hydrochinon tak złożony*): 1 litr wody 1 1/2 gr. hydrochinonu 6 gr. siarczynu sodowego, 5 gr. węglanu potasowego.
Obraz pojawia się w nim dopiero w 5-10 minutach. Po wywołaniu należy odbitki utrwalone wypłukać we wodzie ponownie.
Od powyższego poprawiania tonu odbitek wywoływanych krok już tylko do barwienia odbitek, czyli tonowania ich środkami chemicznymi. Niezbyt rozpowszechniony, chociaż łatwy i dający piękne zabarwienia, jest sposób tonowania miedzią: 500 cm3 wody 3 gr. siarkanu miedziawego 15 gr. cytrynianu potasowego 5 gr. żelazicjanku potasowego czerwonego.
Odbitki uzyskują w tym roztworze po 1-2 minutach piękny ton fjołkowo czarny, który po dłuższem pozostawieniu odbitek w roztworze przechodzi we wiśniowy i w końcu w świetnie rudawy. Po uzyskaniu pożądanego zabarwienia należy odbitki dobrze wypłukać we wodzie. Ton czerwonawy wymaga odbitek bardzo kontrastowych i silnych, gdyż zmiękcza znacznie ich charakter.
Do uzyskania innych zabarwień służą roztwory następujące : A) azotanu ołowiowego 4 gr. żelazocjanku potasowego żółtego 6 gr. wody destylowanej 100 cm3 B) azotanu uranowego 1 gr. chlorku amonowego 1 gr. wody destylowanej 100 cm3. C) chlorku żelazowego roztwór 2% D) octanu ołowiowego roztwór 2% E) chlorku kobaltowego roztwór 10% F) chlorku żelazowego roztwór 1/2 %.
Zabarwienia uzyskuje się w ten sposób: 1) Czerwone do sepjowych: wybielić odbitki w roztworze A) aż zżółkną, po opłukaniu tonować w roztworze B). 2) Niebieskie: roztwór A) jak wyżej, a potem C) aż do uzyskania barwy. 3) Fjoletowe: po uzyskaniu barwy niebieskiej w sposób pod 2) podany, tonować w roztworze D). 4) Zielone: kopje zżółcone w roztworze A) wypłukać i zanurzyć do roztworu E); lub też w innym odcieniu: tonować na czerwono, jak pod 1) wskazano, a potem zanurzyć do roztworu F).
Po uzyskaniu tonu pożądanego należy odbitki wypłukać, jednak niezbyt długo, zwłaszcza dla 1), gdyż długotrwałe moczenie we wodzie powoduje cofnięcie się barwy napowrót do czarnej. Barwienie pod 1) wzmacnia nieco kontrasty odbitki, natomiast pod 2) i 4) obniża je dosyć znacznie.
Przepisów na barwienie odbitek srebrowych jest ogromnie wiele, nie wszystkie jednak dają równie dobre wyniki. Zauważyć należy, że barwienie azotanem uranu, jak pod 1) i 4) nie jest trwałe, odbitki stają się w dość krótkim czasie plamiste i mienią się metalicznie w cieniach. Środkiem zaradczym do pewnego stopnia jest powlekanie odbitek lakierem caponowym (str. 100) zapomocą rozpylacza, lub wtarcie roztworu wosku białego (2°%) w benzynie.
Bardzo trwałe jest platynowanie odbitek w kąpieli następującej: 1 litr wody destylowanej 2 gr. chlorku platynowo potasowego 2 gr. chlorku rtęciawego (sublimatu) 18 gr. kwasu cytrynowego 12 kropel 10% roztworu bromku potasowego.
W tej kąpieli nabierają odbitki wykwintnego tonu sepjowo brunatnego, który po wypłukaniu odbitek jest trwały zupełnie. Barwienie siarczkiem sodowym uchodzi za nietrwałe, ale tylko wtedy, gdy siarczek zawiera podsiarczyn skutkiem przechowywania we wilgoci. Czysty i suchy siarczek sodowy daje piękne tony sepjowe, trwałe zupełnie. Odbitkę (niezgarbowaną) blichuje się naprzód w roztworze: 1 litr wody 40 gr. żelazicjanku potasowego czerw. 10 gr. bromku potasowego.
Roztworu tego można używać kilkakrotnie, a przechowywać go należy w ciemności. Gdy obraz srebrowy zbieleje znacznie (chociaż niezawsze znika doszczętnie), płucze się odbitkę kilka minut we wodzie dla usunięcia żółtego zabarwienia świateł i tonuje się następnie w roztworze siarczku sodowego. Aby go dłuższy czas przechować bez rozkładu, należy go rozpuścić w roztworze stężonym, n. p. wziąć 100 gr. siarczku na 400 cm3 wody. Z tego roztworu zapasowego bierze się do użytku 50 cm3 na litr wody i tonuje się w nim zblichowane odbitki aż do uzyskania zabarwienia ciepło sepjowego, poczem się płucze przez 15 minut we wodzie kilka razy zmienianej.
Warstewka papierów zarówno bromosrebrowych jak chlorobromowych składa się prawie zawsze z żelatyny (czasem z maranty); wskazane jest zatem uczynić ją odporniejszą na uszkodzenia mechaniczne i na wpływy atmosferyczne, a to przez zgarbowanie jej 5% roztworem formaliny lub 3% ałunu chromowego ; po tym ostatnim należy ją 3 razy przepłukać we wodzie.
Suszenie odbitek niezgarbowanych odbywać się może tylko wisząco (na kleszczykach na drut nawleczonych) lub leżąco na bibule, obrazkiem na zewnątrz. Odbitki zgarbowane suszyć można na arkuszykach bibuły, a nawet przy piecu, oczywiście nie gorącym. Aby odbitki dużych rozmiarów nie kurczyły się i nie fałdowały po wyschnięciu, można je, mokre jeszcze, przykleić brzeżkami za pośrednictwem pasków mocnego papieru do rysownicy lub płaskiej deski, a po wyschnięciu obciąć ostrym nożykiem brzeżki przyklejone.
Niektóre sole żelazawe, n. p. żelazicytrynian amonowy *) przechodzą w świetle w sól żelazową, co można wyzyskać dla otrzymania odbitek fotograficznych, i to nietylko z negatywu, ale także wprost z pozytywu.
Cjanotypja należy do tych sposobów i daje odbitki niebieskie na tle białem, przyczem zaletą jej jest łatwość i taniość przyrządzania. Przy świetle sztucznem powleka się zwykły papier (do pisartfa lub rysunkowy) mieszaniną w równych częściach roztworów A i B, które osobno przechowywane są trwałe, po zmieszaniu ze sobą jednak utrzymać się długo nie dadzą. A : 35 gr. żelazicjanku potasowego czerwonego na 200 cm3 wody. B : 50 gr. źelazicytrynianu amonowego na 200 cm3 wody.
Oba roztwory należy przechowywać w ciemności, a nadto dobrze zakorkować, gdyż roztwór B nieraz pleśnieje **). Zmieszawszy je w miseczce, rozpina się papier pluskiewkami na stole lub na rysownicy, i penzlem w oprawie drewnianej (nie blaszanej), zwitkiem waty, lub gąbką, rozsmarowuje się płyn po papierze równomiernie, poczem wiesza się do wysuszenia, a penzel i miseczkę myje się dobrze natychmiast. Po 15-30 minutach papier jest już suchy i można go użyć do kopjowania, pokrajawszy go we formaty stosowne.
Pod negatywem szklanym kopjuje się papier cjanotypowy bardzo szybko: w słońcu 2-5 minut, w cieniu 10-30 minut. Na tle papieru żółto zielonawem ukazuje się obraz niebiesko biały, wygląda zatem pozornie negatywny ; po zanurzeniu jednak papieru do zimnej wody pojawia się odrazu barwa niebieska, światła wypłukują się ze żółtego zabarwienia, i po kilkakrotnem zmienianiu wody odbitka jest „wywołana” i utrwalona zarazem. Wywoływanie zatem odbywa się w czystej wodzie, podobnież utrwalanie. Obraz składa się z t. zw. błękitu Turnbulla; zanurzeniem odbitki w 1% roztwór jakiegokolwiek kwasu (n. p. solnego, cytrynowego) można ton uczynić ciemniejszym i świetniejszym. Ten sam roztwór przywraca głęboką barwę niebieską odbitkom cjanotypowym, które zeszarzały, wisząc przez długi czas w silnem świetle dziennem. Osłabić można natomiast pojedyncze części lub całe odbitki w słabym (1/ao/o) roztworze zasad (amonjaku, sody, etc.).
Fjołkowo niebieskie odcienie odbitek otrzymany, jeżeli do roztworu B dodamy amonjaku. Czarne zabarwienie uzyskuje się przez zanurzenie gotowych odbitek cjanotypowych do 3% roztworu amonjaku (NH3), wodorotlenku potasowego (KHO), lub sody (NaCO3), aż zupełnie zbieleją, poczem się je płucze i wkłada do 4% roztworu kwasu galasowego *), gdzie obraz pojawia się na nowo w tonie czarnym. Następnie przechodzą odbitki do roztworu kwasu solnego i po wypłukaniu we wodzie są gotowe.
Kwasu galasowego użyć można do otrzymywania kopij odrazu w kolorze czarnym. W tym celu sporządza się ciepły roztwór 5 gr. żelatyny (w listkach) w 50 cm3 wody wrzącej i miesza się z roztworem: 10 gr. chlorku żelazowego 5 gr. siarkanu (witrjolu) żelazawego 9 gr. kwasu winowego 100 cm3 wody.
Po przecedzeniu mieszaniny przez watę powleka się nią zapomocą gąbki papier przy świetle sztucznem i suszy szybko bez światła w miejscu dość ciepłem.
Kopjuje się niemal tak długo, jak na papierze celoidynowym. Gdy tło papieru zbieleje, wywołuje się odbitkę w roztworze: 1 gr. kwasu galasowego, 1/2 gr. kwasu szczawiowego 1 litr wody.
W tym wołaczu obraz występuje czarno na tle białem i po krótkiem wypłukaniu we wodzie jest gotowy. Sposób ten daje odbitki pozytywne wprost z pozytywów, n. p. z przeźroczy, pism, druków na cienkim papierze i t. p., podczas gdy sposobem cjanotypowym otrzymujemy białe pismo na tle niebieskiem.
Odbitki cjanotypowe z negatywów można otrzymać także w barwie sepiowej, jeżeli do roztworu naczulającego dodamy azotanu srebrowego. W tym celu rozpuszcza się 3 gr. żelatyny w 50 cm3 wody wrzącej i zaraz miesza się z roztworem : 12 gr. żelazicytrynianu amonowego (zielonego) 2 gr. kwasu winowego 100 cm3 wody.
Dodawszy do ciepłej jeszcze mieszaniny roztwór 5 gr. azotanu srebrowego w 50 cm3 wody, smaruje się nią zapomocą gąbki papier przy świetle sztucznem i suszy. Papier ten kopjuje bardzo szybko, brunatniejąc pod wpływem światła. Po wykopjowaniu zanurza się odbitki do zimnej wody, w której obraz występuje widoczniej. Po krótkiem utrwaleniu w 2% roztworze podsiarczynu sodowego, gdzie barwa sepjowo brunatna nieco ciemnieje, płucze się odbitki we wodzie i suszy.
Z pism lub druków można tym sposobem sporządzić sobie negatywy na cienkim papierze, a z nich kopjować odbitki pozytywne.
Sposób właśnie naszkicowany można przez niewielkie zmiany zastosować do otrzymywania odbitek, różniących się wyglądem bardzo mało od odbitek platynowych. Obraz tworzy strąt srebrowy w tonie platynowo czarnym lub sepjowo brunatnym. Składnikiem światłoczułym jest jednak nie związek srebra lecz sól żelazawa, podobnie jak w sposobie platynowym; dla odróżnienia zatem od tego ostatniego nazywa się ten sposób argentotypowym lub argyrotypowym.
Rozróżniamy argyrotypię czarną i sepjową, zależnie od składników i od rodzaju koloidu. Barwy cieplejsze dają koloidy roślinne, zimniejsze zaś koloidy zwierzęce. Dobry przepis jest następujący:
W moździerzyku porcelanowym rozciera się 1 gr. krochmalu marantowego (arrow-root) z 10cm3 wody i mieszając ciągle, dolewa się 75 cm3 wody wrzącej, poczem zaraz dodaje się 15 gr. szczawianu żelazawego *) i po rozpuszczeniu cedzi się przez płótno. Osobno rozpuszcza się 4 gr. azotanu srebra w 25 cm3 wody. Oba roztwory zapasowe, chronione od światła, dadzą się przechować przez kilka tygodni.
Do użytku miesza się 8 cm3 pierwszego z 2 cm3 drugiego roztworu *) w moździerzyku porcelanowym, i smaruje mieszaniną tą przy świetle sztucznem zapomocą gąbki lub penzla papier, rozpięty gładko pluskiewkami na stole lub rysownicy, podłożywszy podeń papier pakunkowy. Po równem rozsmarowaniu należy papier wysuszyć jak najszybciej, np. przy piecu lub nad płomieniem spirytusowym.
Obraz jest podczas kopjowania słabo widoczny; występuje wyraźniej nieco po chuchnięciu, lepiej jednak nie stosować wilgoci, lecz suchą odbitkę wywołać w roztworze 15% szczawianu potasowego **). Na 30 cm3 tego wołacza dodaje się 2 krople kwasu azotowego stężonego i 3-4 krople roztworu 4% dwuchromianu potasowego. Im miększy i cieńszy jest negatyw, tem więcej należy dodać dwuchromianu. Wywoływać należy penzlem, smarując nim raz koło razu odbitkę, położoną ukośnie na czystej szybce szklanej. Obraz pojawia się szybko w tonie ciepło brunatnym, poczem zaraz należy go dobrze wypłukać, a potem przez minutę utrwalać w roztworze 1 cm3 kwasu azotowego na 150 cm3 wody. Opłukawszy ponownie, można odbitkę wysuszyć, alboteż przemienić obraz srebrowy na platynowy w kąpieli, podanej na str. 118. Po platynowaniu należy utrwalić w roztworze 10% podsiarczynu sodowego i następnie dobrze wypłukać we wodzie.
Inny sposób sporządzania papieru argyrotypowego jest następujący: Papier dobrze klejowany (lub przed użyciem powleczony 2% ciepłym roztworem żelatyny i wysuszony) smaruje się przy świetle sztucznem mieszaniną: 20 gr. żelazicytrynianu amonowego 5 gr. szczawianu potasowego 100 cm3 wody destylowanej.
Po szybkiem wysuszeniu kopjuje się aż do uzyskania słabo widocznego obrazu, który wywołuje się, zależnie od zamierzonego tonu, w jednym z dwóch roztworów: Na tony niebiesko czarne: 20 gr. szczawianu potasowego 1 1/2 gr. azotanu srebrowego 100 cm3 wody przegotowanej. Na tony sepjowe: 7 gr. boraksu 1 1/2 gr. azotanu srebrowego 100 cm3 wody przegotowanej.
Tak w jednym jak i w drugim z tych wołaczów tworzy się przy nastawianiu osad, który należy amonjakiem rozpuścić.
Po wywołaniu, najlepiej penzlem lub zwitkiem waty, należy odbitkę starannie wypłukać we wodzie, gdyż osobne utrwalanie nie jest tu potrzebne.
Są także w handlu gotowe do użytku papiery (Sepia-Blitz, Platinoid, etc.), wyrabiane fabrycznie według sposobów powyżej naszkicowanych, sporządzanie ich własnoręcznie jest jednak łatwe.
Zasada chemiczna, na której sposób platynowy polega, jest dość prosta, korzysta bowiem z czułości na światło organicznych soli żelazawych i z własności ich, rozdzielania na składniki niektórych soli platynowych w obecności szczawianów metali lekkich. Światło rozdziela np. szczawian żelazawy Fe2 [C2O4]3 na szczawian żelazowy 2[FeC2O4] i na dwutlenek węgla 2[CO2], a chlorek platynopotasowy (K2PtCl4) pod wpływem owego szczawianu żelazowego rozpada się na platynę metaliczną i chlorek potasowy, przyczem powstaje napowrót szczawian żelazawy, a nadto chlorek żelaza, według równania: 6[FeC2O4] + 3[K2PtCl4] = 2[Fe2(C2O4)3] + Fe2Cl6 + 6[KCi] + 3 Pt.
To wydzielanie platyny metalicznej nastąpić może albo już podczas kopjowania, albo dopiero przy „wywoływaniu” odbitki ; rozróżniamy zatem papiery platynowe wywoływane i wykopjowujące.
Ponieważ obraz tworzy platyna metaliczna w postaci strątu czarnego lub brunatnego, odbitki platynowe nie mogą uledz ani zblednięciu ani zmianom chemicznym, posiadają zatem wartość ze względu na swą niezniszczalność.
Aby zarówno składniki chemiczne, potrzebne do wytworzenia obrazu, jak i sama platyna metaliczna, mogły się na papierze utrzymać, musi być powleczony warstewką ciał klejowatych, jak np. żelatyną, gumą, żywicą, przyczem rodzaj tych ciał ma wpływ na ton odbitki. Papiery klejowane żelatyną dają odbitki niebieskawo czarne, podczas gdy tony odbitek na papierze powleczonym skrobją skłaniają się ku odcieniom cieplejszym, brunatnawym i sepjowym.
Przyrządzanie papieru pod odbitki platynowe nie należy do zajęć trudnych - jedynie krótka trwałość papieru naczulonego jest czasem własnością niekorzystną. Są ponadto w handlu gotowe do kopjowania papiery platynowe kilku dobrych fabryk, a przeróbka ich jest bardzo łatwa.
Papier platynowy Pizzighellego (Hesekiel, Jacoby), sprzedawany bywa w szczelnych puszkach blaszanych, w których znajduje się nieco chlorku wapniowego celem ustrzeżenia papieru od wilgoci, zmniejszającej jego trwałość przed użyciem. Dla kopij z negatywów silnych i kontrastowych należy papier przed użyciem wysuszyć dodatkowo nad lampką spirytusową, lub przy ciepłym piecu, podobnież kopjować należy w miejscu suchem i w dobrze osuszonej kopjoramce. Obraz po wykopjowaniu jest słabo widoczny; występuje żółto na tle cytrynowem, osądzenie zatem wymaga pewnej wprawy. Po wykopjowaniu wystarczy odbitkę potrzymać przez minutę nad parą wody wrzącej (nietylko gorącej), aby obraz wystąpił w pełnej sile.
Do klisz słabych, mdłych, cienkich, korzystniej natomiast jest użyć papieru nieco wilgotnego, który wprawdzie kopjuje znacznie powolniej, ale obraz już podczas kopjowania występuje w tonie czarnym; chuchnięcie kilkakrotne, lub krótkie potrzymanie kopji nad parą, daje pełną siłę odbitce.
Po wykopjowaniu (i ewentualnie wywołaniu) należy odbitki utrwalić w roztworze 2% kwasu solnego, zmieniając dwukrotnie ten roztwór co dwie minuty, poczem się płucze dokładnie we wodzie często zmienianej.
Gdyby odbitki okazały się nieco za jasne, bez siły dostatecznej, można je wzmocnić przez zanurzenie w mieszaninę : 50 cm3 szczawianu potasu (1 : 3), 10 cm3 witrjolu żelaza (1 : 3) i 30 cm3 roztworu kwasu solnego . (2%) użytego już pierwszy raz do utrwalania.
Po uzyskaniu siły żądanej utrwala się znowu odbitki jak poprzednio, poczem się płucze.
Papier platynowy wiedeński (Continental - Co. Wien) jest znacznie łatwiejszy w użyciu, gdyż nie wymaga nawet chronienia od wilgoci, a kopjuje odrazu do pełnej siły bez wywoływania nad parą. Odbitki utrwala się również w kwasie solnym, lub też w mieszaninie: 100 cm3 wody, 1 gr. kwasu fosforowego i 10 gr. soli kuchennej. Daje tony ciepło czarne.
Jakkolwiek papiery kupne istnieją w różnych gatunkach, zarówno co do powierzchni mniej lub więcej szorstkiej, jak i co do tonów odbitek gotowych, to przecie większą rozmaitość można osiągnąć, przygotowując papier własnoręcznie. Wtedy ma się wybór nieograniczony wszelkich gatunków papieru, czy to szorstkich, czy gładkich, białych lub odpowiednio zabarwionych ; ponadto ma się możność dostosowania papieru do charakteru negatywu, względnie do zamierzonego wyglądu odbitki, ma się wolny wybór tonu kopij, zimniejszego lub cieplejszego, a wreszcie oszczędza się znacznie na kosztach.
Wybrawszy odpowiedni papier rysunkowy lub akwareIowy, można go użyć wprost do nałożenia warstewki światłoczułej ; zwykle jednak papiery surowe zawierają zbyt mało kleju, wskutek czego zużyłyby wiele drogiego płynu naczulającego, któryby w nie wsiąkał w znacznym stopniu; a odbitki wyglądałyby wobec tego bezsilne, z cieniami zapadłymi i światłami zamglonemi. Wskazane jest zatem przeznaczone do odbitek platynowych papiery przedewszystkiem klejować zapomocą roztworu krochmalu, żelatyny, dekstryny, itp. ciał. Bardzo dobre wyniki daje arrow-root (maranta). W naczyniu porcelanowem rozrabia się 3 gr. arrow-rootu z łyżką wody i tę papkę wlewa się wśród ciągłego mieszania do 100 cm3 wody wrzącej. Gdy ten klej jest już gęsty i przejrzysty, zostawia się go do ostygnięcia. Tymczasem rozpina się wybrany arkusz papieru pluskiewkami na stole lub desce, podkładając czysty papier pakunkowy nieco większych rozmiarów, i penzlem szczecinowym lub gąbeczką rozsmarowuje się klej równomiernie. Potem wyrównywa się nakład kleju miękkim szerokim penzlem (lintownikiem fig. 69), we wszystkich kierunkach i w końcu wiesza papier do wysuszenia. Tak samo postępuje się z dalszymi papierami, oznaczając oczywiście stronę klejowaną, np. krzyżykiem na rożku papieru. Papiery klejowane są trwałe, można zatem klejować odrazu większą ich ilość na zapas. Papiery bardzo grube i szorstkie (torszony) dobrze jest klejować dwukrotnie. Niektóre fabryki dostarczają klejowanych już papierów pod odbitki platynowe.
Naczulanie papieru odbywać się musi przy świetle sztucznem (lub przy żółtem dziennem) i wymaga takich roztworów: A. Chlorek platynopotasowy 1 gr. woda przekroplona 6 cm3 B. Szczawian żelazosodowy 10 gr. woda przekroplona 20 cm3 C. Dwuchromian potasowy V, gr. woda przekroplona 20 cm3 D. Chlorek rtęci (sublimat) 1 gr. woda przekroplona 20 gr.
Do wszystkich powyższych roztworów używać najlepiej flaszek we formie kroplomierzów. Roztwór A powinien mieć barwę rubinową i jest trwały, jakkolwiek po długiem przechowywaniu osadza na ścianach flaszeczki nieco czarnego strątu platyny metalicznej. Szmaragdowo zielony roztwór B rozkłada się na świetle, należy go zatem przechowywać w miejscu ciemnem i we flaszeczce ze szkła żółtego, a nastawiać przy świetle sztucznem. Roztwór C jest jasno żółty, korzystne jest również trzymać go we flaszeczce żółtej. Roztwór D, barwy białawej jest silną trucizną.
Do uzyskania odbitek w tonie czarnym z klisz normalnych, silnych, miesza się w moździerzyku porcelanowym: 4 cm3 roztworu A. 6 cm3 roztworu B. 3 krople roztworu C.
Ilość ta wystarcza na powleczenie arkusza papieru 40 X cm. względnie na cztery arkuszyki 18 X 24 cm. Przy świetle lampy, lub przy świetle dziennem za szybą żółtą, rozsmarowuje się mieszaninę po papierze (klejowanym poprzednio i suchym) zapomocą miękkiego penzla szczecinowego w oprawie drewnianej (nie blaszanej), nakładając płyn obficie pociągnięciami penzla raz koło razu możliwie równomiernie, poczem się drugim penzlem (lintownikiem) z włosów borsuczych tak długo wyrównywa we wszystkich kierunkach, dopóki z powierzchni papieru nie zniknie zupełnie wszelki połysk wilgotny. Wtedy natychmiast należy papier wysuszyć szybko przy piecu ciepłym lub nad lampką spirytusową. Wyrównywanie za krótkie lintownikiem spowodowałoby ziarnistość kopij z powodu wykrystalizowania roztworu po wysuszeniu.
Papier tak przygotowany da się kilka dni utrzymać; najlepiej przechowywać go w szczelnej puszce blaszanej, a na dno jej dać szczyptę chlorku wapniowego dla odciągnięcia powietrzu w puszce wilgoci.
Barwa odbitek jest czysto czarna lub brunatnawa. Papier zupełnie suchy kopjuje ciepło czarno, nachuchany zaś daje kopje o tonie nieco zimniejszym. Silne, soczyste odbitki uzyskać się dadzą na papierze suchym zupełnie.
Roztwór C (dwuchromianu) czyni papier nieco trwalszym, ale podwyższa kontrasty, dając odbitki twardsze; do klisz słabych lub mdłych korzystne zatem będzie podwyższyć dodatek roztworu C aż na 6 do 10 kropel.
Chcąc uzyskać odbitki miękkie, szare, mające wygląd ołówkowych, należy do mieszaniny roztworów dodać 2-4 cm3 wody przekroplonej. Natomiast, aby osiągnąć kopje w pięknych tonach brunatnawych i sepjowych, należy dodać do mieszaniny 5 kropel roztworu D (sublimatu).
Po wykopjowaniu utrwala się w kąpieli z kwasu solnego (2%), trzykrotnie co pięć minut zmienianej, a potem płucze się w często zmienianej wodzie czystej i suszy.
Sposób powyższy nadaje się szczególnie wtedy, gdy mamy negatywy silne, kontrastowe i gdy możemy zużyć naczulony papier w przeciągu jednego lub dwóch dni po sporządzeniu, gdyż papier starszy daje nieraz odbitki mdłe, zamglone.
Papiery trwalsze daje sposób z wywoływaniem.
W tym celu powlekamy papier tylko szczawianem żelazawym i chlorkiem platyny; kopja ukazuje się w tonie blado brunatnawym, gdyż powstaje jedynie obraz żelazowy i dopiero należy go przeprowadzić w platynowy zapomocą wywołania w roztworze szczawianu potasowego.
Do naczulenia papieru służy wtedy oprócz roztworu A (platyna) jeszcze roztwór żelazowo ołowiowy*). (Bleieisenlosung).
Do użytku miesza się: 2 cm3 roztworu A, 3 cm3 roztworu żelazowo ołowiowego 2 cm3 wody przekroplonej 2 krople roztworu C.
Do uzyskania tonów sepjowych służy kilka kropel roztworu D; do podwyższenia kontrastówu odbitek z klisz słabych należy zwiększyć na 4-8 kropel dodatek roztworu C.
Mieszaninę rozsmarowuje się na papierze zupełnie w takiż sposób, jak wyżej omówiono, wystarczy tu jednak krótkie wyrównanie pokładu lintownikiem. Gdy połysk wilgotny zniknie z powierzchni (za 10 minut), suszy się papier szybko, poczem jest trwały przez czas dość długi.
Kopjować należy dopóty, aż wszystkie szczegóły w półtonach ukażą się blado brunatno na tle żółtem (naturalnie kontrolować to należy w świetle silnie przyćmionem). Potem następuje wołanie przy lampie lub w żółtem świetle dziennem, do czego służy: szczawian potasowy obojętny 30 gr. woda przekroplona 100 cm3 po rozpuszczeniu zupełnem dodaje się jeszcze gliceryny 30 cm3.
Do użytku rozcieńcza się ten wołacz trzykrotną lub nawet pięciokrotną ilością wody; im bardziej jest rozwodniony, tem twardsze daje obrazy, im zaś mniej go rozcieńczymy, tem miększe będą odbitki. Pamiętać także należy, aby wołacz ten miał przynajmniej ciepłotę pokoju, gdyż za zimny nie daje szczegółów w światłach. Wołacza można tylko raz użyć. Wywołuje się odbitki mniejsze przez zanurzenie we wołaczu nalanym do czystej czarki, poruszając nią ustawicznie i uważając, aby na kopji nie osiadały bańki powietrza. Po 1-2 minutach uzyskuje obraz pełną siłę. Obrazki większe wywołuje się penzlem, opierając je na szybce szklanej ukośnie stojącej, lub na czarce odwróconej dnem do góry. Pełnym wołacza penzlem przeciąga się odbitkę raz koło razu, naprzód w kierunku poziomym, potem w pionowym, maczając na nowo penzel po każdem przeciągnięciu. Wkońcu wyrównywa się pociągnięcia, nie maczając już penzla we wołaczu. W ten sposób można wywołać bez smug i plam odbitki nawet bardzo duże.
Po wywołaniu zanurza się nieopłukane odbitki wprost do utrwalacza z kwasu solnego (2%), zmieniając go trzykrotnie, jak wyżej podano.
Taki papier platynowy do wywoływania jest także w handlu gotowy do użytku; dobrocią odznacza się szczególnie wyrób angielski (Platinotype Company).
Bardzo piękne odbitki lekko błyszczące w tonie sepjowym otrzymać można przez użycie cytrynjanu rtęci, który sporządza się z 1 gr. żółtego tlenku rtęci, rozpuszczonego w roztworze kwasu cytrynowego (7 gr. na 30 cm3 wody), ogrzewając go w parownicy aż do rozpuszczenia się tlenku. Ponadto rozpuszcza się 20 gr. szczawianu żelazawo amonowego w 20 cm3 wody i dodaje się 6 cm3 roztworu kwasu szczawiowego (1 : 10).
Papier klejować należy nie skrobją, lecz żelatyną, smarując go obficie (lub oblewając) 5% roztworem żelatyny, poczem się suszy. Do naczulania miesza się poniższe roztwory. 4 cm3 roztworu szczawianu j. w. 2 cm3 roztworu cytrynjanu rtęci j. w. 4 cm3 roztworu (A) platyny i 2 cm3 wody przekreślonej.
Mieszaninę tę smaruje się szerokim miękkim penzlem na papier, rozpięty pluskiewkami na desce, i po wyrównaniu suszy się szybko nad płomykiem spirytusowym lub przy dość ciepłym piecu.
Kopje na papierze bardzo suchym są ledwie słabo widoczne i należy je wywołać w szczawianie potasu. Skoro jednak papier pozostawimy przed kopjowaniem przez czas jakiś w miejscu otwartem (bez światła), nabierze on z powietrza wilgoci dostatecznej, aby potem wykopjować zupełnie w tonie sepjowym; ewentualnie wystarczy kilkakrotne chuchnięcie na odbitkę.
Wykopjowane obrazki utrwala się w kwasie solnym, jak wyżej podano, poczem się je płucze i suszy. Jeżeli wilgotne odbitki pozostawimy przez czas pewien w miejscu ciepłem (np. w pobliżu pieca lub nad parą), żelatyna nadtopi się, przez co uzyskamy po wysuszeniu pewien połysk obrazków. Przez powleczenie suchych już obrazków lakierem damarowym lub zandrakowym można uzyskać wyższy stopień połysku.
Sposób z platyną we wołaczu jest może najbardziej polecenia godny ze sposobów własnoręcznego przygotowania papieru, gdyż papier taki jest o wiele trwalszy przed kopjowaniem, nie wymaga suchości przy kopjowaniu, a daje łatwą kontrolę kopjowania. Obraz jest dobrze widoczny i daje odbitki o pięknych matowych cieniach obok czystych świateł; wreszcie jest to najtańszy ze sposobów platynowych, gdyż zużywa tylko tyle platyny, ile jej potrzeba do utworzenia obrazu. Ton odbitek jest czarny do brunatnawego.
Do klejowania papieru służy arrow-root w sposób wyżej podany, nie należy jednak zbyt grubo klejować, gdyż platyna spływałaby z obrazu przy wołaniu. Naczulanie odbywa się przez nakładanie penzlem mieszaniny: 10 cm3 roztworu żelazawo ołowiowego (j. w.) 1 cm3 roztworu platyny (A).
Do klisz bardzo silnych i kontrastowych można dodać nadto 5-10 cm3 wody przekroplonej. Przy suszeniu wyższa ciepłota nie jest potrzebna; jedynie, gdyby papier po pół godzinie jeszcze nie wysechł, należy przyśpieszyć wyschnięcie ciepłotą podwyższoną.
Wywołuje się w roztworze szczawiano fosforanowym, który dostosować należy do charakteru negatywu, np.: do klisz silnych: słabych: 240 cm3 240 cm3 wody przekreślonej, 75 gr. 35 gr. szczawianu potasu (obojętn.), 8 gr. 12 gr. fosforanu potasowego, 1 gr. 1 gr. siarkanu sodowego.
Roztwory te są trwałe. Do użytku bierze się na każdych 10 cm3 jednego z tych roztworów 1 cm3 roztworu platyny (A) i wywołuje się przez położenie kopij, obrazem w dół, na wołacz nalany do czarki, lub przez nakładanie wołacza penzlem, jak poprzednio opisano. Po wywołaniu kilku obrazków należy wołacz zasilić dodatkiem kilku kropel roztworu A. Dla zwiększenia kontrastów można dodać na każdych 10 cm3 wołacza 2-4 cm3 gliceryny; na odwrót, aby z negatywów zbyt silnych otrzymać odbitki miększe, należy papier po wykopjowaniu włożyć na kilka minut między arkuszyki bibuły wilgotnej i potem dopiero wywołać.
Oprócz powyżej naszkicowanych są jeszcze i inne sposoby, jak np. z wywoływaniem gorącem itp., nie przedstawiają jednak szczególnych korzyści. Natomiast poruszona przez Kosela myśl kilkakrotnego kopjowania, podobnie jak w sposobie gumowym, może nieraz oddać usługi, np. w wypadkach, w których zależy na wydobyciu jaknajwiększej siły w kopji, lub też, gdy idzie o stworzenie obrazka w dwóch tonach pokrewnych, jak np. w ciepło czarnym i sepjowym. Wtedy po naczuleniu papieru, wykopjowaniu, wywołaniu i wysuszeniu, naczula się go po raz drugi (mieszaniną taką samą, lub do zamierzonego celu zmienioną). Oczywiście należy negatyw opatrzyć znaczkami na brzegach, któreby się na obrazku wykopjowały i pozwoliły na dokładne dostosowanie konturów przy kopjowaniu powtórnem do konturów już za pierwszym razem wykopjowanych.
Ponieważ wszelkie „wkraczania osobiste" są w sposobach platynowych nietylko niełatwe, ale i bardzo zwodnicze pod względem efektu, należy do odbitek platynowych wybierać negatywy nienaganne pod każdym względem, a więc dobrze wyświetlone i wywołane, wolne od plam, skaz i zamgleń, najlepiej nie wzmacniane ani nie osłabiane, gdyż tylko odbitki z klisz dobrych mogą dać obrazki o tym wyglądzie wykwintnym, „grawiurowym”, właściwym platynotypji, który ją postawił w rzędzie najcenniejszych sposobów pozytywnych.
Pigmenty oznaczają barwiki, stąd pigmentowymi są w szerszeni znaczeniu wyrazu także sposoby gumowe, olejowe, pinatypowe i inne. Jednak nazwa pigmentowego utarła się w znaczeniu ściślejszem dla sposobu pigmentowo żelatynowego; zasadniczymi zatem składnikami jest tu żelatyna z barwikiem czyli pigmentem, a ponieważ sposób pigmentowy należy do chromianowych, trzecim składnikiem niezbędnym jest dwuchromian.
Żelatyna, napojona dwuchromianem potasu, sodu lub amonu, i po wysuszeniu wystawiona na działanie światła, traci swą rozpuszczalność we wodzie ciepłej na tych miejscach, na które światło działało. Jeżeli zatem żelatynę w dwuchromianie naczuloną i zabarwioną naświetlimy pod negatywem, a potem poczniemy wymywać we wodzie ciepłej, na miejscach zupełnie nienaświetlonych (czarnych na negatywie) rozpuści się żelatyna wraz z barwikiem doszczętnie, na miejscach nawpół naświetlonych (w półtonach negatywu) rozpuści się tylko część jej, dalej od negatywu leżąca, a na miejscach zupełnie naświetlonych (przejrzyste partje negatywu) nie rozpuści się wcale, zatrzymując w sobie barwik. Otrzymalibyśmy zatem po wykopjowaniu z negatywu obraz pozytywny, złożony z grubej warstwy żelatyny z barwikiem w cieniach, z cienkiej takiejże warstwy w półtonach iz miejsc pustych w światłach. Aby się ten podobny do koronki obraz nie rwał i nie rozlatywał, musimy żelatynę umieścić na jakiemś utrzymującem ją podłożu, np. na papierze, celuloidzie itp.
Używszy celuloidu, jako podłoża, będziemy leżącą na nim żelatynę zabarwioną kopjowali przez celuloid, to znaczy: położymy ją na negatyw celuloidową stroną w dół, a to z tego powodu, że w półtonach, jak wiemy, zgarbuje się tylko część warstwy, bliższa negatywowi, dalej bowiem światło nie dojdzie; otóż musimy tę zgarbowaną stronę warstwy utrzymać na celuloidzie. W razie przeciwnym, gdybyśmy kopjowali od strony żelatyny, górna jej część byłaby wprawdzie w półświatłach zgarbowana, ale dolna, pod nią leżąca, rozpuściłaby się we wodzie ciepłej i porwałaby za sobą tę górną, nam potrzebną, gdyż ta część górna nie miałaby się na czem utrzymać.
Gdybyśmy użyli papieru, jako podłoża dla zabarwionej żelatyny, musielibyśmy z tych samych powodów kopjować przez papier; to jednak w praktyce nie jest korzystne, gdyż przedewszystkiem obrazki tak uzyskane byłyby z natury rzeczy odwrócone prawą stroną na lewo, a ponadto papier taki wymagałby bardzo długiego kopjowania, gdyż po naczuleniu w dwuchromianie byłby koloru silnie żółtego, trudno przepuszczającego promienie światła, wreszcie ów dwuchromian w miarę naświetlania zamieniałby się w brunatny nadtlenek chromu, jeszcze trudniej światło przepuszczający. Zatem z papierowych kopij pigmentowych musimy przed wywołaniem przenieść żelatynę na inny papier, na którym ją dopiero wywołamy. Widzimy z tego, że zastosowanie celuloidu jako podkładki ułatwia znacznie całe postępowanie i tem się najpierw zajmiemy.
Błony pigmentowe są to cienkie, przejrzyste błony celuloidowe, powleczone warstwą żelatyny z domieszką barwika (pigmentu). Są w handlu w różnych kolorach, zatem barwa odbitki da się wybrać dowolnie w dość szerokich granicach, odpowiednio do zamierzonego efektu. Zarówno błony jak papiery pigmentowe nabywa się jeszcze nieuczulone, zatem przechowywać je można bez chronienia przed światłem; natomiast szkodliwa jest wilgoć i wyziewy gazów (świetlnego lub formaliny), gdyż zgarbowałyby żelatynę już przed naświetleniem.
Do naczulania służy 2-3% roztwór wodny dwuchromianu potasu, sodu lub amonu. Najmniej polecenia godny jest dwuchromian potasu, gdyż jako trudno rozpuszczalny, może wykrystalizować w żelatynie schnącej i uczynić ją niezdatną do użytku. Naczulanie przedsiębierzemy przy przyciemnionem świetle dziennem, lub przy jasnem sztucznem. Roztwór dwuchromianu*) wlewamy w obfitej ilości do czarki i układamy arkuszyk błony pigmentowej warstwą wgórę, przyczem wskazane jest użyć przyrządów metalowych, znanych pod nazwą napinaczów błon (Filmstrecker), (fig. 70), gdyż sucha żelatyna powoduje zwijanie się błony warstwą do środka, po nasiąknięciu zaś płynem naczulającym poczyna się odwijać warstwą na zewnątrz, zatem trudno błonę podczas naczulania utrzymać płasko bez takich przyrządów.
#R73{fig. 70}
Podczas tego naczulania poruszamy lekko wanienkę, aby usunąć osiadające nieraz na warstwie pigmentowej bańki powietrza; po 1-2 minutach wyjmujemy nasiąkłe dwuchromianem błony i wieszamy wraz z napinaczami do wyschnięcia w miejscu suchem, przewiewnem, niezbyt ciepłem, dobrze chronionem od światła i wyziewów kloacznych, amonjaku, formaliny, gazu świetlnego i tp. Schnięcie powinno trwać najwyżej trzy godziny; dłuższe bywa przyczyną późniejszego zamglenia odbitek i trudnego wywoływania, za szybkie zaś może spowodować odskoczenie warstwy żelatynowej od celuloidu już przed kopjowaniem.
Błony wysuszone przechować najlepiej w kopjoramie, aby płasko leżały; kopjować je zaś należy w najbliższych dwóch lub trzech dniach, gdyż dłużej nie są zdatne do użytku. Ponieważ zawierają w sobie barwiki (pigmenty) ciemne, postęp kopjowania nie jest dla oka dostrzegalny; aby więc módz ocenić, o ile kopjowanie postąpiło i kiedy jest dostateczne, musimy użyć przyrządu, któryby podczas kopjowania mierzył nam ilość światła, jaka działa na błonę, czyli światłomierza (Photometer, Kopieruhr).
Światłomierze są w handlu w różnych konstrukcjach (Vogel, Fernande, Printmeter); zasadą ich jest szereg pól różnej przejrzystości, opatrzonych cyframi porządkowemi. Sporządzić można taki światłomierz z kilku pasków papieru białego równej szerokości, lecz coraz krótszych, naklejonych na sobie jak figura, np. dziesięciu:
#C74
Najdłuższy pasek oznaczamy na końcu wystającym cyfrą 1, następny krótszy cyfrą 2, dalsze 3, 4, 5, 6, aż do 10. Obciąwszy te paski na brzegach równo, umieszczamy je za czystą szybką szklaną w małej kopjoramce, a pod nie kładziemy odpowiednio długi skrawek papieru celoidynowego (lub aristo). Inny arkuszyk tegoż papieru podkładamy w drugiej kopjoramce pod negatyw, z którego chcemy mieć odbitkę pigmentową. Wystawiwszy obie kopjoramki równocześnie na światło dzienne, kopjujemy dopóty, aż papier pod negatywem da obraz o sile prawie dostatecznej. Teraz patrzymy na pasek papieru, kopjujący się równocześnie pod naszym światłomierzem; spostrzeżemy na nim wykopjowanych kilka cyfr biało na tle ciemnem, np. cyfry 1, 2, 3. Cyfra 1 jest na tle prawie czarnem, cyfry 2 i 3 na słabszem, cyfra 4 ledwo jest widoczna na tle słabo zeszarzałem. Teraz wiemy już raz na zawsze, że ten nasz negatyw należy kopjować do cyfry 4 światłomierza, aby dobrą odbitkę otrzymać. (Inny negatyw wymagać może innej cyfry, np. 3 lub 6).
Założywszy następnie pod negatyw naczuloną błonę pigmentową, a pod światłomierz nowy skrawek papieru celoidynowego, wystawiamy oba równocześnie na działanie światła dziennego tak długo, aż pod światłomierzem wykopjuje się znowu cyfra 4 ledwo widoczna; wtedy i odbitka pigmentowa jest już wykopjowana. W miejscu przyciemnionem wyjmujemy błonę z kopjoramki, a opłukawszy ją we wodzie zimnej, wkładamy do czarki z wodą letnią (26-30° C.), warstwą żelatynową w dół i pozostawiamy spokojnie przez chwilę. W miejscach ciemnych lub półprzejrzystych negatywu, a więc słabo lub wcale nie naświetlonych na odbitce, poczyna wkrótce zabarwiona żelatyna rozpuszczać się we wodzie ciepłej; światła i półtony wymywają się coraz bardziej, aż uzyskamy obraz skończony. Wywoływanie to możemy przyśpieszyć lekkiem kołysaniem wanienki, lub dodaniem wody cieplejszej; trwać ono powinno tak długo, jak długo jeszcze zabarwiona żelatyna ścieka z odbitki. Opłukawszy ją potem w czystej wodzie, mamy gotową odbitkę pigmentową na błonie, niezmienną już, nie wymagającą zatem żadnego utrwalania. Jeżeli zamierzamy odbitkę tę pozostawić na błonie, jako przeźrocze, wieszamy ją na klamerce do wysuszenia, jeżeli jednak zamierzyliśmy sporządzić odbitkę papierową, musimy warstwę żelatynową przenieść na papier, pociągnięty żelatyną niegarbowaną.
Przenoszenie warstwy na taki papier żelatynowany (Uebertragpapier) odbywa się we wodzie letniej (nie ciepłej), do której zanurzyliśmy wywołaną odbitkę na błonie i nieco większy arkuszyk owego papieru. Zetknąwszy teraz pod wodą błonę warstwą barwną do warstwy żelatynowanej papieru, wyjmujemy je razem i położywszy między arkuszyki bibuły wolnej od guzów, wyciskamy nadmiar wody wyżymaczem (fig. 71) lub wałkiem gumowym, a zostawiwszy je w zetknięciu kilkanaście minut pod lekkim przyciskiem, wieszamy do wolnego wysuszenia. Po wyschnięciu zupełnem podnosimy scyzorykiem jeden rożek błony, która teraz da się z łatwością odjąć (o ile sama nie odskoczyła) od papieru, pozostawiając na nim błyszczącą barwną odbitkę, a samą błonę, czystą zupełnie, odrzucamy jako już niepotrzebną. Oto cały przebieg czynności przy sporządzaniu odbitek na błonach pigmentowych.
Zamiast błon użyć można także papieru z żelatyną i barwikiem. Papiery pigmentowe są prawie dwa razy tańsze,, niż takież błony, a wybór barw jest o wiele obfitszy; niektóre fabryki wyrabiają ten papier w kilkudziesięciu różnych kolorach, można zatem dobrać z łatwością odcień barwy, odpowiedni do danego przedmiotu. Kupne papiery pigmentowe składają się tylko z powłoki żelatyny z barwikiem, są zatem,, podobnie jak błony, nieuczulone jeszcze do kopjowania. Przechowywać je należy w miejscu chłodnem i suchem; gdyby latami przechowywane papiery, wyschnąwszy zbytnio, zrogowaciały i stały się kruche, łamliwe przy przecinaniu, należy je przed użyciem zostawić na kilka godzin w miejscu wilgotnem, gdzie odpowiednio zmiękną i dadzą się rozwijać ze zwojów bez złamania.
Papiery fabryczne przeznaczone są do negatywów silnych i kontrastowych. Przez rozcieńczenie naczulacza dwuchromianowego można je wprawdzie dostosować do negatywów nieco miększych, ale nie do wszystkich. Gdy idzie o sporządzenie wyraźnych odbitek pigmentowych z negatywów mdłych, potrzebny jest papier, zawierający więcej pigmentu a mniej żelatyny, niż zwykle. Służyć tu może papier fabryczny, przeznaczony do przeźroczy pigmentowych, jednak można także bez wielkich trudności zrobić samemu papier odpowiedni, przyczem ma się i tę korzyść, że można sobie dowolnie wybrać odcień barwy u takiego własnoręcznie sporządzonego papieru pigmentowego.
W tym celu zostawia się 25 gr. żelatyny (kuchennej w listkach) przez kilka godzin w 100 cm3 wody zimnej. Gdy żelatyna zmięknie zupełnie i nasiąknie wodą, ogrzewa się ją wraz z wodą (na łaźni wodnej), aby się rozpuściła najdokładniej, poczem dodaje się 3 gr. mydła i 5 gr. cukru. Jako barwików pigmentowych użyć najlepiej farb akwarelowych, białkowych lub tempera; dodaje się ich do żelatyny tyle, aby papier, nią posmarowany, był zabarwiony widocznie, lecz nie za ciemno. Zwilżone lekko w ciepłej wodzie arkuszyki zwykłego papieru do pisania kładzie się na poziomo leżące szybki szklane i nalewa się na nie ciepłego roztworu żelatyny z barwikiem, rozprowadzając go równo po papierze penzlem miękkim. Gdy żelatyna zetnie się w galaretę, zdejmuje się powleczone nią arkuszyki ze szybek i wiesza do suszenia. Dalszy tok postępowania z takimi papierami własnej roboty jest zupełnie taki, jak z fabrycznymi, a mianowicie wymagają po wyschnięciu uczulenia.
Naczulanie odbywa się przy świetle dziennem za szybą żółtą lub przy świetle sztucznem (lampy naftowe, żarówki elektryczne). Do negatywów normalnych służy przy naczulaniu 3% roztwór dwuchromianu*), do którego dodano tyle amonjaku, aby pomarańczowy płyn przeszedł w barwę słomiano żółtą. Zwijające się warstwą do środka arkuszyki papieru pigmentowego wkładamy do nalanego obficie w czarkę roztworu dwuchromianu i pozostawiamy je tak długo, aż się nietylko rozpłaszczą, ale nawet poczynają się odwijać warstwą na zewnątrz. Wtedy wyjmujemy je zkąpieli, kładziemy warstwą wdół na taflę szklaną, cynkową lub marmurową, przykrywamy płótnem kauczukowem lub silnym papierem i wyżymaczem wyciskamy nadmiar płynu, poczem wieszamy do wysuszenia w miejscu przewiewnem, dobrze chronionem od światła i wyziewów szkodliwych (amonjak, gaz świetlny, formalina).
Schnięcie powinno iść szybko, najwyżej w kilku godzinach ; papier schnący dłużej niż 6 godzin jest już nawpół zepsuty i do kopjowania niezdatny**). Po wysuszeniu da się papier utrzymać zaledwie 2-3 dni w lecie, a 5-8 dni w zimie; przechowywać go należy w miejscu chłodnem i bardzo suchem; dobrze jest także umieścić zapas naczulonych papierów w kopjoramce nieużywanej, gdzie leżą pod przyciskiem bez dostępu powietrza.
Kopjowanie odbywa się zapomocą światłomierza. Kopjuje się oczywiście nie przez papier, lecz warstą do warstwy, kładąc papier pigmentowy ciemną stroną na warstwę negatywu. Aby mocno naświetlone brzegi kopij nie odrywały się potem od papieru przy wywoływaniu, należy negatyw wokoło brzegów opatrzyć nieprzejrzystym rąbkiem, jużto oklejając je wokół (jak przeźrocza) papierem, jużto powlekając warstwę negatywu na brzegach farbą ciemną lub lakierem zabarwionym na kilka milimetrów szeroko. Po skopjowaniu zanurzamy papier naprzód do wody zimnej w świetle przyćmionem, aby wypłukać nadmiar dwuchromianu, a następnie przystępujemy do przeniesienia obrazu na inny papier.
Przenoszenie musi się odbyć przed wywołaniem jeszcze, gdyż inaczej półtony obrazu spłynęłyby podczas wołania. Do tego celu służy papier „pod przenoszenie pojedyncze" (Einfachubertragpapier), powleczony żelatyną zgarbowaną*), aby się podczas wołania we wodzie ciepłej nie rozpuściła. Zmiękłą we wodzie płuczkowej kopję przenosimy do drugiej wanienki ze zimną wodą i wkładamy do niej papier pod przenoszenie, poprzednio namoczony we wodzie ciepłej (35 - 45° C.). Zetknąwszy oba papiery pod wodą warstwami do siebie i wystrzegając się baniek powietrza, wyjmujemy je z czarki złączone razem i kładziemy na taflę szklaną, aby wyżymaczem wycisnąć nadmiar wody, przeciągając nim od środka papieru ku brzegom. Kładziemy je następnie pomiędzy arkusze czystej bibuły na 10-20 minut pod lekkim przyciskiem (n. p. w kopjoramce), poczem możemy rozpocząć wołanie.
Wywoływanie odbywa się we wodzie ciepłej, do czego z korzyścią użyć można czarki cynkowej, napełnionej wodą, ogrzewanej od spodu lampką spirytusową, podstawioną pod czarkę w pewnej odległości. Równie dobrze prowadzi do celu przygotowanie sobie zapasu wody ciepłej w innem naczyniu (np. samowar), z którego się wodę w miarę potrzeby wlewa do czarki. Do wody, na razie niezbyt ciepłej (około 30° C), zanurzamy oba złączone ze sobą papiery i pozostawiamy je, aż z pomiędzy ich brzegów pocznie występować żelatyna zabarwiona. Podniósłszy teraz paznokciem rożek papieru pigmentowego, chwytamy go, przeginając w kierunku przeciwnym i ściągamy pod wodą cały papier pigmentowy**), na którym zwykle widać słaby obraz negatywny, poczem go odrzucamy jako niepotrzebny. Cała warstwa obrazu utrzymuje się teraz na papierze pod przenoszenie. Przez kołysanie czarką, ewentualnie przez dodawanie wody cieplejszej, wymywamy rozpuszczalną żelatynę barwną dopóty, aż światła najwyższe będą czyste zupełnie, a po podniesieniu odbitki z wody przestaną z niej spływać smugi barwne. Teraz przepłukujemy obraz w czystej wodzie zimnej, poczem wieszamy go do wyschnięcia w miejscu niezbyt ciepłem.
Wołanie powinno iść powoli i ostrożnie, bez pośpiechu. Zaczynać je należy wodą niezbyt ciepłą; dopiero, gdyby to po kilkunastu minutach nie wystarczyło, użyć wody cieplejszej, lub próbować polewania nią odbitki z pewnej wysokości.
Szczególnie opornie idzie wołanie odbitek przekopjowanych, lub na papierze starym; wtedy próbować należy wody bardzo ciepłej a nawet gorącej, alboteż dodać do wody małą ilość sody lub amonjaku. Natomiast odbitki, kopjowane nieco za krótko, należy wołać we wodzie o ile możności chłodnej, aby nie wypłukać szczegółów w światłach.
Odbitki na papierze pod przenoszenie pojedyncze są odwrócone prawą stroną na lewo, o ile nie były kopjowane z negatywów papierowych, położonych warstwą na zewnątrz, lub też z tak samo ułożonych negatywów na błonach. We wielu wypadkach takie odwrócenie prawej i lewej strony obrazu nie jest niczem ujemnem ; jeżeli zaś zależy na tem, aby obraz nie był odwrócony, należy go po wywołaniu przenieść po raz wtóry. Wołanie wtedy musi się odbywać na takiem podłożu, z któregoby potem warstwa obrazu dała się przenieść na „papier pod przenoszenie powtórne". W takim wypadku musimy obraz wywołać na odpowiednim „papierze pod wywoływanie" (temporary support), któryby warstwy nie utrzymywał stale, nieodłącznie, lecz tylko podczas wołania.
Papier pod wywoływanie można nabyć w handlu gotowy do użytku; dobrze jest jednak przed użyciem przetrzeć go lekko roztworem 1 części wosku i 1 części kalafonji w 50 częściach benzyny, a potem zwitkiem waty wypolerować do suchości. Papieru tego można używać kilkakrotnie, jednak za każdym razem należy przetrzeć go roztworem wosku i wypolerować. Po woskowaniu zanurzamy papier pod wołanie we wodę zimną aż do złączenia go z kopją pigmentową. Odbywa się to w zupełnie ten sam sposób, jak z papierem pod przenoszenie pojedyncze; poczem się również tak samo wyciska nadmiar wody, zostawia oba warstwami złączone papiery czas jakiś pod przyciskiem, wkłada potem do wody ciepłej i po odjęciu papieru pigmentowego wywołuje w sposób zwykły.
Zamiast papieru można użyć pod wywoływanie także czystej szyby szklanej *), dobrze wymytej i natartej potem roztworem wosku w benzynie 1 : 20, który się flanelą poleruje prawie do suchości. Potem oblewa się taką szybę 1 % kolodjonem (sporządzonym z 50 części alkoholu 95%, z 50 części eteru etylowego i 1 części bawełny kolodjonowej), a po skrzepnięciu wkłada się szybę do zimnej wody, gdzie leży tak długo, aż znikną smugi tłustawe. Wtedy łączy się z nią pod wodą odbitkę, pigmentową warstwą do warstwy, wyciska się wyżymaczem, zostawia pod przyciskiem i wywołuje jak zwykle.
Przenoszenie powtórne, odbyć się może zaraz po wywołaniu, lub też po poprzedniem wysuszeniu odbitki i powtórnem zanurzeniu jej we wodę. Służy do tego celu papier, powleczony żelatyną niegarbowaną *) lub tylko lekko podgarbowaną, a więc inny, niż papier pod przenoszenie pojedyncze. Papier pod przenoszenie podwójne wkładamy przed użyciem do wody letniej, aż stanie się miękki i śliski; wtedy wyjmujemy go i wkładamy do innej czarki, w której we wodzie zimnej leży wywołana już odbitka pigmentowa (na papierze lub na szkle). Pod wodą łączymy oba papiery warstwami ze sobą, wyjmujemy je razem i wyżymamy lekko nadmiar wody, unikając nacisku, poczem wieszamy je do wysuszenia. Po wyschnięciu zupełnem dadzą się papiery bez trudności rozłączyć, jeżeli jeden z nich paznokciem podniesiemy i ściągniemy papier pod przenoszenie podwójne wraz z utrzymującym się na nim teraz silnie obrazem.
Przeźrocza pigmentowe odznaczają się ogromnie delikatnemi przejściami i doskonałą przeróbką półtonów i cieni; można je sporządzać jużto na błonach pigmentowych, nie przenosząc ich wcale na papier po wywołaniu, lecz zamykając między przeźroczystemi szybkami szklanemi, jużto przenosząc przed wywołaniem odbitki z papierów pigmentowych na szkło, powleczone warstewką żelatyny, którą po wysuszeniu zgarbowano (we formalinie 5%). Są także w handlu osobne sorty papierów pigmentowych do przeźroczy, zawierające większą niż zwykłe ilość barwika do uzyskania kontrastów silniejszych, przyczem niektóre z nich (Braun w Dornach) utrzymują się doskonale na czystem szkle bez powlekania go żelatyną. Przeźrocza pigmentowe nadają się z powodu swego bogactwa tonów nietylko do celów rzutniczych, lecz szczególnie dobrze także do sporządzania negatywów powiększonych. Gdy zależy na jak najściślejszej ostrości odbitek pigmentowych, należy je po naczuleniu w dwuchromianie nałożyć warstwą na czystą szybę szklaną, którą przedtem natarto olejkiem bobrowym lub mieszaniną 1 części żółci wołowej z 2 częściami alkoholu. Naczulanie wtedy musi trwać króciej i przerwane być w chwili, gdy papier zaczyna się prawie zupełnie w kąpieli rozpłaszczać. Wtedy kładziemy go na ową szybę szklaną, przykrywamy płótnem kauczukowem lub bibułą i wyciskamy niezbyt silnie wyżymaczem nadmiar wody, poczem odstawiamy szybę wraz z papierem do wysuszenia. Po zupełnem wyschnięciu da się papier odjąć bez trudności od szyby, przyczem ma powierzchnię błyszczącą, doskonale przylegającą do negatywu, wskutek czego umożliwia otrzymanie zupełnie ostrych odbitek.
Negatywy, do sposobu pigmentowego najprzydatniejsze, są silne, kontrastowe, o dobrej przeróbce cieni i półtonów i o pięknych światłach kończystych. Jednak i z negatywów mniej odpowiednich dadzą się uzyskać dobre odbitki pigmentowe, jeżeli odpowiednio dostosujemy kąpiel naczulającą. Do negatywów twardych, gęstych, zbyt silnych, użyjemy jako naczulacza silnego roztworu dwuchromianu (5-6%); do normalnych roztworu 3-4%, do słabych i mdłych tylko 1-2%. Oczywiście im słabszy jest roztwór dwuchromianu, tem mniejsza będzie czułość papieru i tem dłużej (czyli do tem wyższej cyfry światłomierza), będziemy musieli kopjować. Ponadto pamiętać należy, że nie wszystkie barwy papierów pigmentowych kopjują równie długo (do równych cyfr światłomierza); tony zimne wymagają kopjowania krótszego niż ciepłe. Najszybciej kopjują tony niebieskie i fjoletowe, potem zielonawe i czarne, dłużej ciepło czarne i sepjowe, najdłużej zaś brunatne i czerwonawe. Barwa niebieska np. kopjuje o połowę króciej niż ceglasta (Rótel).
Papier naczulony staje się z czasem, w miarę długości przechowywania, coraz czulszy i coraz trudniej rozpuszczalny we wodzie ciepłej, stąd też należy papier zużyć w dniach najbliższych po naczuleniu. Ponadto, jeżeli wykopjowane już papiery leżą czas dłuższy wolno przed wywołaniem, obraz przez ten czas wzmaga się ciągle na sile, zatem niejako kopjuje dalej bez wpływu światła.
Aby tych właściwości papieru pigmentowego przynajmniej częściowo uniknąć, należy go po naczuleniu i wysuszeniu chronić od przystępu powietrza i wilgoci, co najłatwiej uzyskać, przechowując naczulone papiery przed kopjowaniem, a potem przed wołaniem, w szczelnej puszce blaszanej, w której na dnie znajduje się szczypta chlorku wapniowego (calcium chloratum) dla odciągnięcia powietrzu wilgoci.
Papiery trwalsze można uzyskać, jeżeli do naczulacza dodamy kwasu cytrynowego. Do negatywów normalnych składamy kąpiel naczulającą w ten sposób: Dwuchromian potasowy 5 gr. . kwas cytrynowy 2 gr. woda przekroplona 250 cm3 amonjak 1/2 cm3.
Papiery, naczulone w kąpieli powyższej, dadzą się przechowywać (oczywiście bez światła) przez kilka tygodni bez utraty rozpuszczalności we wodzie ciepłej, a nadto można po wykopjowaniu zwlec kilka dni z wołaniem bez obawy wzmożenia się siły odbitek.
Kąpiel naczulająca, w jakikolwiek sposób przyrządzona, da się przechowywać długo i używać kilkakrotnie; gdy zmętnieje i zbrunatnieje, należy ją zastąpić świeżą. Podczas naczulania musi być jak najzimniejsza; w lecie należy ją chłodzić wrzuceniem kawałeczków lodu, gdyż żelatyna papierów rozpuściłaby się w naczulaczu zbyt ciepłym.
Papiery pigmentowe zawierają zwykle pigmenty światłotrwałe, dają więc odbitki niezmienne, nie blednące z czasem i nie rozkładające się pod wpływem powietrza. Ta trwałość w połączeniu z nadzwyczaj subtelnem oddaniem najdelikatniejszych odcieni tonów negatywu tworzy, obok dowolnego prawie doboru barw i podłoża, nieocenione zalety sposobu pigmentowego.
Papiery pod przenoszenie (zarówno pod pojedyncze, jak podwójne) są w handlu w różnych grubościach i o różnych powierzchniach, gładkie, ziarniste, chropawe; nadto istnieją i barwione, w tonie kremowym, niebieskawym, czerwonym etc., można więc sposobem pigmentowym wydobywać efekty bardzo piękne (n. p. zachód słońca w stalowo czarnym pigmencie na papierze czerwonym). Do retuszu odbitek pigmentowych, zakrywania plamek i tp. poprawek, najlepiej użyć farby, uzyskanej przez zwilżenie ciepłą wodą skrawka papieru pigmentowego nieuczulonego, oczywiście tej samej barwy co odbitka.
Polecane nieraz garbowanie odbitek po wywołaniu i opłukaniu jest zbyteczne, gdyż odbitka pigmentowa składa się wyłącznie z żelatyny zgarbowanej chromem pod wpływem światła, wszelką bowiem niezgarbowaną żelatynę rozpuściliśmy we wodzie ciepłej podczas wołania, które właśnie polega na wypłukiwaniu wszystkich rozpuszczalnych części obrazu. Takie dodatkowe garbowanie jest zatem niepotrzebne, a może być szkodliwe o tyle, że zbyt silnie zgarbowana żelatyna traci zupełnie wszelkie ślady lepkości, zatem mogłoby się zdarzyć, że z biegiem czasu warstewka obrazu odskoczyłaby od papieru pod przenoszenie.
Papiery bez przenoszenia nie są także niczem niemożliwem, czego dowodęm sposób gumowy. Są nadto w handlu papiery również żelatynowe, które wprost bez przenoszenia dają odbitki pigmentowe z wszelkimi szczegółami. Tu należą papiery Artigue’a, Fressona, Auto-Pasteli, papier Biihlera, Hochleimera i inne; niektóre z nich powleczone są naprzód czystą żelatyną bez barwika, a na nią dopiero napylony jest proszek pigmentu; inne mają zamiast żelatyny klej rybi, dekstrynę, marantę i inne koloidy, lub ich mieszaniny. Wszystkie te rodzaje papierów należą jednak już raczej do sposobu gumowego, nietylko ze względu na tok postępowania, lecz też z uwagi na wygląd odbitek, różniących się wybitnie od zwykłych pigmentowych brakiem miękkich przejść w półtonach a natomiast posiadających pewną obcą pigmentowi ziarnistość rysunku.
Sposób pigmentowy nadaje się dzięki swej niezmiernie długiej skali tonów nietylko do odbitek dużych, ale i do formatów najmniejszych, a droga pozornie długa, jaka prowadzi do uzyskania obrazów pigmentowych, jest w rzeczywistości krótka i nie trudna do opanowania. Świadczy o tem zresztą zdanie pochlebne, jakie ma o sposobie pigmentowym każdy, kto się nim zajął poważniej, choćby nawet ten sposób porzucił później dla innych, odpowiedniejszych osobiście jego celom szczególnym.
W r. 1887 podał Tomasz Manly do wiadomości publicznej wyniki swych prac nad nowym sposobem fotograficznym, który nazwał ozotypją. Papier klejowany, napojony dwuchromianem i solą manganawą, daje po skopjowaniu pod negatywem obraz brunatny, złożony z tlenku manganu, który może zgarbować przytkniętą doń warstwę żelatynową z barwikiem. Sposób ten jednak nie zyskał rozpowszechnienia, dopiero opatentowany przez Manly’ego w r. 1906 sposób uzyskiwania odbitek pigmentowych z obrazów srebrowych przy pomocy ozotypji zyskał uznanie ogólne.
Zabiegi są w zarysach ogólnych następujące : Odbitkę na dowolnym papierze srebrowym styka się z papierem pigmentowym, napojonym roztworem odpowiednim, skutkiem czego żelatyna doznaje zgarbowania na tych miejscach, gdzie na odbitce znajduje się srebro. Papier pigmentowy można zostawić na odbitce srebrowej i wywołać go na niej w sposób zwykły wodą ciepłą, albo też można go odłączyć i umieścić na papierze pod przenoszenie i dopiero na nim go wywołać. Zalety tego sposobu są więc bardzo doniosłe: oto bez udziału światła, zatem bez kopjowania, otrzymuje się odbitki pigmentowe i to nie odwrócone „na lewo”, lecz takie, jak w oryginale; nadto łatwo sporządzać można duże odbitki pigmentowe ze zwiększeń na papierze bromosrebrowym, duży negatyw bowiem nie jest tu potrzebny.
Roztwór ozonujący*), czyli garbik, składa się w zasadzie z dwuchromianu, bromku i żelazicjanku ze słabym dodatkiem kwasu. Wzajemny stosunek tych składników może być różny, zależnie od jakości papieru pigmentowego, od charakteru odbitki srebrowej i od wyniku zamierzonego. Na ogół najczęściej da wyniki dobre przepis następujący : 8 gr. dwuchromianu amonowego (lub potasowego), 6 gr. żelazicjanku potasowego czerwonego, 4 gr. bromku potasowego lub chlorku sodowego, 5 kropel kwasu solnego chem. czystego 500 cm3 wody.
Ponadto potrzebny jest do niektórych gatunków papieru pigmentowego dodatek ałunu, powodujący lekkie zgarbowanie żelatyny nawet w światłach najwyższych; również charakter odbitki bromowej, nieco twardej i zbyt kontrastowej, wymagać będzie stosownej dawki ałunu.
Jak wspomniano, można odbitki ozobromowe uzyskiwać z dowolnego, obrazu srebrowego; może to być zatem równie dobrze kopja bromosrebrowa, jak chlorobromosrebrowa lub na papierze srebrowym wykopjowującym. Mając kopję celoidynową, białkową lub aristo, należy ją po wykopjowaniu tylko utrwalić w podsiarczynie sodowym, ale nie tonować jej w kąpieli złotującej, potrzeba tu bowiem srebra metalicznego, a nie złota. Odbitka srebrowa powinna być jak najlepsza, gdyż od jej jakości zależy wygląd obrazu pigmentowego; wymagane są zatem kopje czyste, świetne i silne, o światłach niezamglonych i cieniach głębokich, z przejściami harmonijnemi w półtonach. Barwa strątu srebrowego jest obojętna; natomiast ważne jest, aby kopja była najdokładniej wypłukana ze śladów utrwalacza.
Papier pigmentowy może być gatunku dowolnego; wprawdzie niektóre wyroby mają żelatynę znacznie miększą od innych, ale różnice te łatwo można wyrównać zmienionym składem kąpieli garbikowej. Mniejsza zawartość dwuchromianu, dodatek ałunu, zwiększony dodatek kwasu, użycie chlorku zamiast bromku i dłuższe kąpanie papieru pigmentowego w garbiku daje odbitki miększe i delikatniejsze; twardsze natomiast i silniejsze uzyskuje się zwiększeniem ilości dwuchromianu, rozcieńczeniem kąpieli i krótszem kąpaniem.
Jeżeli obraz pigmentowy ma pozostać na pierwotnej odbitce srebrowej, należy przed użyciem zgarbować jej warstewkę żelatynową (względnie białkową) w 5% formalinie lub 3% ałunie chromowym i wypłukać we wodzie. Suche kopje srebrowe należy przed użyciem namoczyć we wodzie. Gdy się odbitkę srebrową kopjuje nową w celu uzyskania na niej obrazu ozobromowego, należy już przy kopjowaniu postarać się o to, aby miała wokoło brzeżki zupełnie białe *); w przeciwnym razie pigment odrywałby się od niej na brzegach przy wywoływaniu we wodzie ciepłej. Papier pigmentowy zanurza się do wanienki z nalanym w nią garbikiem (przy świetle dziennem) i pozostawia tam tak długo, aż pocznie się stroną barwną wyginać na zewnątrz (około 3 minuty); gdy idzie o kontrasty zwiększone, zostawia go się króciej.
Wyjąwszy tymczasem kopję srebrową z wody, kładzie się ją obrazem do góry na szybę szklaną lub gładką deskę, a wyjąwszy papier pigmentowy z garbika, kładzie się go pigmentem w dół na odbitkę, przytykając naprzód dolny brzeg pigmentu i opuszczając go zwolna na obraz srebrowy, aż się oba całe zetkną zupełnie ze sobą. Ważne jest, aby papierów po ułożeniu nie przesunąć już na sobie, co spowodowałoby kontury podwójne, gdyż garbik poczyna działać natychmiast po zetknięciu. Również należy nie dopuścić, aby między oboma papierami pozostały bańki powietrza. Gdy się kładzie papiery na sobie w sposób właśnie opisany, nie będzie potrzeba ich położenia poprawiać przez przesuwanie, ani nie osiądą bańki powietrza. Nakrywszy oba zetknięcia ze sobą papiery kilku arkuszami bibuły, wyciskamy z pomiędzy nich nadmiar płynu wałkiem gumowym i pozostawiamy je razem przez 15-20 minut pod lekkim przyciskiem (n. p. w kopjoramce). Za długie pozostawianie ich w styku nic nie szkodzi, za krótkie natomiast spowoduje zbyt małą siłę w cieniach.
Po wyjęciu z pod przycisku wkłada się oba złączone ze sobą papiery do wanienki z wodą ciepłą, a gdy z pomiędzy nich pocznie występować żelatyna zabarwiona, podnosi się rożek papieru pigmentowego nożykiem i gdy to nie napotyka na opór, ściąga się bez użycia siły cały papier pigmentowy z odbitki srebrowej, na której teraz pozostała przeważająca część warstwy pigmentowej. Dalsze wywoływanie we wodzie ciepłej odbywa się dokładnie w ten sam sposób, jak podano w rozdziale XIII, i tak samo postępuje się z wywołaną odbitką aż do wysuszenia. Jednak pod jej warstwą pigmentową pozostał obraz srebrowy, zmieniony teraz na ceglastego koloru żelazocjanek srebrowy. Można go albo zostawić pod barwikiem pigmentowym bez zmiany, albo, gdyby odbitka okazała się za mało kontrastową, przywrócić mu dowolnym wołaczem pierwotną barwę czarną, która podniesie siłę obrazka; albo wreszcie wydalić go, jako niepotrzebny, zapomocą osłabiacza farmerowskiego, poczem należy dobrze wypłukać.
W sposób właśnie opisany obraz pigmentowy pozostaje już trwale na odbitce srebrowej, która jako taka przestaje istnieć. Wspomnieliśmy jednak, że istnieje także drugi sposób: Papier pigmentowy można odjąć od odbitki srebrowej i wywołać go na innem podłożu. Kąpanie papieru w garbiku, zetknięcie z odbitką srebrową i pozostawienie obu złączonych ze sobą papierów odbywa się i w tym wypadku zupełnie tak samo, jak wyżej opisano; jednak po 5 - 10 minutach styku wkłada się oba papiery do zimnej wody, i podniósłszy po chwili nożykiem rożek papieru pigmentowego, odłącza go się od odbitki srebrowej, co nie napotyka zresztą na większe trudności. Do tejże wanienki wkłada się nieco większy arkuszyk papieru pod przenoszenia pojedyncze w sposobie pigmentowym, zatem opatrzonego warstewką żelatyny zgarbowanej. Usunąwszy z niego osiadające bańki powietrza, styka się pod wodą oba papiery warstwami do siebie; wyjąwszy je z wody i wycisnąwszy jej nadmiar wałkiem gumowym, zostawia się je w styku pod lekkim przyciskiem przez 15-20 minut, poczem się je zanurza we wanienkę z wodą letnią i postępuje dokładnie w taki sposób, jak przy wołaniu zwykłych pigmentów.
Odbitka srebrowa, z której zdjęliśmy papier pigmentowy po zetknięciu z nią, wygląda teraz niepięknie. Rysunek w światłach znikł, półtony są jasno ceglaste, a cienie nierzadko plamiste, marmurkowane czarno i czerwono. Wypłukawszy ją we wodzie kilkakrotnie zmienianej, zanurzamy ją we wołacz, gdzie rychło odzyskuje ton czarny, nieraz piękniejszy od pierwotnego. Po wypłukaniu ponownem (bez utrwalania) i wysuszeniu może ta sama kopja srebrowa służyć do sporządzania nowych odbitek ozobromowych. Po każdej dalszej odbitce utraci ona wprawdzie cząstkę szczegółów w światłach, jednak odbitka piękna i silna (np. bromosrebrowa), zniesie 10-15 kolejnych odbitek ozobromowych, nim stanie się do dalszego użytku niezdatną.
Oba sposoby, powyżej przedstawione, jakkolwiek nie skomplikowane, a w każdym razie łatwiejsze niż zwykły sposób pigmentowy, wymagają jednak odpowiedniego wprawienia się i gruntownego obznajomienia. Początkowo mogą się zdarzać niepowodzenia, które jednak nie leżą w metodzie, lecz w błędnem jej stosowaniu, lub w mylnym doborze materjałów. Wspomnieliśmy już, że niektóre fabrykaty papierów pigmentowych mają żelatynę miększą, inne silniej podgarbowaną; używając tych pierwszych, należy dodać do kąpieli garbikowej nieco ałunu (1 - 5 gr. na litr). Również charakter odbitki srebrowej wymaga uwzględnienia. Dla swego przepisu pierwotnego : 4 gr. dwuchromianu potasowego, 4 gr. żelazicjanku potasowego czerwonego, 4 gr. bromku potasowego 0.6 gr. kwasu cytrynowego, 100 cm3 wody 2 gr. ałunu potasowego, podał Manly następujące stopnie rozcieńczenia i długości kąpania w nim papieru pigmentowego, zależnie od charakteru odbitki srebrowej: Charakter kopji srebrowej: rozcieńczenie roztworu powyższego: czas kąpania pigmentu : silny, prawie twardy 1 : 3 , 1 1/2 minuty, za silny, ale z dobrymi półtonami 1 : 4, 2 ,, normalny i o dobrych stopniowaniach 1 : 5, 2 ,, nieco mdły (bez siły w cieniech) 1 : 6, 3 - 4 ,, za miękki i mdły 1 : 8, 5 ,,.
Równie dobrze da się dostrajać do charakteru odbitki srebrowej przepis garbika, podany na str. 154; lecz wówczas należy składniki rozpuścić nie w 500 cm3, lecz tylko w 100 cm3 wody. Zauważyć należy, że każdy płyn garbikowy da się przechować tylko dni kilkanaście.
Niektóre zalety ozobromji wzmiankowaliśmy już poprzednio; na podkreślenie zasługuje zupełna niezależność od światła dziennego, szybkość w otrzymaniu odbitki (niespełna pół godziny) i obrazy nie odwrócone pod względem prawej i lewej strony, co przy zwykłej metodzie pigmentowej wymagałoby przenoszenia dwukrotnego. Bardzo ważne jest i to, że nie potrzeba tu negatywu, wystarczy bowiem jakikolwiek pozytywny obraz srebrowy. Stąd między innemi nadaje się ozobromja do sporządzania odbitek z kupnych obrazków srebrowych, z kartek pocztowych na papierze bromosrebrowym i tp. Rzecz prosta, że nie musi się całego obrazka srebrowego używać do sporządzania ozobromu, gdyż można na wielkiej odbitce srebrowej położyć mały kawałek papieru pigmentowego.
Doniosłość ogromną przedstawia sposób ozobromowy także z tego względu, że w łatwy sposób umożliwia otrzymywanie zwiększeń pigmentowych z małych negatywów. Przy stosowaniu zwykłego sposobu pigmentowego należałoby w takim wypadku sporządzić z małego negatywu przeźrocze na szkle, z tego przeźrocza negatyw powiększony i dopiero z tego negatywu kopjować odbitkę pigmentową. Stosując natomiast ozobromję, wystarczy z małego negatywu zrobić powiększenie na papierze bromosrebrowym i na tem zwiększeniu wprost uzyskać obraz pigmentowy. W wypadkach, w których szczególnie zależy na szybkości, polecano nawet, aby dla zyskania na czasie nie utrwalać powiększonego obrazu na papierze bromosrebrowym, lecz po opłukaniu go z wołacza zetknąć odrazu z papierem pigmentowym.
Dalsze prace nad odbitkami ozobromowemi, jak suszenie, retusz etc., odbywają się zupełnie tak samo, jak przy zwykłej metodzie pigmentowej, opisanej w rozdziale XIII. Nadzwyczaj wdzięczny sposób otrzymywania przeźroczy sposobem ozobromowym omówiony jest w rozdziale o przeźroczach.
Sporządzanie odbitek fotograficznych zapomocą chromu i gumy (lub żelatyny) z domieszką barwików, polega, jak wiadomo, na własności niektórych soli chromowych rozkładania się chemicznego *) pod wpływem światła i garbowania gumy względnie żelatyny w miejscach, na które światło działało.
Skoro mieszaninę gumy arabskiej, dwuchromianu i farby nałożymy na papier i po wysuszeniu naświetlimy pod negatywem, staje się warstwa gumowa mniej lub więcej nierozpuszczalną we wodzie, odpowiednio do stopnia działania światła. Pod przeźroczystemi miejscami negatywu zgarbuje zupełnie gumę nadtlenek chromowy, powstały pod wpływem światła, w mniej przeźroczystych partjach negatywu zgarbuje ją częściowo, a pod zupełnie krytemi (czarnemi) miejscami negatywu zachowa guma swą całą rozpuszczalność we wodzie, gdyż tam światło wcale nie doszło. Wykopjowana odbitka, włożona do wody, „wywoła się" w niej, gdyż guma w miejscach nienaświetlonych rozpuści się zupełnie i spłynie wraz z barwikiem; w słabo naświetlonych rozmoknie częściowo i tylko część barwika puści, zatrzymując resztę, w naświetlonych zaś pozostanie w całości na papierze wraz z barwikiem. W ten sposób otrzymamy kopję zupełną w tonie dowolnie obranym. Skoro wywołana odbitka raz wyschnie, jest już potem nierozpuszczalna we wodzie.
Sposób gumowy jest powinowaty z pigmentowym, gdyż oba polegają na garbowaniu koloidu przez nadtlenek chromu (Cr3O6) powstały pod wpływem światła z rozkładającego się dwuchromianu. Zamiast gumy zastosować można klej rybi, krochmal, białko, dykstrynę, pektynę i inne koloidy; guma przytem ma tę zaletę, że da się wywoływać we wodzie zimnej. Zasadnicza różnica leży jednak w stosunku grubości warstwy: guma daje warstwę nadzwyczaj cienką, podczas gdy żelatyna w sposobie pigmentowym ma warstwę około 20 razy grubszą niż gumowa. Cienkie warstwy żelatyny nie prowadziłyby do rezultatów, gdyż żelatyna pod wpływem nadtlenku chromowego garbuje się zupełnie, a guma garbuje się tylko zależnie od stopnia działania światła, okazując różne stopnie rozpuszczalności i zdolności nasiąkania wodą. Dlatego też guma nie wymaga przenoszenia warstwy, aby dać półtony, podczas gdy pigment z żelatyną musi być przed wywołaniem przeniesiony na inny papier.
Sposób pigmentowy polega więc na tworzeniu się reljewów (wypukłości) w grubej warstwie żelatyny, gumowy zaś na rozpuszczalności gumy w różnym stopniu, odpowiednio do działanią światła. W odbitce pigmentowej mamy już gotowy reljew ze stopniowaniami, przedstawiającemi nam siłę tonów poszczególnych; przy wywoływaniu więc nie możemy o tyle wpływać na jego przebieg, aby siłę tonów regulować dowolnie, gdyż posiadamy jedynie reljew, który tylko należy z żelatyny naświetlonej oczyścić. W odbitkach gumowych natomiast mamy wolne pole wpływania na tok wywoływania: pozostawiając odbitkę dłuższy czas we wodzie, lub używając środków energiczniejszych (wata, penzel, potasz etc.), możemy całą skalę tonów dowolnie przesunąć.
Zalety te posiada jednak sposób gumowy tylko na papierze własnoręcznie przygotowanym; papier kupny, nawpół gotowy, jakkolwiek wygodny, wszystkich zalet posiadać nie może, gdyż właśnie uproszczenia i udogodnienia, jakie on daje, osiągnięte są na koszt niektórych zalet. Wystarczy tylko wymienić najzupełniej wolny wybór barwy, jaką chcemy nadać obrazowi, tak samo nieograniczony wybór gatunków papieru, czy to białych, czy tonowanych, gładkich, szorstkich czy gruboziarnistych, ogromną wolność we wołaniu, wreszcie małe koszty, gdyż papier własnoręcznie preparowany może być tak tani, jak żaden inny papier fotograficzny.
Guma, chrom, farba, papier, kwas, oto nieliczne materjały, jednak gruntownej znajomości wymagające. Przepisów na sporządzanie roztworu gumy jest wiele i niemal wszystkie dają dobre wyniki *), ze względu jednak, że roztwór gęsty dłużej się konserwuje i że łatwo go w razie potrzeby rozrzedzić wodą, korzystne jest sporządzić sobie roztwór o ile możności gęsty.
Do flaszki z szyjką szeroką, obejmującej 1/4 litra (= 250 cm3) wody, wsypuje się 100 gramów gumy arabskiej w ziarnkach i dolewa się wody ciepłej aż do napełnienia flaszki. Dodawszy 1 cm3 karbolu, lizoformu, lub 1 gr. salicylu dla konserwacji, obwiązuje się ujście flaszki szczelnie pęcherzem. Flaszkę zostawia się przez kilka dni leżącą, obracając od czasu do czasu, aby się guma rozpuściła dokładnie; poczem można gęsty płyn przecisnąć przez płótno.
Drugim roztworem zapasowym jest chrom, jak się krótko nazywa roztwór dwuchromianu we wodzie. Początkowo używano nasyconego roztworu dwuchromianu potasowego; jednak lepszy jest, jako czulszy, dwuchromian amonowy [Ammonium bichromicum Cr2O7(NH4)2]. Jest znacznie łatwiej rozpuszczalny, niż potasowy, a jako hygroskopijny, nie wykrystalizuje tak łatwo na suchym papierze. Roztworu zgęszczonego (1 : 4) nie można polecać, gdyż jest co najwyżej o 1/4 czulszy od 15-procentowego. Do flaszki o pojemności 1/4 litra (= 250 cm3) wsypuje się 35 gramów dwuchromianu amonowego w kryształkach, dodaje się 2 gramy węglanu potasowego i dolewa wody destylowanej aż do napełnienia flaszki. Roztwór ten jest trwały, przechowywany w ciemności **).
Jako kąpiel oczyszczająca odbitki gumowe służy 5% roztwór dwusiarczynu sodowego (Natrium bisulphurosum), potasowego (Kalium metabisulphurosum), albo dwusiarczynu acetonu (Acetonsulfit-Bayer), albo obojętnego siarczynu sodowego, zakwaszonego dawką odpowiednią kwasu solnego, cytrynowego etc., albo gotowego ługu siarczynowego (Saure Sulfitlauge). Najlepiej użyć tu roztworu dwusiarczynu.
Guma arabska jestto zaschły sok, wypływający sam przez się z drzewo afrykańskiej odmiany akacji; w handlu jest w różnych jakościach we formie grudek lub ziarnek mniej lub więcej przejrzystych, białych lub żółtych. Da klejenia używa się przeważnie gumy sproszkowanej, gdyż wtedy łatwiej rozpuszcza się we wodzie, do fotogramów gumowych nie można jednak sproszkowanej polecać, gdyż zawiera w tej formie zawsze dość znaczną ilość pyłu, zanieczyszczającego odbitki; z tegoż powodu nie jest wskazane kupować gnmę już rozpuszczoną, przeznaczoną do klejenia, wtedy bowiem zawiera często dodatki dekstryny, cukru i innych ciał. Najlepiej brać gumę w dużych ziarnach białych lub brunatnych. Główną częścią składową gumy jest kwas arabinowy, związany z wapniem i potasem. Przez ogrzanie do 120° C. staje się guma we wodzie nierozpuszczalną. Roztwór gumy rozkłada się zwolna w przystępie powietrza; świeża guma ma smak mdły i słabo kwaśną reakcję, a nieraz już po kilku dniach kwaśnieje i rzednie, i wtedy nie można jej do procesu gumowego używać. Do konserwowania dodaje się kwasu salicylowego, karbolowego, lub lizolu, który można sodą zobojętnić. Im roztwór gumy jest gęstszy, tern dłużej da się bez rozkładu przechować. W miejscu wilgotnem przechowywany często pokrywa się pleśnią).
Farby, w sposobie gumowym używane, nie powinny oddziaływać chemicznie ani same na siebie wzajemnie, ani na chrom, ani zmieniać się pod wpływem siarczynu; następnie muszą być trwałe, nie blednąc ani nie zmieniać odcienia pod wpływem światła, wreszcie powinny być bardzo rozdrobnione, aby się dały równomiernie po papierze rozprowadzić, a pomimo to nie czepiać się tak silnie papieru, aby nie dały się potem zupełnie zmyć w miejscach, na które światło nie działało. Wygodne są farby akwarelowe, „tempera" i białkowe w tubkach cynowych lub w muszelkach, o ile tylko odpowiadają warunkom co do trwałości etc. Farb sproszkowanych użyć można po przesianiu przez muślin. Do fotogramów gumowych używa się przeważnie farb kryjących, gdyż warstwa gumowa jest nadzwyczaj cienka, więc barwik musi mieć siłę znaczną, aby głębokość cieni była dostateczna. Do specjalnie zamierzonych efektów nadają się i barwiki lazurowe (niekryjące), podobnież do trójbarwnych obrazów gumowych.
Barw czystych, nie mieszanych, dość rzadko się używa; mieszanie jednak wymaga rutyny i znajomości barw, aby efekty zamierzone rzeczywiście osiągnąć. Na początek wystarczy farb niewiele, jednak tak dobranych, aby przez mieszanie dawały różne tony; przedewszystkiem należy tu czerń słoniowa lub lampowa, której dodaje się odpowiedniego tonu małą dawką czerwieni lub błękitu. Dalej bardzo przydatna jest umbra palona, błękit berliński, caput mortuum, sjena naturalna, wreszcie ugier palony. Temi sześciu farbami można utrzymać setki różnych tonów, mieszając je ze sobą odpowiednio. Z innych przydatny jest bronz Van Dycka, czerń obojętna, zieleń soczysta, fjolet żelazny, szara Paynego, zieleń szwajnfurcka i róż indyjski.
Pozostaje do omówienia papier. Od jakości jego zależy nietylko wygląd odbitki, ale i jej trwałość. Ze względu na liczne i długotrwałe kąpiele wodne, jakie odbitka musi przechodzić, papier nie powinien być słaby i kruchy; przy kopjowaniu kilkakrotnem nie powinien ponadto zmieniać swych wymiarów. Temu wymaganiu odpowiadają jednak nie wszystkie gatunki papierów; przedewszystkiem czerpane, nie przechodzące przez walce. Papiery maszynowe, wyrabiane w zwojach, rozciągają się po zmoczeniu znacznie w kierunku walcowania; nie jest to jednak wada, jeżeli tylko papier taki po wyschnięciu osiąga wymiary dokładnie te same, jakie miał przed zmoczeniem.
Najczęściej używane są papiery rysunkowe i przeznaczone do celów techniczno inżynierskich, ponadto akwarelowe. Nadają się do sposobu gumowego gładkie i szorstkie; gładsze do formatów małych, szorstkie i ziarniste do większych. Papier o powierzchni bardzo chropowatej nazywa się torszonem. Najlepsze są czerpane papiery Zandersa, specjalnie do sposobu gumowego wyrabiane; są doskonale klejowane i niemal nierozciągliwe. Klejowanie uskutecznia fabryka, dodając pewną ilość kleju do płynnej jeszcze masy papierowej, którą potem w arkusze przerabia, alboteż powleka klejem tylko powierzchnię papieru już prawie gotowego. Sposób pierwszy jest lepszy, zwłaszcza jeżeli używa się kleju zwierzęcego, a nie roślinnego. Tak klejowane papiery (animalisch geleimt) mogą w sposobie gumowym obejść się bez ponownego klejowania, o ile nie kopjuje się kilkakrotnie.
Klejowanie nietylko czyni papier trwalszym, zapobiegając rozmoknięciu w długotrwałych często kąpielach, lecz ponadto utrudnia wnikanie barwika we włókna papieru, któreby mogło być przyczyną odbitek mdłych, bezsilnych, z cieniami „zapadłymi" i światłami nieczystemi. Nieraz, pomimo używania silnych negatywów i kopjowania krótkiego, wychodzą odbitki o cieniach płytkich i światłach zamglonych; winą jest klejowanie niedostateczne, wskutek czego farba wnika wgłąb papieru i nie da się potem wymyć z włókien jego nawet w miejscach, w których powinien pozostać tylko czysty papier. Wtedy należy klejować ponownie.
Wydatność (grubość) klejowania nie jest bez znaczenia; na papierze za silnie klejowanym trzyma się farba tylko z trudnością, a więc klejowanie zbyt obfite, tak samo jak za skąpe, może być przyczyną odbitek mdłych, z tą jedynie różnicą, że światła czyste pozostaną. Papiery gruboziarniste, bibulaste, torszonowe, wymagają mocniejszego klejowania, niż gładkie i satynowane; ponieważ jednak szorstkość papieru utrudnia równomierne i dokładne rozsmarowanie gęstego roztworu kleju, lepiej jest klejować je roztworem rzadszym, a zato dwukrotnie. Dobrze jest klejować odrazu więcej papieru na zapas, gdyż papier klejowany trzyma się dobrze latami.
Do klejowania użyć można różnych koloidów; polecane były zarówno krochmale (ryżowy, arrow-root), jak guma, żelatyna, klej rybi, dekstryna, szelak, zandrak etc. Klej rybi (Syndetikon) jest dobry, jednak drogi; dekstryna, maranta i inne krochmale są za słabe ; żywice nie rozpuszczają się we wodzie i utrudniają utrzymywanie się farby; pozostaje żelatyna, klej koloński i guma arabska, i te są ogólnie używane. Klej koloński należy wraz z żelatyną i klejem stolarskim do zwierzęcych; jest czystszy od stolarskiego, a mniej czysty od żelatyny. Dobry klej koloński (pozłotniczy) ma kolor żółty i rozpuszcza się we wodzie ciepłej z łatwością. Do użytku bierze się 3 gramy kleju na 100 cm3 wody; po nasiąknięciu w zimnej wodzie ogrzewa się ją aż do rozpuszczenia kleju i ciepłym roztworem powleka się zapomocą penzla papier, rozpięty gładko pluskiewkami na stole. Ton żółtawy papieru tak klejowanego będzie we większości wypadków pożądany. Podobnież postępuje się z żelatyną, której bierze się roztwór 2-5%, odpowiednio do jakości papieru. Wystarcza zwykła żelatyna w listkach, sprzedawana w handlach korzennych; wybredniejsi mogą używać żelatyny (Nelsona), wyrabianej do celów fotograficznych. Aby uniknąć niewygody utrzymywania roztworu w ciepłocie podwyższonej, można dodać 2% wodorotlenku chloralowego (Chloralhydrat), przez co roztwór żelatyny nie tężeje nawet po oziębieniu.
Wszelkie koloidy muszą być zgarbowane, aby się łatwiej oparły wpływom mechanicznym. Powleczony żelatyną i suchy już papier garbuje się zapomocą formaliny, a to przez smarowanie papieru gąbką, maczaną obficie w 5% rozczynie formaliny. Wygodny sposób klejowania wypróbował F. Behrens, opierając się na spostrzeżeniu, że zgarbowana ałunem chromowym guma nie ścina się w roztworach, lecz dopiero po wyschnięciu staje się w wodzie nierozpuszczalną. Do klejenia służy wtedy ten roztwór gumy, który podano na str. 162, a nadto 5% roztwór ałunu chromowego. Na 4 części jego bierze się 1 część roztworu gumy i tą mieszaniną powleka się papier zapomocą penzla. Nadmiar ałunu jednak może na papierze pozostać i spowodować zgarbowanie także miejsc nienaświetlonych na odbitce, a więc ją zepsuć; dla pewności więc należy tak klejowany papier wypłukać dobrze we wodzie przed użyciem; formalina zaś złych następstw spowodować niemoże, gdyż aldehyd mrówkowy, jako gaz, ulatnia się już podczas schnięcia papieru. Przejdziemy teraz do powlekania papieru gumą i farbą.
Rouille-Ladeveze preparował papier od razu mieszaniną chromu, gumy i farby i sposób ten utrzymał się po dziś dzień jako najprostszy; a więc miesza się chrom i gumę z farbą i tą mieszaniną powleka się papier zapomocą penzla. Od stosunku wzajemnego ilości tych trzech składników zależny jest charakter odbitki. Im więcej dwuchromianu weźmiemy, tem szybciej papier kopjuje, ale i tem miększa skala tonów; im więcej farby, tem większa siła i większe kontrasty odbitki; im więcej gumy, tem, czystsze są światła i tem gruboziarnistszy rysunek. Początkujący najwięcej błądzą przez przesadnie wielką ilość farby, gdyż należy jej brać bardzo mało, N. p. papier, preparowany farbą czarną, nie powinien po wyschnięciu być bynajmniej czarny, lecz zielonawo szary (zielonawe zabarwienie pochodzi od żółtego chromu, który bardzo zmienia ton każdej farby, jednak tylko czasowo). Wystarczy uprzytomnić sobie, że na odbitce gotowej będą także i miejsca białe, a więc w przeciwieństwie do nich ciemne wyglądać będą czarno nawet przy bardzo małej ilości farby.
W miarce szklanej odmierzamy 5 cm3 roztworu gumy i na razie tylko połowę tej ilości wlewamy do moździerzyka porcelanowego, poczem dodajemy farby, rozcierając pałeczką, aż utworzy się jednostajna ciemna masa; potem dolewamy resztę gumy i znów rozcieramy. Następnie odmierzamy w miarce 3 cm3 roztworu dwuchromianu i dolewamy potrosze do miseczki, ciągle rozcierając. Papier przytwierdzamy na czterech rogach pluskiewkami do stołu, podłożywszy kilka arkuszy makulatury. Smaruje się najlepiej penzlem szerokim (fig. 71), a niezbyt miękkim, o włosie krótkim. Rozmieszawszy jeszcze raz pałeczką mieszaninę, nabieramy jej w penzel i smarujemy nią papier, zaczynając od środka na wszystkie strony. Powinno jej być tak mało, aby ledwie na pokrycie papieru wystarczyła. Gdy już cały papier jest posmarowany bez białych miejsc lub kałuż, wyrównywamy warstwę, jeżdżąc penzlem od brzegu do brzegu pionowo, potem poziomo, ukośnie i t. d., tak długo, aż wszystkie smugi i pasy znikną, a cała powierzchnia będzie jednostajna, o charakterystycznym połysku wilgotnym. Penzel przyciskamy coraz lżej, aż wreszcie odczuwamy opór, który sprawia guma, zaczynająca już przysychać. Wtedy należy penzel odjąć, gdyż dalsze smarowanie zebrałoby z papieru warstwę schnącą. Papier odpinamy ze stołu i wieszamy do wyschnięcia. Wpół mokrego nie można używać do kopjowania, gdyż daje odbitki zamglone. Suszyć należy w miejscu suchem, przewiewnem, chronionem naturalnie od światła dziennego i od gazów. Światło lampy lub świecy nie szkodzi. Suszyć można także przy piecu, ale niezbyt ciepłym, gdyż papier za szybko suszony kurczy się nierównomiernie.
Papier gumowy własnej preparacji daje odbitki bardzo kontrastowe; aby więc tę twardość złagodzić, potrzebne są negatywy miękkie, prawie mdłe, zwłaszcza przy kopjowaniu jednorazowem. Kopjując kilkakrotnie, można nawet z twardych negatywów otrzymać obrazki harmonijne. Negatyw mniej odpowiedni uwzględnimy przy preparowaniu papieru, biorąc odpowiednio zmienione stosunki farby i chromu; dla negatywów zbyt silnych mniej farby, a więcej chromu, dla słabych zaś odwrotnie.
Kopjowanie można przedsiębrać albo w świetle słońca albo w świetle rozprószonem. Kopiowane w słońcu odbitki wykazują miększy przebieg skali tonów i znaczniejszą ziarnistość, w cieniu zaś skala jest nieco twardsza, a półtony gładsze. Czas kopjowania zawisł podobnie, jak w pigmencie, także od koloru farb użytych. Tony czarne kopjują mniej więcej tak długo, jak papier celoidynowy; zielone króciej, niebieskie jeszcze króciej; brunatne natomiast kopjują dłużej, a czerwone nawet nieraz dwa razy tak długo. Postępu kopjowania zwykle nie widać; zatem kopjując „na pamięć", można się tak pomylić, że przekopjowana lub niedokopjowana odbitka uratować się już me da. Dlatego koniecznie posługiwać się należy światłomierzem *); kopjując bez niego „na oko“, nietylko doznaje się częstych niepowodzeń, lecz ponadto nie ma się możności zbadania ich przyczyny.
Odbitki wykopjowane najlepiej wołać zaraz, gdyż garbowanie gumy postępuje nadal, nawet bez udziału światła, zwłaszcza we wilgoci. Wywoływanie można przedsiębrać w pełnem świetle, gdyż przedewszystkiem wkłada się odbitkę do wody i wodą zimną się wywołuje, a mokra guma nie jest czuła na światło. Woda, w której leżą odbitki, zabarwia się wkrótce na żółto od rozpuszczającego się chromu i należy ją zastępie świeżą. Kołysząc lekko wanienką, aby usunąć bańki powietrza z powierzchni odbitki, pozostawiamy ją we wodzie przez czas dłuższy warstwą na dół, podnosząc ostrożnie od czasu do czasu z wody, aby zobaczyć, o ile wywoływanie postąpiło, to znaczy, o ile guma nienaświetlona rozpuściła się we wodzie i spłynęła z papieru wraz z farbą. Odbitki normalnie wykopjowane wywołują się powoli; po kilkunastu minutach pokazują się zaledwie zarysy obrazu i dopiero w 1-2 godzinach wołanie jest ukończone. Odbitka kopjowana za krótko wydaje się we wołaniu początkowo pozornie dobrą; obraz wyjaśnia się szybko, za parę minut wygląda prawie gotowy, ale za to w minutach następnych spływa farba naprzód z półtonów, a potem z cieni, i pozostaje czysty papier; co najwyżej czasem w cieniach najgłębszych nieco farby zostanie.
Odbitka przekopjowana zaledwie po 2-3 godzinach moknięcia we wodzie okazuje dopiero zarysy obrazu; zostawiamy ją więc we wodzie przez noc i na drugi dzień mamy zwykle kopję wywołaną, o ile nie była zbyt znacznie przekopjowana. Jeżeli i w tym długim (10-15 godzin) czasie nie wywoła się obraz znośny, próbujemy użyć wody cieplejszej, a gdy i to nie pomaga, zakwaszonej 1% kwasem (solnym lub innym), albo dodajemy do wody potaszu (węglanu potasowego), sody lub soli kuchennej (5%).
Podobne jest zastosowanie penzla. Dobrze jest mieć ich dwa lub trzy, każdy bardzo miękki, owłosie delikatnym. Pierwszym, najgrubszym, zaczynamy wywoływanie, przecierając leciutko leżącą we wodzie na dnie wanienki odbitkę *). Gdy to niezbyt pomaga, naciskamy trochę więcej, zawsze jednak ostrożnie, gdyż światła są bardzo delikatne i łatwo się ścierają, Sposób stosowania penzla może być różny: albo przeciągamy nim całą odbitkę raz koło razu od brzegu do brzegu pionowo i poziomo, alboteż prowadzimy po niej penzel w ruchach okrągłych. Do wybierania świateł służy penzel mniejszy, owłosie twardszym, jednak nie szczecinowy. Na odbitce wyjętej z wody zbieramy nim farbę w miejscach, które mają być jaśniejsze.
Przyglądając się odbitkom wywołanym już i suchym, spostrzeżemy często zmianę w ich barwie. Czarna ma odcień zielonawy, niebieska wygląda brudno, również jakby z domieszką zielonej i szarej. Podobnież i światła nie są często białe, lecz zabarwione żółtawo lub szarawo. Pochodzi to z pozostałych we warstwie związków chromu, z których chromian tlenku chromowego (Cr2O3 CrO3) jest brunatny, a tlenek chromowy (Cr2O3) zielonawo szary.
Do uwolnienia odbitek od nierozłożonych soli chromowych służą kąpiele oczyszczające. Pierwotnie używano do tego celu 8% roztworu ałunu potasowego (Al2K2SO4); lepszy jest ałun chromowy (K2SO4 + 3Cr2SO4) bo, jako fjołkowo zabarwiony, jest łatwy do rozpoznania w roztworach, a działając wydatniej, może być użyty w roztworze tylko 5%-owym. W podobnym celu służy - nie posiadający zresztą własności garbujących - dwusiarczyn sodowy (Natrum bisulphurosum, Na2 S2 O5) w 2% roztworze, lub sól kuchenna 5%. Po kąpieli oczyszczającej należy, celem wydalenia z papieru jej śladów, wypłukać odbitkę we wodzie, a po wysuszeniu można ją uważać za ostatecznie gotową, pominąwszy poprawki retuszem.
Spostrzeżenie Hennenberga (1892), że na wywołanej już i suchej warstwie gumowej można po nałożeniu nowej warstwy drugi raz kopjować, miało dla rozwoju sposobu gumowego znaczenie doniosłe. Kopjowanie jednokrotne bowiem nie zdoła oddać całej skali negatywu ; albo uzyskamy szczegóły w cieniach ze stratą świateł, alboteż (przy kopjowaniu długiem) uzyskamy wprawdzie światła szczegółowe, ale zato cienie będą jednolitą ciemną płaszczyzną. Jeżeli tedy, krótko kopjując, uzyskujemy szczegóły w cieniach, a przez dłuższe kopjowanie szczegóły świateł, to kopjując dwa razy różnie długo na jednym papierze, uzyskamy i cienie i światła. Kopjowanie dwukrotne wystarcza we wielu wypadkach, jednak nie we wszystkich; to też nie rzadko zastosowuje się kopjowanie trzy i czterokrotne. W kopji potrójnej jest zwykle skala o dostatecznej długości; kopjowanie pierwsze daje szczegóły w światłach, drugie w półtonach, trzecie w cieniach. Odpowiednio do tego modyfikujemy w kaźdem kopjowaniu ilość farby i długość jego trwania. Od czego zaczniemy, jest to na wygląd odbitki niemal bez wpływu; ponieważ jednak na warstwie gumowej następna warstwa trudniej się utrzymuje niż wprost na papierze, przeto zacząć najlepiej od cieni, czyli (jak się technicznie mówi) od kopjowania „siły”, poczem następują półtony, a na końcu światła, czyli „lazur”. Gdy światła kopiujemy farbą kryjącą, należy od nich zaczynać.
Kopjowanie kilkakrotne zmienia znacznie charakter gumy; w miejsce ziarnistości farby, wybitnej w kopjowaniu jednorazowem, warstwa jest jednolita, zamknięta naprzód w cieniach, a dalej i w światłach; obraz staje się ciężki i bardzo silny. Nie należy jednak zapominać, że z każdem kopjowaniem wzrasta i siła obrazu chromowego, którego ton brunatny nie do wszystkich barw jest stosowny. Przez działanie kąpieli oczyszczającej zmienia on wprawdzie barwę na szaro zieloną, ale i to wpływa na ton pierwotny użytej farby, przeważnie na niekorzyść. Tem się tłómaczy, dlaczego np. ton fjołkowy, bardzo pożądany do niektórych portretów, trudno w gumie otrzymać w czystości i świetności wymaganej; podobnież łamie się barwa niebieska i inne.
Ważną przy kopjowaniu rzeczą jest dokładne dostosowanie konturów negatywu do odbitki za każdem razem, gdyż kontury te muszą przy każdem kopjowaniu zupełnie się kryć, czyli dokładnie padać na siebie. Do tego celu można oklejić brzeżki negatywu czarnym papierem; obwódka ta wyjdzie biało na obrazku już za pierszem kopjowaniem i łatwo jest następnie negatyw tak do papieru (większego zwykle, niż negatyw) przyłożyć, aby w kopjoramie nigdzie ani linijka białego brzeżka poza negatyw nie wystawała. Niektórzy radzą sobie w ten sposób, że negatyw i dokładnie pod kątem prostym ucięty róg papieru wciskają w jeden kąt kopjoramy. Można także oznaczyć tuszem na brzegach negatywu odpowiednie znaczki, n. p. we formie -. -, przez co się one na odbitce wykopjują i potem, o ile papier nie jest zbyt gruby, łatwo jest w przeźroczy znaczki te do siebie dostosować*).
Kopjując kilkakrotnie, można za każdym razem użyć nieco innej farby, a takie, choćby nieznaczne, różnice w tonie barwy świateł i cieni są środkiem bardzo dzielnym do podniesienia efektu obrazu. N. p. obraz, kopjowany błękitem berlińskim, uzyskuje dopiero wtedy w cieniach soczystość i głębokość, gdy przy kopjowaniu cieni dodamy do farby błękitnej nieco czarnej, lub fjołkowo czarnej (Neutraltinte); podobnież czerwony ton sangwiny (Rótel) wymaga podniesienia cieni przez dodatek barwy brunatnej lub purpurowej. Jakich się farb użyje i jakich tomów, jest to zawisłe w pierwszej linji od tematu zdjęcia, a w dalszej od smaku artystycznego wykonawcy. W ogólności można powiedzieć, że tony zimniejsze nadają się do świateł, a ciepłe do cieni, jakkolwiek mogą tu być liczne wyjątki. Przez dobór odpowiedni kilku barw różnych można otrzymać obrazy o kolorach nieraz prawie naturalnych.
Do kopij w kilku barwach zaliczyć należy także fotogramy jednobarwne, lecz sporządzone na kolorowym papierze. Portrety wyglądają dobrze na tle żółtawem, efekty wieczorne w krajobrazach kopjowane czarno niebieską farbą na tle czerwonem. Podobnież użyć można dwu różnych barw w kopjowaniu kilkakrotnem. Krajobraz zimowy ze światłami żółtawemi a cieniami fjołkowymi da efekt bardzo piękny, pomimo, że może w naturze takich zestawień barw nie było.
Dla lubiących wygodę są w handlu papiery kilku fabryk, dające odbitki zbliżone do gumowych. Z nich papier Hochheimera znalazł dość licznych zwolenników, zwłaszcza wśród fotografów zawodowych, gdyż umożliwia otrzymanie całego szeregu odbitek w tonie dokładnie tym samym. Papier wygląda bardzo silnie zabarwiony, w przeźroczy jednak jest stosunkowo przejrzysty. W przeciwieństwie do typowego papieru gumowego posiada skalę wcale długą, a więc i negatywów wymaga dobrze przerobionych, kontrastowych, nawet twardych. Z negatywów miękkich otrzymuje się odbitki mdłe, monotonne. Wyrabiany jest w kilku kolorach; podkład papierowy jest gładki, lub szorstki i ziarnisty; do małych formatów przeznaczona jest osobna sorta papieru, dająca odbitki bardzo delikatne. Dokładny sposób użycia podaje fabryka; tu tylko wspomnieć wystarczy, że prócz polecanej przez fabrykę papki drzewnej, można z równą korzyścią użyć do wywoływania penzla.
Inne wyroby (Fresson, Artigue, Buhler), są co do efektu podobne, a sposób ich zużywania podany jest dokładnie przy każdym pakiecie tych papierów.
Sposób pigmentowy i ozobromowy ma za podstawę własność żelatyny zgarbowanej nierozpuszczania się we wodzie ciepłej i zatrzymywania w sobie barwika. Ponadto ma żelatyna (i inne koloidy) drugą cenną własność, a to przyjmowania lub odtrącania farb tłustych ze swej powierzchni zwilżonej, żależnie od stopnia jej zgarbowania. Na tej własności żelatyny polega światłodruk, podany przez Poitevin’a w roku 1855, a sposób olejowy nie jest niczem innem, jak wykonywaniem światłodruków na małą skalę bez urządzeń maszynowych.
Jeżeli papier żelatynowany (n. p. papier pod przenoszenie powtórne pigmentów) naczulimy w dwuchromianie według przepisu na str. 143 i wysuszymy, otrzymamy po wykopjowaniu pod negatywem obraz brunatny na tle żółtem. Po wypłukaniu we wodzie związków chromowych pozostanie na papierze tylko czysta żelatyna, zgarbowana najsilniej w cieniach obrazu, mniej w półtonach, a niezgarbowana prawie wcale w światłach. Ten niewidzialny dla oka obraz możemy zabarwić na kolor dowolny, jeżeli na papier mokry nałożymy farbę drukarską zapomocą wałka. Farba przylgnie tylko do miejsc zgarbowanych, a żelatyna wilgotna odtrąci ją w miejscach niezgarbowanych. Ponieważ stosowane są tu farby tłustawe, sposób ten otrzymał nazwę olejowego.
W praktyce sporządza się odbitki olejowe na dowolnym papierze, powleczonym warstewską żelatyny niezgarbowej*). Do powlekania papieru gładkiego służy 10% roztwór żelatyny, do ziarnistego i torszonowego wystarczy 6-8%. Żelatynę w listkach (kuchenną, lub Nelsona) moczy się naprzód przez godzinę we wodzie zimnej, poczem ogrzewa się wodę i miesza w niej żelatynę aż do zupełnego rozpuszczenia. Papier, rozpięty gładko na desce pluskiewkami lub przypinkami szklanemi (fig. 72), smaruje się ciepłym roztworem żelatyny zapomocą gąbki lub penzla szerokiego. Papiery gładkie mniejszych rozmiarów można także żelatynować w ten sposób, że ciepły roztwór kładzie się arkuszyk papieru, aby na nim pływał tylko jedną powierzchnią. Dla uniknięcia baniek powietrza należy papier ująć obiema rękami za dwa brzegi przeciwległe i wygięty fig - 72. łukowato w dół położyć zwolna na roztwór żelatyny, aby początkowo tylko część środkowa papieru zetknęła się z płynem, poczem opuszcza się stopniowo brzegi, aby kolejno na płyn opadały. Gdy papier poczyna się na brzegach zwijać do środka, należy go ująć za dwa rożki przyległe i podnosząc powoli z płynu, aby nadmiar żelatyny ściekał ku końcowi przeciwległemu, odjąć go wreszcie zupełnie i zawiesić do wysuszenia na kleszczykach za te same rożki, za które wyjęliśmy go z płynu. Papier żelatynowany da się po wysuszeniu przechowywać bardzo długo w miejscu wolnem od wilgoci, korzystne jest zatem żelatynować większą ilość papieru na zapas. Jeżeli zależy na tem, aby papier żelatynowy miał powierzchnię matową, można do powlekania użyć mieszaniny żelatyny z krochmalem, n. p. rozmieszać 5 gr. krochmalu (pszennego, ryżowego lub maranty) w 50 cm3 wody zimnej, poczem ogrzać aż do utworzenia się kleju przejrzystego, a osobno rozpuścić w sposób powyżej opisany 10 gr. żelatyny w 100 cm3 wody i oba ciepłe roztwory zmieszać ze sobą, poczem powlekać papiery, jak to właśnie podano.
Naczulanie papieru odbywa się przy świetle sztucznem. Płyn naczulający składa się z dwuchromianu potasowego lub amonowego, a ponieważ od stopnia jego rozcieńczenia zależy charakter odbitki olejowej, należy go dostosować do charakteru negatywu i do zamierzonego efektu. Im słabszy jest roztwór dwuchromianu, tem silniejsze będą kontrasty obrazka i tem miększy negatyw jest wymagany. Przez stężenie roztworu natomiast można z negatywów za silnych, nawet twardych, otrzymać odbitki harmonijne. Podobnież należy w zimie używać roztworu gęstszego, niż w lecie, gdy światło jest bardzo silne. Normalny płyn naczulający składa się z 3% roztworu dwuchromianu we wodzie; do klisz słabych i mdłych można użyć 2%, a nawet 1%, do zbyt kontrastowych 5% lub nawet 8%. Naczulanie odbywa się w taki sam sposób, jak żelatynowanie, zatem albo przez smarowanie papieru roztworem, albo przez ułożenie go stroną żelatynowaną na roztworze do wanienki nalanym, albo wreszcie przez zanurzenie papieru zupełnie w roztworze. Naczulając penżlem lub gąbką, można użyć roztworu 6% dwuchromianu amonowego i dodać doń równą ilość alkoholu (denaturalu) lub acetonu, co powoduje szybkie schnięcie papieru naczulonego (10-20 minut). Papier naczulony należy suszyć jak najszybciej, gdyż schnięcie powolne spowodować może ogólne zamglenie odbitki. Po naczuleniu nie da się papier długo przechowywać (w lecie 2-3 dni, w zimie 4-7 dni), zatem nie należy naczulać naraz zbyt wielkiej ilości na zapas.
Kopjowanie trwa bardzo krótko wobec 2-3 razy większej czułości, niż n. p. papieru celoidynowego, a odbywać się może w świetle słonecznem lub rozprószonem i to bez fotometru, gdyż papier naczulony ma barwę żółtą, a obraz na nim ukazuje się w tonie brunatnym, zatem postęp kopjowania jest widoczny. Naświetlać jednak aż do pojawienia się na papierze szczegółów w światłach najwyższych byłoby za długo, należy zatem kopjowanie ukończyć wtedy, gdy w światłach kończystych papier jeszcze nie zaczyna brunatnieć. Zaraz po wykopjowaniu należy papier zanurzyć przy świetle niezbyt silnem do wanienki z wodą i wodę tę zmieniać aż do zupełnego wypłukania żółtego chromu z papieru, poczem można papier wysuszyć, albo też odrazu przystąpić do nakładania nań farby.
Papier, powleczony żelatyną miękką i naświetlony pod negatywem, nabiera po dłuższem (1/2 -1 godziny) moknięciu we wodzie t. zw. reljewu. W miejscach niezgarbowanych nasiąka żelatyna wodą tak dalece, że pęcnieje i tworzy wypukłości. Można je spostrzedz zwłaszcza w miejscach, gdzie silny cień graniczy z jasną płaszczyzną, gdy na wyjętą z wody odbitkę patrzymy z ukosa. Żelatyna twardsza, lub nieco podgarbowana (n. p. na papierach pod przenoszenie podwójne) wymaga podwyższenia ciepłoty; należy zatem zanurzyć odbitkę na kilka minut do wody letniej, a nawet ciepłej (lecz nie gorącej), aby reljew wystąpił. Obraz na odbitce widoczny jest jedynie jako mniejsze lub większe wypukłości żelatyny, gdyż brunatny ton tlenku chromowego wyjaśnił się we wodzie płuczkowej na szaro zielowany *). Te wypukłości, zawierające w sobie wiele wody, nie dozwalaja osiadać na nich farbie tłustawej, która utrzyma się jedynie na miejscach zgarbowanych.
Jakkolwiek sposób ten otrzymał nazwę olejowego, to jednak farby, w malarstwie olejnem używane, nie dadzą się tu zastosować, jako zbyt rzadkie. Sposób olejowy wymaga farb znacznie gęstszych, podobnie jak światłodruk. Nadają się tu farby drukarskie, przeznaczone do druku ilustracyj, podobnież farby litograficzne*). Gęstość, czyli twardość farb zastosowana być musi do miękkości żelatyny na papierze, czyli do stopnia jej zgarbowania; zatem odbitki króciej kopjowane wymagają farb miększych, niż kopjowane dłużej. Podobnież farba miększa (rzadsza) daje delikatniejsze przejścia od świateł do cieni czyli miększy charakter odbitki, niż farba gęsta i twarda. Kolor farb jest nieograniczony, a stosuje się do przedmiotu obrazu i do efektu zamierzonego.
Nakładanie farby odbywać się może zapomocą walca ręcznego, maszyny lub penzla. Ten ostatni sposób jest nietylko najprostszy, ale nadto daje największą swobodę we wydobywaniu i podkreślaniu miejsc charakterystycznych na obrazie, co jest właśnie jedną z największych zalet sposobu olejowego ze stanowiska artystycznego. Zatem technika penzlowa zdobyła sobie najwięcej rozpowszechnienia. Penzle tu stosowane mają swą formę określoną; nie posiadają końca ostrego, lecz zakończone są szeroko, o powierzchni końców włosów prawie płaskiej, lekko tylko wypukłej, stąd penzel ma kształt zbliżony do kopytka (pied de biche). Penzli tych należy mieć kilka i to o różnej grubości; małe zakończone są prostopadle do trzonka, większe zaś ścięte nieco ukośnie. Włos musi być dość miękki, ale bardzo sprężysty, stąd najlepiej nadają się penzle z włosów tchórza (Iltis), w rozmiarach większych także szczecinowe.
Nakładanie farby wymaga pewnych przygotowań. Farbę wyciskamy z tubki cynowej lub nabieramy końcem noża z pudełeczka blaszanego i rozgniatamy ją szpachtlą we warstewkę jak najcieńszą na czystej szybce szklanej. Następnie wyjmujemy odbitkę z wody zimnej, w której mokła dotychczas, kładziemy ją obrazem na zewnątrz na położony na stole podkład dobrej bibuły**), a położywszy na obraz suchą bibułę, przyciskamy ją do obrazu wałkiem gumowym lub kantem ręki, aby zebrać z obrazu nadmiar wody. Gdy, patrząc na odbitkę z ukosa, nie dostrzeżemy na niej żadnych miejsc mokrych, stawiamy penzel całą powierzchnią na farbie, roztartej na szybce, i tupiąc lekko penzlem po różnych miejscach szyby, nabieramy farbę na jego końce. Teraz przykładamy powierzchnię penzla do odbitki, wybierając miejsce jej najbardziej charakterystyczne (n. p. oczy na zdjęciu portretowem) i poczynamy lekko tupać po odbitce penzlem, trzymanym w palcach prawie prostopadle, wskutek czego farba z końców penzla osadzać się poczyna na obrazie. Zrazu powstaje tylko ciemna plama, ale im dłużej penzlem tupiemy, tem bardziej wyjaśniają się światła, a cienie nabierają siły. Od czasu do czasu nabieramy świeżej farby w penzel, tupiąc nim po szybce z rozsmarowaną na niej farbą, i coraz to dalsze partje obrazka farbą pokrywamy. Do tego nakładu początkowego używamy penzla najgrubszego.
Gdy już cały obrazek pokryły jest farbą dość równomiernie, zaczynamy drugim, mniejszym penzlem obróbkę szczegółów. Boczne partje obrazka będą we większości wypadków mogły pozostać nawpół obrobione, niejako naszkicowane, natomiast przedmiotowi głównemu poświęcamy całą staranność. Cieniom jego dodajemy ciągle nowej farby, dopóki ją obraz przyjmuje, poczem dalej tupiemy penzlem, aż światła staną się zupełnie czyste, a półtony zróżnicowane. Zasadą jest, aby penzlem tupać bardzo lekko, zawsze w kierunku prostopadłym do papieru, a nie używać nigdy nacisku mięśniowego; jedynie we wypadkach wyjątkowych, gdy idzie o zebranie zupełne farby z pewnego punktu obrazka, uderzamy w ten punkt raz lub dwa z pewnej wysokości małym penzlem bez farby. Ruchy penzla poziome, podobne do zmiatania, zmiotłyby rzeczywiście farbę z wypukłych świateł, a osadziłyją w zagłębieniach cieni; posunięć takich należy zatem unikać. Gdy przedmiot główny jest już zupełnie wykończony, przechodzimy do partyj pobocznych, które wymagają mniejszej staranności; zwykle nawet wskazane będzie pozostawić je w pewnem zamgleniu, przez co przedmiot główny występuje tem wybitniej. Rzecz prosta, że można poszczególnych części obrazka wcale farbą nie tykać iw ten sposób uzyskać taki sam wynik, jaki n. p. na portretach osiągamy zapomocą winiet; podobnież można farbą rzadszą wydobyć obłoki na niebie, lub zbyt słaby rysunek w światłach najwyższych.
W początkach nie idzie jednak wszystko odrazu tak gładko, jako to właśnie przedstawiliśmy. Nieraz okaże się, że farba nie chce czepiać się odbitki; zaledwie w najgłębszych cieniach nieco jej na papierze pozostanie. Jest to oznaka, że farba jest za gęsta, lub na odwrót, że odbitka była niedokopjowana; należy zatem na przyszłość silniej kopjować, a dla gotowej już teraz odbitki rozrzedzić nieco farbę na szybce, do czego wystarczy jedna kropla terpentyny (lub >Robersons medium*). Jeżeli natomiast farba osadza się łatwo zarówno w cieniach, jak w światłach i po dłuższem tupaniu pokrywa je bez wyjaśnienia, należałoby farbę uczynić gęstszą, co jednak w praktyce nie łatwo uskutecznić; można zostawić farbę rozsmarowaną przez dzień lub pół dnia na szybce szklanej aby podeschła, lepiej jednak jest użyć farby twardszej, fabryki bowiem dostarczają farb różnej gęstości. Nieraz i farba najgęstsza nie da wyników, a to wtedy, gdy odbitka jest znacznie przekopjowana, lub gdy jej warstewka żelatynowa jest zgarbowana nadmiernie, n. p. przez długie przechowywanie papieru naczulonego, przez zaświetlenie go, przez działanie na papier żelatynowy gazów, formaliny i t. p. Tymczasem stopień zgarbowania żelatyny jest jest rzeczą najważniejszą w sposobie olejowym, gdyż tu właśnie owo zgarbowanie umożebnia powstanie obrazu. Gdy zatem żelatyna zgarbowana jest w światłach niemal tak samo silnie, jak w cieniach, niemożliwe jest tworzenie się odpowiednio wysokiego reljewu przez nasiąkanie żelatyny wodą.
Wybitność reljewu powiększyć można przez zanurzenie odbitki we wodę letnią, a nawet ciepłą; czynić to jednak należy ostrożnie i stopniowo, aby żelatyna nie rozpuściła się w światłach i nie spłynęła z papieru. Po napęcznieniu we wodzie ciepłej należy odbitkę zanurzyć na kilka minut do wody całkiem zimnej, nim podejmie się nakładanie farby penzlem. W podobnym celu (podwyższenia relewju) służy kąpiel z kwasu solnego lub octowego (2-5%) z wodą zimną, lub też kąpiel w amoniaku rozcieńczonym, we wodorotlenach etc. (1/2 - 2%)*).
Również sposób nakładania farby wymaga pewnej wprawy; w początkach tąpie się penzlem zwykle za mocno, suwa się nim po papierze, alboteż nabiera się na końce włosów zbyt wiele farby naraz, skutkiem czego włosy się zlepiają i tworzą na odbitce grudki, nadające jej wygląd ospowaty. Przyczyna niepowodzeń tkwić może także w zbyt krótkiem nasiąknięciu warstwy żelatynowej wodą lub w niedokładnem zebraniu wody z powierzchni papieru bibułą, skutkiem czego penzle zamokną i tworzą plamki jasne na odbitce. O to, aby odbitka wyschła podczas nafarbiania, nie należy się obawiać, gdyż papier, na którym ją sporządziliśmy, oraz leżąca pod nim bibuła, zatrzyma przez cały czas zasób dostateczny wilgoci. Tylko u odbitek olejowych wielkich rozmiarów (ponad 24 X 30 cm), mogą rzeczywiście brzegi ich zacząć przysychać już podczas nakładania farby; wówczas należy zanurzyć papier na kilka minut do wody, a potem zebrać nadmiar wody położoną na nim bibułą. Gdyby przez to nieco ucierpiał obrobiony poprzednio nakład farby, można go naprawić w kilkunastu ruchach penzla, te miejsca bowiem, na których raz farba osiadła, przyjmują ją potem bardzo łatwo.
Po ukończeniu nakładania farby można odbitkę powiesić do wysuszenia. Papier schnie wprawdzie rychło, ale farba wymaga nieraz kilku tygodni, nim jest sucha o tyle, aby bez uszkodzenia jej można było odbitkę naklejać lub retuszować. Przyspieszyć można wyschnięcie farby zanurzeniem (suchej) odbitki, w benzynę lub czworochlorek węgla (trichloretylen) na kilka minut. Retuszuje się odbitki olejowe temi samemi farbami, które nakładano na nie penzlem; światła wybiera się zaciętą ostro gumą do radyrowania.
Wykończona w ten sposób odbitka przedstawia nam zupełnie to samo, czem w technice światłodrukarskiej jest obraz, uzyskany farbą nałożoną zapomocą walca na warstewkę żelatynową, którą powleczono szybę z grubego szkła lustrowego. Odbitkę olejową można uważać już za ostatecznie gotową, ale równie dobrze można, podobnie jak przy światłodruku, przenieść z niej farbę na inny podkład. Położywszy na świeżo nałożonej farbą odbitce olejowej czysty papier i przepuściwszy je razem przez walce prasy światłodrukarskiej, spostrzeżemy, że farba osadziła się na nowym papierze, a na pierwotnej odbitce olejowej pozostał tylko jej ślad tu i ówdzie. Odbitkę tę możemy ponownie nałożyć farbą, co pójdzie teraz znacznie łatwiej i szybciej, niż pierwszym razem, poczem znowu można przenieść z niej farbę na nowy, czysty papier. W ten sposób odbitka olejowa staje się niejako kliszą, z której możemy przenosić obraz na inny papier w liczbie dowolnej. Przenoszenie to opisane jest w rozdziale następnym (XVII).
Jeżeli jakąkolwiek kopję srebrową na papierze żelatynowym zanurzymy w garbik (według przepisu na str. 153.), ciemny osad srebrowy zmieni się po pewnym czasie na jasno ceglasty, a zarazem żelatyna w tych miejscach zgarbuje się mniej lub więcej. Po dokładnem wypłukaniu otrzymamy na papierze tylko bezbarwny reljew żelatynowy, który możemy uczynić widzialnym, nakładając nań farbę penzlem, jak to wyżej przedstawiono. Jest to sposób bromolejowy.
Bromolej zatem ma się do sposobu olejowego tak samo, jak ozobromja do sposobu pigmentowego. Przeznaczone do bromoleju odbitki srebrowe muszą jednak, w przeciwieństwie do ozobromji, mieć warstewkę żelatynową zgarbowaną nie całą, lecz tylko w tych miejscach, na których znajduje się strąt srebrowy. Stąd nie nadają się na bromolej odbitki na papierach z warstewką już zgarbowaną, jaką mają n. p. niektóre papiery bromosrebrowe (Gelatoid). Niezbyt znaczne podgarbowanie warstewki żelatynowej usunąć można kąpielą z 5-10% kwasu solnego, siarkowego, lub octowego, poczem należy we wodzie kilkakrotnie zmienianej usunąć resztki kwasu z warstewki.
Odbitka srebrowa, na której ma powstać obraz bromolejowy, może być sporządzona na dowolnym rodzaju papieru, a więc równie dobrze na bromosrebrowym, jak na chlorobromosrebrowym (gazowym), a nawet wykopjowującym (aristo) jeżeli go się nie złotuje, tylko utrwali w podsiarczynie sodowym. Warunkiem jest oczywiście, aby papier miał warstewkę żelatynową, nie nada się tu zatem ani papier celoidynowy, ani białkowy (albumin), ani żywiczny, ani krochmalowy (maranta). Nie szkodzi natomiast, jeżeli warstewka żelatynowa zawiera nieznaczny (2%) dodatek krochmalu dla nadania jej powierzchni matowej. Sam rodzaj powierzchni jest bez wpływu na wynik bromoleju; można tedy stosować równie dobrze papiery z powierzchnią błyszczącą, jak z lekkim połyskiem jedwabisty (półmatowe), całkiem matowe, a nawet chropawe i torszonowe. Farba jednak wnika łatwiej w powierzchnie gładkie, zatem na początek unikać należy papierów zbyt szorstkich.
W porównaniu ze sposobem olejowym przedstawia bromolejowy tę korzyść, że przy użyciu papierów wywoływanych nie wymaga światła dziennego i negatywów powiększonych, można bowiem wprost małe negatywy powiększać na papierze bromosrebrowym i uzyskiwać na nich duże obrazy bromolejowe. Równie dobrze można użyć do bromoleju i odbitek stykowych, uzyskanych w kopjoramie przez nałożenie papieru srebrowego na negatyw i naświetlenie.
Wywoływać należy równie starannie, jak zwykłe kopje lub zwiększenia bromosrebrowe. Nada się dobrze każdy rodzaj wołacza, przeznaczonego do papierów; warunkiem jest tylko, aby nie zawierał zbyt wielkiej ilości węglanów (potasz, soda), gdyż skoro ich jest więcej niż 2 1/2 % (a więc więcej niż 25 gr. na litr wołacza rozcieńczonego do użytku), wtedy nadmiar węglanu powoduje podgarbowanie warstewki żelatynowej papieru*).
Obraz normalnie wyświetlony i starannie wywołany utrwala się w podsiarczynie sodowym z dodatkiem dwusiarczynu, a więc w utrwalaczu kwaśnym, takim, jaki służy zwykle do klisz bromosrebrowych i papierów. Utrwalacz ten nie powinien jednak zawierać dodatków garbujących (ałun, formalina, chlorek glinowy), ani zbyt wielkiej ilości dwusiarczynu. Po utrwaleniu należy odbitkę wypłukać bardzo starannie ze śladów podsiarczynu, gdyż ślady te wystąpiłyby potem na jaw jako plamy brunatne w cieniach obrazu. Kąpiel ta może być stosowana zaraz po wypłukaniu odbitki, albo taż później po wysuszeniu jej i ponownem zmiękczeniu we wodzie. Woda płuczkowa i woda do nastawiania roztworów nie śmie zawierać śladów żelaza, gdyż ono działa w bromoleju jako katalizator i spowodowałoby zgarbowanie warstewki żelatynowej na całym obrazie *). *) Z tegoż powodu nie można garbika wlewać do wanienek żelaznych emaljowanych, gdyż nawet najdrobniejsze pęknięcia i rysy w emalji odsłaniają żelazo, które powoduje zgarbowanie całej warstewki żelatynowej.
Płyn, przeznaczony do ozobromji, garbowałby tu żelatynę nieco za słabo, zatem do bromoleju używa się garbika, złożonego nie z żelazicjanku, lecz z chlorku lub bromku miedziawego.
W zetknięciu ze strątem srebrowym rozkłada się chlorek miedziawy, tworząc chlorek srebrowy, a miedź łączy się z kwasem siarkowym na siarkan miedziawy. Uwalniany wodór rozkłada kwas chromowy na wodę i dwutlenek chromowy, który właśnie garbuje żelatynę w tych miejscach, w których się sam wydziela z rozłożonego kwasu chromowego, a więc w tych, w których był strąt srebrowy. Oddziaływanie to przedstawia się we wzorach chemicznych następująco: CuSO4 + 2NaCl = CuCl2 + Na2SO4, CuCl2 + 2Ag = Cu + 2AgCl, Cu + SO4H2 = CuSO4 + H2, H2 + CrO4H2 = CrO2 + 2H2O.
Punktem wyjściowym jest tu tedy obraz srebrowy we warstewce żelatyny niezgarbowanej. Wybór papieru pod odbitkę srebrową jest zatem niemal nieograniczony; powierzchnie gładkie, satynowane, nawet lśniące, nadadzą się tu równie dobrze, jak matowe, ziarniste, szorstkie i torszonowe. U papierów matowych i szorstkich zawiera ich warstewka żelatynowa nieraz znaczny dodatek krochmalu (maranty) celem odjęcia powierzchni wszelkiego połysku, a to jest już właściwością ujemną dla bromoleju, gdyż warstewka krochmalowa przyjmuje z łatwością farbę drukarską także w tych miejscach, w których powinnaby pozostać czysta zupełnie.
Przy przetłokach olejowych dołącza się nadto warunek, aby powierzchnia papieru nie była zbyt grubo ziarnista, gdyż z powierzchni szorstkich przetłok odbywa się z trudnością i nierównomiernie.
Naświetlenie papieru srebrowego pod negatywem w kopjoramce (przy odbitkach stykowych) lub w rzutniku (przy zwiększeniach) powinno być tak dobrane, aby obraz był nienaganny technicznie. Dobrych wyników nie da ani odbitka niedoświetlona, męczona długo we wołaczu dla wydobycia szczegółów w światłach, ani też odbitka prześwietlona, ze światłami zamglonemi i cieniami bez siły. Nawet „oczyszczanie" świateł przez wybielanie ich osłabiaczem Farmera nie na wiele się przyda, gdyż farba drukarska czepia się papieru także w tych miejscach, w których osłabiacz usunął wszelki strąt srebrowy, zwłaszcza po wołaczach, garbujących żelatynę choćby lekko (pirogallus, pirokatechina). ;
Zważyć natomiast należy, jeżeli odbitki wykonywamy na papierach wywoływanych, że wpływ na osadzanie się farby drukarskiej ma wyłącznie powierzchnia, a nie głąb warstewki. Gdy zatem odbitkę sporządzamy z negatywu zbyt miękkiego i wywołujemy ją długo dla uzyskania siły dostatecznej w cieniach, wówczas część znaczna strątu srebrowego, użyczająca właśnie cieniom siły, znajduje się nie na powierzchni papieru, lecz tkwi w głębi warstewki żelatynowej, a te głębsze pokłady srebra nie mają już wpływu na późniejsze osadzenie się farby drukarskiej.
Wybór wołacza jest dowolny; warunkiem jest tylko, aby wołacz nie zawierał nadmiernej ilości ciał rozmiękczających żelatynę (węglany, wodorotlenki, amonjak), ani dodatków garbujących (formalina); zazwyczaj jednak recepty na sporządzanie wołaczów nie zawierają nadmiaru dodatków podobnie szkodliwych.
Odbitka srebrowa, przeznaczona pod bromolej, może być utrwalona lub nie, zależnie od tego, czy zamierzamy poddać ją garbowaniu zaraz po sporządzeniu, a więc po skopjowaniu lub wywołaniu, czy też czynność garbowania i utrwalania odkładamy na później.
Utrwalacz kwaśny, zawierający obok podsiarczynu sodowego także ług siarczynowy, siarczyn zakwaszony, dwusiarczyn sodowy, lub metadwusiarczyn potasowy, jest w bromoleju równie dobrze przydatny, jak utrwalacz obojętny, złożony z roztworu wodnego samego tylko podsiarczynu sodowego lub amonowego. Szkodliwe byłoby tylko zbyt silne zakwaszenie utrwalacza, jako odgarbowujące żelatynę, albo też dodatki garbujące, jak ałun, formalina, chlorek glinowy i t. p. Szkodliwy byłby również roztwór chlorku sodowego (soli kuchennej) lub amonowego, jako działający rozkładczo na nadtlenek chromowy, wytwarzany w kąpieli garbikowej podczas jej oddziaływania na strąt srebrowy, co oczywiście przeciwdziałałoby garbowaniu warstewki żelatynowej.
Skład chemiczny kupnych soli utrwalających, dających utrwalacze gotowe po rozpuszczeniu ich w podanej ilości wody, nie zawsze jest znany, stąd też wskazane jest nie posługiwać się preparatami kupnymi, lecz zestawiać sobie utrwalacz ze składników znanych, n. p.: 50 gr. podsiarczynu sodowego lub amonowego, 10 gr. dwusiarczynu sodowego lub metadwusiarczynu potasowego, 250 cm3 wody.
Utrwalanie powinno trwać conajmniej 15 minut i to przy ciepłocie nie niższej jak 14-18° C.
Ważne jest jak najstaranniejsze wypłukanie odbitki po utrwaleniu, aby ślady podsiarczynu nie rozkładały garbika.
Kąpiel garbikowa zawiera związki chemiczne, zamieniające strąt srebrowy metaliczny na halogenki, oraz związki, powodującę zgarbowanie warstewki żelatynowej, oczywiście nie zgarbowanie ogólne, lecz tylko częściowe, w tych miejscach warstewki, w których pierwsze związki zmieniają srebro na halogenek. Stąd w skład garbika wchodzą związki, które zamieniając srebro na chlorek lub bromek rozkładają równocześnie inne związki w tym celu, aby wytwór rozkładu garbował żelatynę.
W chemji fotograficznej chlorki, bromki i jodki zachowują się na ogół w sposób dość podobny, stąd też obojętne jest, czy stosujemy w garbiku chlorek, czy też bromek miedziawy. Ponieważ jednak sól kuchenna (chlorek sodowy) przeciwdziała do pewnego stopnia wpływowi garbującemu dwutlenku chromowego na żelatynę, czego bromek nie czyni, można odpowiedniem zestawieniem garbika wpłynąć na wynik ostateczny obrazu bromolejowego. Stąd nie wszystkie przepisy na sporządzanie garbika dają wyniki dokładnie jednakowe.
Przepis F. J. Mortimera, podany pierwotnie w pismach angielskich, a zapożyczony później bez podania źródła przez dra E. Mayera, utrzymał się w użyciu do dziś jako jeden z najlepszych, działa bowiem łatwo i pewnie. Garbik mortimerowski ma skład następujący: Siarkanu miedziawego . 6 gr. Bromku potasowego . 6 „ Dwuchromianu potasow.. 1 ,, Wody 250 cm3 Kwasu siarkowego . . 1/2.
Nadzwyczaj silnie garbuje żelatynę garbik z kwasem chromowym, podany przez prof. R. Namiasa, nadaje się zatem szczególnie do papierów o żelatynie miękkiej, do efektów wieczornych i mglistych. Skład jego jest następujący: Kwasu chromowego . 2 gr. Bromku potasowego . 20 „ Siarkanu miedziawego 30 „ Wody ….. 1000 cm3.
Biel śnieżną w światłach obrazu zachowuje garbik z chlorkiem miedziawym, podany przez autora tej książki w r. 1911 w pismach niemieckich. Sporządza się go ze siarkanu miedziawego i chlorku sodowego (soli kuchennej) w takim składzie : Siarkanu miedziawego . . . . 25gr. Chlorku sodowego . . . . . 12 ,, Dwuchromianu amonowego . . 7 „ Kwasu siarkowego (lub solnego) . 1 cm3 Wody . . . . 1000 „.
Każdy z garbików powyższych trwały jest przez czas długi i da się używać do wielu odbitek kolejno. Siarkan miedziąwy (witrjol miedzi) powinien być czysty chemicznie, gdyż zazwyczaj zanieczyszczony bywa związkami żelaza, a te działają katalizująco, garbują zatem całą warstewkę żelatynową, nawet w światłach najwyższych.
Do jednego z garbików powyższych wkłada się odbitkę obrazem na wierzch, uważając, aby garbik pokrywał całą powierzchnię papieru. Ciemny strąt srebrowy obrazu poczyna się zwolna wyjaśniać, gdyż srebro metaliczne łączy się ze solorodkiem garbika, tworząc bromek lub chlorek srebrowy o barwie szaro żółtawej. Po 5 - 10-ciu minutach jaśnieje obraz nawet w cieniach najgłębszych, co jest oznaką, że już wszystko srebro przeszło w chlorek lub bromek. Dalsze pozostawanie odbitki w garbiku nie przynosi jej ujmy, za krótkie natomiast zatrzyma resztki srebra metalicznego, które nie znikną następnie w utrwalaczu, lecz zostaną we warstewce odbitki jako ciemne plamy w cieniach obrazu.
Prócz strątu srebra metalicznego zawiera jednak warstewka odbitki zazwyczaj także wytwory rozkładowe wołacza, jak związki chinonowe, podbromek itp., nadające cieniom obrazu zabarwienie brunatne. Zabarwienie to nie znika doszczętnie w garbiku ani w utrwalaczu, należy tedy po zgarbowaniu warstewki usunąć z niej nietylko bromek lub chlorek srebrowy, lecz także owe wytwory rozkładowe wołacza. W tym celu stosuje się po kąpieli garbikowej jeszcze kąpiel z roztworu kwasu, w której rozpuszczają się osady chinonowe, n. p.: Wody . . . . 250 cm3. Kwasu solnego 5 cm3.
W kąpieli tej niknie szybko strąt brudno żółty obrazu doszczętnie*), poczem należy odbitkę wypłukać kilkakrotnie we wodzie celem wydalenia z warstewki śladów kwasu, któryby później działał rozkładczo na utrwalacz.
Warstewka żelatynowa nie zawiera już teraz nic prócz chlorku lub bromku srebrowego, nie mającego wprawdzie wpływu na łatwość osadzania się farby w cieniach i półtonach obrazu, ale światłoczułego, mogącego zatem pociemnieć i wybić się swym tonem liljowym niekorzystnie ponad ton farby. Ten niepotrzebny już do niczego chlorek lub bromek srebrowy należy tedy usunąć z warstewki przez utrwalenie jej takie samo, jakie stosuje się zwykle we fotografji. Utrwalanie to nie powinno być zbyt krótkie; po 10-15 minutach można je uważać za dostateczne.
Po wymoczeniu we wodzie 5-6 razy zmienianej, wieszamy odbitki do wysuszenia, wyschnięcie bowiem jest wskazane dla nadania rozmiękłej warstewce żelatynowej dostatecznej wytrzymałości na dalsze operacje. Suche odbitki przechować można, aby ich w dowolnym czasie użyć do nakładania farby. Gdy taka odbitka moknie długo we wodzie niezbyt zimnej, napęcnieją mocno miejsca niezgarbowane i utworzą wypukłości, wysterczające widzialnie ponad powierzchnię miejsc zgarbowanych, utworzą zatem „reljew", rodzaj płaskorzeźby. Te miejsca wypukłe, zawierające wiele wody, odtrącą farbę tłustawą, gdy ją spróbujemy nakładać penzlem lub wałkiem, przyjmą ją natomiast miejsca wklęsłe, silniej zgarbowane, nie nasiąkłe zatem wodą zbyt znacznie.
Położywszy odbitkę na pokładzie bibuły, zbiera się nadmiar wody i przystępuje do nakładania farby penzlami, jak przy sposobie olejowym. Po nałożeniu farby można ten obraz barwny pozostawić na odbitce, albo też przenieść go na inny papier we walcach satynówki, lub prasy przetłokowej, jakich różne rodzaje są w handlu.
Przenoszenie farby na inne podłoże czyli przetłok odbywać się jednak musi zaraz, gdy bowiem farba przyschnie, trzyma się silniej na warstewce żelatynowej i odrywa się od niej potem nierówno. Do przetłoku można użyć nietylko prasy światłodrukarskiej, lecz także maszyny do satynowania, a nawet wałka ręcznego, jakkolwiek trudniej nim wywrzeć nacisk równomierny na całą powierzchnię papieru. Są także w handlu osobne prasy przetłokowe mniej lub więcej pomysłowe. Prostotą budowy odznacza się prasa tarciowa drewniana pomysłu Pretta, dająca wyniki zupełnie zadawalające; istnieje także udoskonalona prasa przetłokowa metalowa (W. Talbot - Berlin).
Jeżeli używamy maszyny do satynowania (fig. 72) powinna mieć dwa walce dokładnie równoległe do siebie, których nacisk możnaby zmieniać podczas ruchu walców. Stąd lepsze są do tego celu konstrukcje, w których nacisk na walce wywiera nie sprężyna, lecz dwie śruby, działające na walce w pobliżu ich panewek, a połączone ze sobą łańcuchem.
Pod przetłok obrazka olejowego użyć można jużto lepszych sort papieru do pisania, jużto papieru do pisania na maszynie, niektórych sort papieru japońskiego, jużto wreszcie papierów rysunkowych. Papiery cienkie powinny być suche; grubsze i ziarniste natomiast lepiej jest przed użyciem nieco zwilżyć przez włożenie ich na 1-2 godziny między wilgotną bibułę. Do przetłaczania wkłada się oba zetknięte ze sobą papiery w dość gruby pakiet, złożony w ten sposób: naprzód dwa arkuszyki grubej, gładkiej tektury, potem podkładka pilśniowa, taka sama, jak w kopjoramkach skrzynkowych, na to znowu tektura (nieco cieńsza), potem odbitka olejowa, na nią papier, na który mamy przenieść obraz, na papier kilka arkuszy bibuły (suchej), i wreszcie dwa arkusze tektury. Cały ten pakiet musi mieć równe wymiary, bez wystawania brzegów niektórych jego części poza inne. Nadawszy walcom napięcie takie, aby pakiet ten bez trudności przez nie przeszedł, przepuszcza się go przez walce dwa razy tam i napowót. Potem wyjmuje się pakiet z walcówi wydobywa zeń oba papiery. Gdyby się okazało przy podniesieniu jednego rożka papieru *), że wprawdzie światła już są przetłoczone, ale w cieniach farba jeszcze została na odbitce olejowej, należy pakiet przepuścić jeszcze raz przez walce, zwiększywszy znowu nieco ich ciśnienie (napięcie). Wystrzegać się należy zbyt silnego nacisku walców, lepiej bowiem przepuścić pakiet przez walce miernie napięte o kilka razy więcej, niż naciskać walcami za silnie i przez to spowodować pęcherze w żelatynie odbitki olejowej. Jeżeli się postępuje ostrożnie, jedna odbitka olejowa zniesie 10-15 krotny nakład farby i przetłok jej na inny papier.
Znamy tedy dwie możliwości sposobu olejowego i bromolejowego: odbitkę z nałożoną na niej farbą, jako wynik końcowy, przy którym zatem farba pozostaje na odbitce pierwotnej, alboteż przeniesioną na inny papier farbę z odbitki olejowej, przyczem odbitka służy niejako za kliszę do nakładania farby i przetłoczenia jej na papier.
Sposób bromolejowy przedstawia podobną ozobromowemu zaletę, że nie wymaga negatywu ani kopjowania, lecz może być stosowany na dowolnym, kupnym nawet, obrazku srebrowym, jakkolwiek obrazek ten przestaje już potem istnieć sam dla siebie. Oczywiście można, jak przy ozobromji, użyć zwiększeń na papierze bromosrebrowym z małych negatywów. Aby pierwotnego obrazka nie tracić, możnaby zetknąć z nim tylko papier żelatynowy, napojony garbikiem, i na tym papierze sporządzić obraz bromolejowy nałożeniem nań farby, a odbitkę pierwotną po opłukaniu wywołać napowrót; sposób ten jednak nie jest jeszcze opracowany praktycznie.
Sposób olejowy i bromolejowy nadaje się także do sporządzania odbitek w kilku barwach, można bowiem kilkoma penzlami na różne miejsca odbitki nakładać barwy odmienne. Jest to oczywiście już praca, przechodząca z dziedziny fotograficznej w malarską, nie leży zatem w ramach tej książki.
Kopja olejowa lub bromolejowa składa się (przed nakładem farby) z żelatyny mniej lub więcej zgarbowanej miejscami, zależnie od tego, czy miejsca te odpowiadają światłom czy cieniom obrazu. Zamiast nakładania farby tłustej można te, niewidzialne na razie, miejsca zgarbowane uczynić widzialnemi także w inny sposób. Oto niektóre barwiki anilinowe mają własność łatwego wsiąkania w żelatynę niegarbowaną, a zgarbowanie utrudnia im to w znacznym stopniu. Gdybyśmy zatem na zbielałą kopję bromolejową nałożyli penzlem lub gąbką roztwór wodny takiej farby anilinowej, farba ta wsiąkłaby tylko w miejsca niezgarbowane i otrzymalibyśmy obraz barwny, ale... negatywny, gdyż cienie, jako zgarbowane, byłyby jasne, a światła byłyby zabarwione mocniej lub słabiej.
Zamiast papierowego obrazka pozytywnego możemy jednak użyć negatywu na szkle, który garbikiem (str. 153) zgarbujemy, a potem utrwalaczem wydalimy zeń srebro. Taki niewidzialny już teraz negatyw da nam po zanurzeniu w barwiku anilinowym barwny obraz pozytywny na szkle, bo miejsca niezgarbowane były na negatywie wolne od strątu srebrowego (zatem przejrzyste), a teraz są najsilniej zabarwione. Gdy do takiego barwnego obrazka za szkle, czyli przyźrocza, przyłożymy papier, powleczony cienką warstewką żelatyny, barwik po pewnym czasie przesiąknie z obrazka szklanego na papier, i da na papierze barwny obrazek pozytywny. Taka jest w ogólnych zarysach zasada pinatypji.
W praktyce zwykle korzystniej jest nie poświęcać negatywu oryginalnego na zabarwienie aniliną, którą potem trudno z żelatyny usunąć, choćbyśmy zresztą czarny strąt srebrowy odzyskali napowrót wołaczem, nie usuwając go utrwalaniem. Kopjujemy zatem z negatywu obrazek srebrowy na szkle, czyli przeźrocze, (Diapositiv), które posłuży nam do uzyskania matrycy na odbitki pinatypowe. Czyste szybki szklane, powleczone żelatyną (n. p. klisze utrwalone bez wywoływania i wypłukane) wkładamy przy świetle sztucznem do 2% roztworu dwuchromianu potasowego na 4 minuty, poczem suszymy w ciemności. Następnie kopjujemy je w świetle dziennem (mniejwięcej równie długo, jak papier celoidynowy pod tem samem przeźroczem), poczem wypłukujemy we wodzie przez 10 minut nieużyteczny już dwuchromian. Matrycę tę można wysuszyć i przechować na użytek późniejszy, albo też zaraz zanurzyć w roztwór barwika; w przeciągu kilkunastu minut ukazuje się obraz pozytywny dostatecznej siły. Jeżeli i światła najwyższe są zabarwione, jest to dowodem, że matryca była naświetlona za krótko; gdy zaś obraz jest twardy, bez szczegółów w światłach, powód leży w kopjowaniu zbyt długiem.
Papier powleczony żelatyną (np. żelatynowany do sposobu olejowego, lub papier pod przenoszenie powtórne pigmentów) zanurzamy do wody zimnej i usuwamy bańki powietrza; gdy już zmięknie i gładko leży, kładziemy nań we wodzie naszą matrycę, wyjętą z barwika, stykamy je razem pod wodą i wyjmujemy zetknięte. Położywszy je na stole szkłem na dół, przykrywamy ćwiartką bibuły i wałkiem gumowym lub posunięciami ręki wyciskamy nadmiar wody, poczem kładziemy na bibułę czystą płytkę szklaną i zostawiamy pod przyciskiem na 10-15 minut. W tym czasie barwik przesiąka z matrycy na papier, co możemy skontrolować, odchylając rożek papieru.
Gdy odbitka jest już dostatecznie silna, odejmujemy papier od matrycy i wieszamy go do wysuszenia, a matrycę wkładamy znowu do roztworu farby anilinowej, aby z niej dalsze odbitki otrzymać, lub też po wypłukaniu odstawiamy ją do suszenia na użytek późniejszy. Następne barwienie matrycy idzie już szybciej i zwykle w 5 minutach jest ukończone. Po szeregu odbitek matryca okazuje się zabarwiona także i w światłach; jest to jednak bez ujemnego wpływu na wygląd dalszych odbitek papierowych, gdyż barwik, przesiąkający łatwo i szybko z miejsc niezgarbowanych, dopiero po długim czasie zdołałby się przedostać na papier z miejsc zgarbowanych.
Inny sposób sporządzania matryc do odbitek przesiąkanych opracował (1909) autor tej książki. Służyć tu mogą błony celuloidowe z powłoką żelatynową, nawet zabarwioną (folie pigmentowe N. P. G.), lub nieżyteczne już negatywy na filmach. Strąt srebrowy można z nich usunąć osłabiaczem Farmera, albo też go pozostawić, nie przeszkadza bowiem dalszym zabiegom. Ważne natomiast jest, aby warstewka żelatynowa nie była zgarbowana. Jeżeli po zanurzeniu błony w wodę ciepłą (35-50°C.) żelatyna nie rozpuści się zupełnie, należy takie błony odgarbować w 10% roztworze kwasu siarkowego, solnego lub octowego (5-10 minut) poczem się opłukuje we wodzie czystej i wiesza do wysuszenia, lub odrazu zanurza się do roztworu naczulającego, złożonego z 5 gr. dwuchromianu amonowego 2 cm3 amonjaku 200 cm3 wody.
Przy świetle sztucznem, lub dziennem przyćmionem żółtą szybą, naczula się błony w tym roztworze przez 5 minut, poczem się je suszy w ciemności. Starłszy ze strony celuloidowej błon żółty osad dwuchromianu, wkłada się je do kopjoramek, ale stroną celuloidową (nie żelatynową) ku negatywowi i kopjuje się w świetle dziennem przy pomocy światłomierza, podobnie jak odbitki pigmentowe, uwzględniając to tylko, że żelatyna niezabarwiona kopjuje szybciej, niż zawierająca barwik pigmentowy.
Po skopjowaniu wywołuje się we wodzie ciepłej tak samo, jak odbitki pigmentowe, a po opłukaniu i wysuszeniu matryce są gotowe do nasiąkania barwikami anilinowymi.
W dwa lata później opracował autor (1911) jeszcze dalszy sposób uzyskiwania matryc, a to na kliszach szklanych lub na foljach celuloidowych. Sposób ten przedstawia tę korzyść, że można z małych negatywów uzyskiwać wprost powiększone matryce i to bez światła dziennego. W przyrządzie do powiększeń umocowuje się w miejscu papieru bromosrebrowego film celuloidowy lub kliszę bromosrebrową, względnie chlorobromosrebrową (do przeźroczy); umocowuje się je jednak odwrotnie, to znaczy stroną szklaną (lub celuloidową) ku negatywowi, założonemu również odwrotnie (szkłem ku objektywowi). Po wyświetleniu wywołuje się wołaczem dowolnym, uwzględniając powolniejsze pojawianie się obrazu skutkiem wyświetlania od strony szklanej.
Dalej postępuje się z wywołanym obrazem dokładnie, tak jak w bromoleju, a więc obraz srebrowy utrwala się, płucze i niszczy go w kąpieli garbikowej, poczem jednak opłukuje się go tylko i bez powtórnego utrwalania „wywołuje” w ciepłej wodzie, jak pigment, poczem się suszy.
Mamy tedy w obu sposobach matryce, ale nieco odmienne od pinatypowych, gdyż tamte składają się z żelatyny zgarbowanej w światłach, a niezgarbowańej w cieniach obrazu, te zaś zawierają żelatynę tylko w cieniach, a w światłach czyste szkło lub celuloid. Dwa ostatnie sposoby posiadają tedy tę zaletę, że nigdy nie mogą dać świateł zamglonych (o ile były dobrze wyświetlone) gdyż tylko żelatyna przyjmie farbę anilinową, a szkło ani celuloid jej nie przyjmie. Można tu tedy użyć wszelkich barwików, anilinowych, nie blednących na świetle, nie zaś takich wyłącznie, które trzymają się silniej w żelatynie zgarbowanej, a przesiąkają łatwo z niezgarbowanej na inne podłoże.
Matryce takie, zanurzone w roztwór wodny dowolnej farby anilinowej, nasiąkają nią rychło, a gdy potem zetkniemy je z wilgotnymi papierami żelatynowanymi, barwik przesiąka na papier, dając na nim obraz wyraźny. Gdyby żelatyna na matrycach przyjmowała barwik z trudnością, można matrycę odgarbować w 5-10% kąpieli z kwasu siarkowego lub octowego i wypłukać wodą resztki kwasu.
Sposoby przesiąkane nadają się nietylko do uzyskiwania odbitek pozytywnych samych dla siebie, lecz także jako punkt wyjścia do wielu dalszych sposobów. Tak n. p. można zapomocą nich uzyskać łatwo duplikaty negatywów lub pozytywów (przeźroczy). Skopjowawszy pod negatywem odbitkę pozytywną na kliszy szklanej (czyto zwykłej bromosrebrowej, czy też chlorobromosrebrowej do przeźroczy) i wybieliwszy ją w garbiku (str. 182), otrzymamy po zanurzeniu jej na kilka minut do roztworu barwika dokładny duplikat naszego negatywu *). W taki sam sposób otrzymalibyśmy z przeźrocza duplikat tegoż przeźrocza i to w dowolnej barwie, której wybór od nas zależy. Z negatywów zbyt kontrastowych i twardych możemy w ten sposób uzyskiwać duplikaty znacznie miększe i harmonijniejsze.
Inny sposób otrzymywania negatywów z negatywów, lub też pozytywów wprost w kamerze, polega na wywoływaniu miejsc nienaświetlonych. W tym celu kopjujemy przez kilka sekund kliszę bromosrebrową (o możliwie cienkiej warstewce żelu) pod negatywem i wywołujemy tak długo, aż obraz i od strony odwrotnej będzie całkiem wyraźny. Wywołany strąt srebrowy niszczymy teraz (w ciemnicy) w roztworze 2% kwasu chromowego lub w mieszaninie: 100 cm3 wody 1 gr. dwuchromianu potasowego 5 cm3 kwasu solnego, w którym po 3-5 minutach widać słaby obraz pozytywny. Kopję dokładnie wypłukaną naświetlamy 2-5 sekund przy świetle dziennem. Po wywołaniu powtórnem we wołaczu poprzednio użytym i opłukaniu, mamy gotowy duplikat negatywu. Jeżeli wskazane było tylko krótkie wołanie, należy po niem włożyć negatyw do utrwalacza, aby usunąć niestrącone resztki bromku srebra. Zdjęcie w kamerze na zwykłych kliszach bromosrebrowych, wyświetlone 2-3 razy dłużej niż normalnie, da nam przy zastosowaniu sposobu powyższego zamiast negatywu wprost obrazek pozytywny na szkle, czyli przeźrocze.
Według dra Edera otrzymać można duplikaty negatywów lub przeźroczy pozytywowych przez zgarbowanie żelatyny w miejscach naświetlonych. W tym celu kąpie się starą (nawet zaświetloną, lecz niewywołaną) kliszę bromosrebrową lub takąż błonę w ciemnicy w roztworze 3% dwuchromianu potasowego i po wysuszeniu w ciemności kopjuje się pod negatywem przy świetle dziennem aż do ukazania się wszystkich szczegółów obrazu w tonie brunatnym. Po wypłukaniu kopji przez godzinę we wodzie (w świetle przyćmionem) zanurza się ją do wołacza dowolnego. Miejsca zgarbowane pod działaniem światła utrudniają wsiąkanie wołacza, który zatem działa w pierwszej linji tylko na miejsca nienaświetlone i daje duplikat negatywu. Po opłukaniu utrwala się i płucze jak zwykle.
Obrazki pozytywne na papierze jakiegokolwiek gatunku wymagają po wypłukaniu z roztworów i wysuszeniu jeszcze pewnego nakładu pracy. Z wyjątkiem odbitek na kartkach pocztowych, które pozostawia się zwykle bez naklejania, wszystkie inne rodzaje odbitek na papierze nakleja się na sztywny karton po odpowiedniem obcięciu brzegów, nieco postrzępionych i uszkodzonych w różnych kąpielach.
Obcinanie uskuteczniać można nożem, nożyczkami lub specjalnem piórkiem stalowem (fig. 73) do obcinania, które wkłada się jak zwykłe pióro w rączkę do pisania i prowadzi niem wzłuż linijki, położonej na odbitkę, naciskając niezbyt silnie i trzymając je nieco ukośnie. Zamiast linijki użyć można szablonów ze szkła lustrowego, obciętych dokładnie w prostokąty wedle formatu odbitek. Są także w handlu osobne maszynki do obcinania odbitek, złożone w zasadzie z podstawy prostokątnej z podziałką centymetrową lub z polinjowanymi formatami. U boku podstawy umocowany jest na osi nóż z rączką, poruszający się jak dźwignia jednoramienna. Niektóre maszynki mają ponadto u noża sprężynę do przyciskania papieru, aby się nie przesunął przy obcinaniu; inne mają do tego celu osobną dźwignię, którą przyciska się ręką, lub u większych modeli nogą. Obcinać można odbitki jużto suche, jużto wilgotne, jakkolwiek te ostatnie trudniej jest obciąć równo i gładko.
Zdjęcia portretowe przycinane bywają u fotografów zawodowych w pewne, ściśle określone formaty, aby je łatwo można było włożyć w albumy. Najbardziej rozpowszechnione są formaty 6 1/2 X 10 1/2 (wizytowy) i 10 1/2 X 16 1/2 cm, (gabinetowy); nadto są w użyciu następujące: 4 X 8 cm. (Mignon), 16 X 21 (Promenade), 13 X 22 (Boudoir), 18 X 25 (Salon, Imperial) i inne. Odbitki do tych formatów kartonu są oczywiście nieco mniejsze; na dolnym brzegu kartonu znajduje się zwykle firma i adres zakładu fotograficznego.
Zdjęcia krajobrazowe, architektoniczne i inne nie mają już ściśle określonych formatów, zwłaszcza, że przeważnie nakleja się je na kartony znacznie większe od rozmiaru obrazka. W czasach nowszych stosuje się coraz częściej wielkie kartony i do zdjęć portretowych, nie trzymając się formatów stałych.
Jeżeli się nie jest związanym formatem, ma się wybór wolny w odpowiedniem obcięciu odbitki, która nieraz bardzo wiele przez to zyskuje. U portretów obcięcie ma znaczny wpływ w pierwszej linji przez to, że osoba wygląda tem większa, im mniej miejsca wolnego jest wokoło niej na odbitce; zatem zdjęcia dzieci wyglądają niezgrabnie, jeżeli niemal całą odbitkę zajmują, powinno być bowiem nad ich głowami dość tła wolnego. Podobnież osoby małego wzrostu wyglądają wyższe, jeżeli nad głową ich mało miejsca pozostawimy; osoby otyłe wydadzą się mniej szerokie, gdy obok nich jest wiele tła pustego. U krajobrazów odpowiednie obcięcie ma jeszcze większe znaczenie. Jednostajnie białe niebo może odpaść w przeważnej części bez szkody dla krajobrazu; nawet nieraz wypadnie przerobić format stojący na leżący, lub odwrotnie.
Zasada estetyczna dla ogółu obrazów orzeka, że przedmiot główny nie powinien się znajdować w matematycznym środku obrazu, lecz w jednym z t. zw. punktów silnych, leżących mniej więcej w 1/2 oddalenia środka od któregokolwiek rogu obrazu. Nie powinno się zatem odbitek obcinać w ten sposób, aby ze wszystkich stron przedmiotu głównego było równie dużo miejsca do brzegu obrazu, lecz z jednej strony pionowej i jednej poziomej więcej, niż z przeciwległych. Portret w profilu powinien mieć więcej tła przed oczyma, niż z tyłu głowy; wóz jadący wygląda źle, gdy ma za sobą wiele, a przed sobą mniej miejsca wolnego, itd.
Karton, jakkolwiek jest tylko podkładem obrazka, ma wpływ znaczny na ogólne wrażenie całości. Przedewszystkiem powinien barwą i jej nasyceniem odbijać od ogólnego tonu odbitki; zatem odbitki jasne naklejać należy na kartonach ciemno zabarwionych, ciemniejsze zaś na jasnych. Barwa kartonu nie powinna być żywa lub jaskrawa, lecz mieć tony złamane; zimniejsze do odbitek o zabarwieniu ciepłem, brunatne lub oliwkowe do odbitek w kolorach zimnych, zawsze jednak złamane czernią lub bielą. Kartony z ozdobami lub winietami jaskrawemi psują harmonję obrazka. Wąska biała lub ciemna linja na kartonie wokoło odbitki starczy zupełnie za wszelkie ozdoby. Dobre wrażenie wywiera również podkład z papieru mało co większy od odbitki, naklejony dopiero z nią razem na karton obszerniejszy. Podkład ten ma ton odmienny, niż karton, i jest odeń zwykle jaśniejszy, tworząc wokoło odbitki wąską rameczkę, oddzielającą niejako odbitkę od kartonu. Są także w handlu kartony we formie ramki, poza którą wsuwa się odbitkę nienaklejoną (passepartout).
Naklejanie odbitek nie należy do zajęć wdzięcznych, mimo, że nie jest trudne w zasadzie. Do naklejania użyć można roztworu kleju pozłotniczego, żelatyny, dekstryny, lub krochmalu. Guma arabska i białko nie nadają się, jako zbyt hygroskopijne; klej stolarski, jakkolwiek ma ogromną siłę klejącą, niedogodny jest przez swe ciemne zabarwienie i woń niemiłą. Dobra jest mieszanina żelatyny z roztworem dekstryny, używana być jednak musi w stanie ciepłym, gdyż przy niższej ciepłocie się ścina. Najwięcej rozpowszechniony jest krochmal czyli mączka, czyto z pszenicy, z maranty (arrow-root), czy z ryżu (protamol). Do sporządzenia gotowego kleju wystarczy rozmieszać 25 gr. krochmalu w 100 cm3 wody zimnej i zagotować aż do utworzenia masy wpółprzejrzystej, która po ostygnięciu gotowa jest do użytku. Po kilku dniach rzednie i kwaśnieje, a wówczas nie można jej już używać do naklejania. Dla podniesienia trwałości kleju można dodać 1 gr. kwasu salicylowego, lizoformu lub tymolu. Dobry klej dekstrynowy sporządza się według przepisu: 120 cm3 wody 75 gr. dekstryny 4 gr. ałunu 15 gr. cukru 1 gr. tymolu.
Naklejać można odbitki suche lub wilgotne. Suche przylegają trudniej do kartonu, ale schną szybciej; wilgotne natomiast powodują często, kurcząc się podczas schnięcia, wyginanie się kartonu i zwijanie. Zapobiedz temu można przez wygięcie kartonu w kierunku przeciwnym i umocowanie go w tem położeniu przez czas schnięcia. Do rozsmarowywania kleju na stronę odwrotną odbitek używa się penzla o włosie krótkim a sztywnym, lub palca. Klej smarować należy możliwie cienko i równomiernie, a wszelkie grudki porozgniatać starannie lub pousuwać. Ułożywszy powleczoną klejem odbitkę na karton, przykrywamy ją ćwiartką gładkiego papieru i wałkiem gumowym usuwamy powietrze z pomiędzy odbitki a kartonu, wygładzając ją równymi ruchami wałka we wszystkich kierunkach od środka ku brzegom, a szczególnie przyciskamy rożki i brzegi.Do większych odbitek służyć może gładziec (fig. 74) ze sztywną wkładką gumową u dołu. Odbitki na papierach grubych odstają często uporczywie od kartonu na rogach; użyć należy,do nich wówczas kleju gęstszego, a naklejać je tylko zupełnie suche, nie wilgotne. Zaraz po naklejeniu korzystne jest przepuścić odbitki przez zimną maszynkę do satynowania (str. 178) przy silnem napięciu walców; w niej wygładzają się wszelkie nierówności. Odbitki wilgotne należy przytem przykryć papierem woskowanym.
Są w handlu gotowe kleje w słojach szklanych, puszkach blaszanych i tubkach cynowych, bardzo wygodne w użyciu, zwłaszcza dla amatorów, u których naklejanie nie należy do częstych czynności. Ponadto są cienkie arkuszyki kauczuku (Klebefolien), który przycina się do rozmiarów odbitki i kładzie między nią a karton, poczem przesuwa się po wierzchu ciepłem żelazkiem do prasowania; pod wpływem ciepła kauczuk staje się lepki i przykleja odbitkę (suchą) do kartonu. Sposób ten mało ma rozpowszechnienia, jakkolwiek nie można zaprzeczyć, że jest wygodny, schludny i doskonale chroni odbitki od wilgoci i rozkładu, a łączy je z kartonem nierozerwalnie.
Gdy zajdzie potrzeba oddzielenia odbitki od kartonu, można ją zanurzyć do zimnej wody i pozostawić tak długo, aż odmoknie; powiedzie się to jednak tylko wtedy, gdy naklejona była krochmalem lub dekstryną. Szybciej idzie odklejanie, gdy obrazek położymy na miękkiej podkładce kartonem do góry i nakryjemy karton ręcznikiem dobrze zwilżonym, a we dwoje złożonym. Przesuwając po ręczniku gorące żelazko do prasowania, spowodujemy, że wilgoć z ręcznika będzie przechodziła w karton, zwilży klej i rozpuści go; poczem końcem noża podnosimy rożek odbitki i zdejmujemy ją z kartonu. Jest to także jedyny sposób odklejenia odbitek, naklejonych żelatyną lub klejem kolońskim.
Po naklejeniu dopiero przychodzi kolej na retusz, gdyż uległby zamazaniu lub przesunięciu, gdybyśmy go wykonali przed naklejeniem odbitki. Obrazki bromosrebrowe, platynowe i wogóle odbitki w tonach szaro czarnych, retuszować można ołówkiem, kredką, węglem lub farbą; sepjowo czarne także tuszem, inne zaś farbami odpowiednich odcieni. Odbitki pigmentowe retuszuje się barwikiem, uzyskanym z nienaświetlonych skrawków papieru pigmentowego tej samej barwy; penzlem umaczanym w gorącej wodzie, zbiera się ten barwik ze skrawków i nakłada na odbitkę. Obrazy gumowe i olejowe retuszuje się temi samemi farbami, któremi je uzyskano. Retuszować można przy stole; odbitki barwne tylko przy świetle dziennem, czarniawe także przy sztucznem. Są także osobne pulty do retuszu pozytywnego; dla amatorów wystarczy pult do retuszowania negatywów po zamknięciu ramki górnej i ułożeniu na niej obrazka.
Retusz zaczynamy od wyplamiania t. j. od zakrywania farbą lub ołówkiem tych miejsc odbitki, które na negatywie były plamką ciemną, czyto wskutek pyłu na żelu, czy wskutek zakrycia w nim dziurek farbą kryjącą. Miejsc i plamek za ciemnych nie powinno być na odbitkach, gdyż te wady należało usunąć już na negatywie. Jedynie na odbitkach powiększonych zajść może potrzeba radyrowania miejsc za ciemnych, co uskutecznia się gumą do radyrowania, ostrym lancetem, lub piórkiem do obcinania (str. 191).
Gdy odbitka jest już starannie oczyszczona z wszelkich jasnych punktów i plamek, przechodzimy do właściwego retuszowania jej, czyli poprawiania wartości tonów. Zdjęcia krajobrazowe niewiele zwykle wymagają retuszu, co najwyżej podkreślenia niektórych linji lub przyciemnienia planu pierwszego ; jedynie niebo, jeżeli jest jednostajnie białe, a nie wkopjowaliśmy w nie chmur z innego negatywu, można poprawić obłokami lekko naszkicowanymi, co jednak wymaga już pewnego uzdolnienia i wprawy. Zdjęcia portretowe natomiast nastręczają zwykle więcej pracy, jakkolwiek i tu część przeważną uskutecznia się już na negatywie, i pozostają jedynie miejsca, które na negatywie były kryte zbyt silnie. Idzie tu zwykle o poprawienie lub uzupełnienie linij brwi, przyciemnienie źrenicy lub i tęczówki oka, oddzielenie brody od szyji, nieraz także przyciemnienie włosówu ludzi siwych, następnie dodanie cieni silniejszych w linjach odzieży lub rąk, wreszcie oddzielenie konturów od tła. Zdjęcia nieostre z powodu poruszenia się osób wymagają podobnież określenia wyraźnego konturów.
O dalszych poprawkach, jak wrysowywanie rzeczy lub szczegółów nieistniejących na zdjęciu, nie wspominamy, przekraczają już bowiem ramy retuszu, a wchodzą w dziedzinę malarstwa.
Odbitki naklejone i wyretuszowane są już ostatecznie wykończone; jedynie retusz kredkowy lub węglowy wymaga utrwalenia go, aby się nie ścierał. Uskutecznia się to przez napylenie lakieru caponowego (lub roztworu utrwalającego „fixatif“, używanego w malarstwie pastelowem) zapomocą rozpylacza.
Celem podniesienia soczystości tonu i głębi w cieniach natrzeć można odbitki na papierach matowych i szorstkich roztworem woskowym według przepisu: 50 gr. wosku białego, 2 gr. żywicy elemi, 25 cm3 benzolu, 25 cm3 olejku lawendowego, 50 cm3 olejku terpentynowego.
Masę tę, znaną pod nazwą „Cerat", wciera się zwitkiem waty lub skrawkiem płóciennym w całą powierzchnię odbitki dopóty, aż zniknie z niej wszelki połysk wilgotny.
Do ochrony odbitek od pyłu lub starcia służą koperty z papieru przejrzystego; na kartony większe przykleja się u jednego brzegu gładkie bibułki równej z kartonem wielkości.
Odbitki mniejsze przechowuje się w albumach, jużto wsunięte w nie wraz z kartonami, jużto naklejone wprost na arkusze kartonu w albumach. Większe obrazy przechowuje się w tekach, lub oprawione w ramki wiesza się na ścianach. Można także odbitkę na kartonie obszernym przykryć szybą szklaną równej z nim wielkości, złączyć go z szybą wąskimi paskami papieru czarnego lub płótna, naklejonymi wokoło brzegów i wieszać na ścianach bez ramek.
Ustawiwszy naprzeciw dowolnego obrazka lub odbitki fotograficznej kamerę o długim rozciągu miecha tak blisko, abyśmy otrzymali na matówce obraz powiększony odbitki, możemy tym sposobem sporządzić jej zwiększony negatyw, a z niego następnie kopjować duże odbitki. Skoro do obtułki aparatu włożymy zamiast kliszy papier bromosrebrowy, a przed kamerą ustawimy w miejsce obrazka mały negatyw, otrzymamy odrazu zwiększoną odbitkę pozytywną na papierze. Są w handlu skrzynki we formie ostrosłupa ściętego, mieszczące w ściance środkowej objektyw; założywszy na węższy koniec skrzynki negatyw, a na przeciwległą ściankę papier bromosrebrowy, otrzymamy po skierowaniu negatywu ku światłu zwiększenie jego na papierze bromosrebrowym *). Skrzynki te (Konus, Tubus) mają zwykle tę niedogodność, że dają tylko jeden stały stosunek zwiększenia (np. z negatywu 13 X 18 na papier 24 X 30 cm.).
Znacznie wszechstronniejsze są urządzenia, złożone z dwóch kamer, złączonych ze sobą czołówkami; objektyw znajduje się tedy między dwoma mieszkami, skutkiem czego można zmieniać zarówno oddalenie objektywu od każdej części, jak i długość rozciągu obu miechów razem. W ramie matówkowej jednego mieszka umieszcza się negatyw, w drugiej zaś obtułkę z papierem bromosrebrowym lub kliszą szklaną. Do oświetlenia negatywu służy światło dzienne.
Jeżeli w ciemnicy jest okno, przez które może wpadać światło dzienne, łatwo jest dostosować do tego okna urządzenia do zwiększeń. Okno zasłaniamy szczelnie deską, w której wycięliśmy otwór prostokątny, odpowiadający rozmiarowi matówki naszej kamery i do tego otworu przystawiamy kamerę po wyjęciu z niej matówki, a założeniu na jej miejsce negatywu, który powiększyć zamiarzamy. Skoro teraz w pewnej odległości przed objektywem, sterczącym od okna ku środkowi ciemnicy, ustawimy pionowo deskę pokrytą białym papierem, ujrzymy na papierze (po stosownem przesunięciu objektywu wprzód lub w tył), powiększony obraz negatywu. Im dalej odsuniemy od objektywu papier, tem większy będzie obraz i tem bardziej zbliżać musimy objektyw do negatywu, czyli skracać rozciąg mieszka kamery. Przytwierdziwszy teraz na desce pluskiewkami papier bromosrebrowy odpowiednich rozmiarów, otrzymamy po naświetleniu go przez odjęcie kapturka*) objektywu zwiększony obraz pozytywny na papierze bromosrebrowym. W ten sposób możemy z łatwością otrzymywać zwiększone obrazy pozytywne w różnych wymiarach z małych negatywów.
Ze wzorów, podanych na str. 16, możemy obliczyć dla każdego stosunku powiększenia zarówno rozciąg mieszka od objektywu do negatywu (w tym wypadku będzie to odległość przedmiotu), jak i oddalenie objektywu od obrazu zwiększonego. Poniższa tabelka zawiera gotowe obliczenia dla różnych zwiększeń przy ogniskowej = 1 : Zwiększenie 1 razy 1*1, 1*2, 1*3, 1*4, 1*5, 1*75, 2*00, 2*5, 3*0, 3*5, 4*0, 5*0 rozciąg kamery 2*00, 1*91, 1*84, 1*77, 1*72, 1*67, 1*58, 1*50, 1*40, 1*33, 1*28, 1*25, 1*20, odległość obrazu 2*00, 2*10, 2*20, 2*30, 2*40, 2*50, 2*75, 3*00, 3*50, 4*00, 4*50, 5*00, 6*00.
Zawarte w tej tabelce cyfry należy tylko pomnożyć przez ogniskową objektywu, aby odrazu otrzymać odległość negatywu od objektywu i odległość objektywu od papieru bromosrebrowego. N. p. zwiększenie z kliszy 9 X 12 na format papieru 18 X 24 jest dwukrotne (18 : 9 = 2, lub 24 : 12 = 2). Jeżeli mamy objektyw o ogniskowej 13*5 cm, to oddalenie jego od papieru wyniesie według tabelki 13*5 X 3*0 - 39*5 cm. Przy zwiększeniu czterokrotnem (z 9 X 12 na 36 X 48 cm.) wyniosłoby to oddalenie: 13*5 X 5 = 67*5 cm.
Zwiększenia, wykonywane w sposób powyższy zapomocą światła dziennego, wymagają oczywiście wielkiej równomierności tego światła; jeżeli zatem poza oknem ciemnicy znajdują się przedmioty, choćby dalekie (drzewa, budynki), zasłaniające niebo częściowo, należy umieścić w pewnej odległości (10-25cm.) poza negatywem szybę matową rozmiarów conajmniej dwa razy tak dużych jak negatyw, aby go równomiernie oświetlała światłem rozprószonem; mimo to jednak już podczas samego naświetlania mogą zajść zmiany w natężeniu światła np. przez chmury lub wieczór zapadający. Z tych powodów bardziej wskazane jest do zwiększeń światło sztuczne, które stale ma równe natężenie; ale i tu należy włączyć między światło a objektyw szybę matową, lub szybę ze szkła mlecznego, aby uzyskać równomierne oświetlenie wszystkich części negatywu.
Zamiast rozpraszać światło szybą matową, można je także skupić zapomocą soczewek zbierających, zwykle płasko wypukłych, które się łączy oprawą blaszaną po dwie stronami wypukłemi do siebie. Urządzenie takie ma nazwę kondenzora, a średnica soczewek w nim musi być conajmniej tak duża, jak przekątnia negatywu, gdyż mniejsza nie oświetliłaby go całego, lecz brzegi zostałyby ciemne. Stąd na klisze 9 X 12 cm. średnica kondenzora mieć musi conajmniej 15 cm. (lepiej 16 cm.); na klisze 12 X 16 1/2 conajmniej 21 cm. itd. Urządzenie do zwiększeń zapomocą kondenzora przedstawi się zatem następująco (fig. 75): Na stole ustawiamy aparat fotograficzny odpowiednich k rozmiarów, przed objektywem w ramkach negatyw, tuż za nim kondenzor, a wkońcu w pewnem oddaleniu lampę czyto naftową, czy elektryczną, czy inną.
Oddalenie lampy od kondenzora nie jest dowolne, lecz zależy od ogniskowej kondenzora, od ogniskowej objektywu i od zamierzonego stopnia powiększenia: dla każdego zatem zwiększenia może być inne i należy je albo wypróbować doświadczalnie, albo obliczyć zapomocą wzorów poniżej podanych, które łatwo wyprowadzić z fig. 76. W punkcie L znajduje się lampa; poza nią mamy soczewki kondenzora a1b1 (w przekroju narysowane). Dalej ustawiony jest negatyw cc1 zwrócony warstewką ku objektywowi O. Mamy zatem δ = odległość lampy od przedniej powierzchni kondenzora (czyli od pierwszego punktu głównego H1, następnie odległość D między objektywem i negatywem, wreszcie odległość K między negatywem a tylną powierzchnią kondenzora (czyli jego drugim punktem głównym H2). Oznaczywszy sobie przez φ ogniskową kondenzora, oraz przez F ogniskową objektywu, możemy z ogólnych formułek na str. 16. utworzyć następujące : D = (1/Z + 1), 1/φ =1/δ + 1/D + K.
Widzimy, że z każdą zmianą zwiększenia (Z) zmienia się D, a zarazem zmienić się musi 8. Jedynie K, czyli odstęp negatywu od kondenzora, bywa zwykle stały, jakkolwiek z figury widać bez dalszego dowodu, że jeżeli zwiększamy negatyw znacznie mniejszy od średnicy kondenzora, korzystniej jest umieścić go nie tuż przy kondenzorze, lecz w takiej odległości, aby objął go cały stożek światła a, Ob1. Dobierając odpowiednio ogniskową objektywu (F) do ogniskowej kondenzora (φ), możemy mieć odstęp światła (L) od objektywu niemal stały przy różnych zwiększeniach. Poniższa tabelka podaje obliczenia takich dogodnych stosunków ogniskowej objektywu do ogniskowej kondenzora, aby odstęp światła od kondenzora był zawsze jednaki:
Widzimy z tej tabelki, że ogniskowa kondenzora powinna być krótsza, niż ogniskowa objektywu do zwiększeń użytego, i to tem krótsza, im bliżej kondenzora umieszczony jest negatyw. W rozdziale o rzutnictwie omówione będą jeszcze inne zagadnienia z tej kwestji. Tu dodamy tylko, że do powiększeń służyć może każdy rodzaj objektywu achromatycznego; peryskopowe nię nadają się z powodu wady ogniska chemicznego. Im lepszy jest objektyw, tern ostrzejsze i dokładniejsze będzie zwiększenie; jasność jego jest warunkiem wprawdzie nie koniecznym, ale pożądanym, aby łatwiej można było ujrzeć obraz powiększany.
Innym, od niedawna używanym, sposobem oświetlania negatywów powiększanych lub przeźroczy rzutniczych są kule metalowe próżne, wewnątrz matowane, mieszczące w sobie źródło światła; omówimy je w rozdziale o rzutnictwie.
Źródła światła sztucznego do oświetlenia negatywu zwiększanego mogą być bardzo różne. Nada się tu lampa naftowa o palniku okrągłym*), lampa acetylenowa, gazowa siatkowa, a równie dobrze żarówka elektryczna. Zwykłe żarówki ustawiać należy pionowo, te zaś, które są specjalnie wyrabiane do powiększeń, poziomo, gdyż idzie o to, aby światło było o ile możności płaszczyzną pionową, nie poziomą. Dobrze nadaje się lampa „Mitau”, (fig. 77.), w której żarzy się siatka azbestowa w płomieniu gazu ze spirytusu (denaturowanego) pod zwiększonem ciśnieniem powietrza, dając światło bardzo jasne i spokojne.
Urządzenie do zwiększeń, przedstawione na fig. 75, dogodne jest o tyle, że nie wymaga zaćmienia ubikacji, oraz że służyć może także do powiększania przy świetle dziennem; natomiast rozmiar zwiększeń ograniczony jest wielkością kamery. To też urządzenia te nie są tak powszechnie używane, jak przyrządy, zbliżone konstrukcją do rzutników (Skioptikon), czyli latarnie do zwiększeń. Składają się z kamery z mieszkiem (fig. 78.), mieszczącej u frontu objektyw, a tylną częścią przystosowanej do obszernej latarni blaszanej, mogącej pomieścić lampy nawet tak duże jak np. Mita. Między kamerą a latarnią mieści się kondenzor, a tuż przy nim jest szczelina, w którą wsuwa się ramkę z negatywem. Komin latarni, płaski a szeroki, jest tak urządzony, że nie przepuszcza na zewnątrz światła, a dozwala bez przeszkody uchodzić gazom z lampy. Latarnię taką ustawia się na stole w ciemnicy, a na ścianie przytwierdza się biały arkusz papieru. Odsuwając latarnię dalej od ściany, otrzymamy na papierze obraz bardziej powiększony, a przysuwając ją, mamy zwiększenie słabsze. Ostrość obrazu uzyskuje się rozciąganiem lub zwężaniem mieszka z objektywem. Przy każdej zmianie wielkości zwiększeń należy oczywiście przesunąć lampę od lub do kondenzora, aby cała płaszczyzna obrazu była oświetlona równomiernie.
Zwiększenia sporządza się w sposób następujący: Zasunąwszy w szczelinę przy kondenzorze ramkę z negatywem, zwróconym warstwą żelową ku objektywowi, ustalamy przedewszystkiem rozmiar zwiększenia. Gdy przez odsuwanie i przysuwanie latarni do papieru otrzymamy na nim obraz negatywu w tych rozmiarach, w jakich chcemy mieć zwiększenie, ustalamy jaknajdokładniej ostrość obrazu przez przysuwanie lub odsuwanie objektywu i nasadzamy na objektyw kapturek, którego denko wycięliśmy, a osadzili tam szybkę ze szkła ciemno żółtego lub jasno czerwonego. W ten sposób widzimy i nadal obraz powiększony, ale w świetle żółtem (lub czerwonem), zatem nieszkodliwem dla papieru bromosrebrowego. Odpowiednich rozmiarów arkuszyk tego papieru rozpinamy na obrazie negatywu, jaśniejącym na ścianie, do czego korzystniej jest, zamiast pluskiewek metalowych, użyć zwykłych szpilek, wbijanych nieco ukośnie, lub też oprawnych w szkło przypinek (fig. 79.) używanych przy suszeniu filmów *). Odjąwszy teraz z objektywu kapturek ze szklanem denkiem, naświetlamy papier bromosrebrowy przez ilość sekund lub minut, znaną nam już z doświadczeń poprzednich, lub wypróbowaną na wąskich skrawkach papieru bromosrebrowego, przypiętych na miejscach charakterystycznych obrazu zwiększanego i naświetlanych czas dłuższy lub krótszy.
Negatywy, do zwiększeń przeznaczone, fig. 79. powinny być oczywiście bez skaz, plam, dziurek, ale nie retuszowane ołówkiem, tylko barwikami i penzlem, gdyż ołówek występowałby w powiększeniu rażąco. Zwiększenia z negatywów zamglonych są bardzo niewdzięczne, gdyż trudno nastawić ostrość na obrazie ciemnym wskutek zamglenia i trudno również dobrać czas naświetlenia. Papiery bromosrebrowe są o różnych rodzajach „gradacji”, to znaczy, są sorty pracujące miękko i sorty, dające obrazy kontrastowe; do zwiększeń zatem nadają się i negatywy silne i miękkie, a nawet mdłe, jeżeli tylko dostosujemy odpowiedni rodzaj papieru. Ponadto długie naświetlenie wzmaga kontrasty, a krótkie je obniża; zatem możemy z negatywu stosunkowo miękkiego otrzymać zwiększenie dość kontrastowe, jeżeli będziemy naświetlali długo, jużto przez przyciemnienie lampy, jużto przez zmniejszenie przysłony objektywu. Negatywy bardzo miękkie lub mdłe dadzą zwiększenia kontrastowe, jeżeli użyjemy papieru o bardzo małej czułości, n. p. chlorobromosrebrowego ; wymagane jest jednak wtedy naświetlenie bardzo długie i światło jak najsilniejsze.
Przy wykonywaniu zwiększeń można poprawić niejeden błąd zdjęcia, który retuszem może nie zawsze dałby się równie dobrze unieszkodliwić **). Na negatywach krajobrazowych niebo jest nieraz za czarne w porównaniu ze samym krajobrazem; możemy zatem, zwiększając taki negatyw, podczas naświetlania zakryć krajobraz trzymanym w ręku w pewnej od objektywu odległości kawałkiem tektury, aby tylko samo niebo było naświetlone, a dopiero w połowie naświetlenia usunąć tekturę zupełnie. Podobnież na negatywach portretowych twarz może być czasem za słabo kryta w porównaniu z otoczeniem, zatem i tu możemy uniknąć zbyt ciemnej twarzy na zwiększeniu, a to w ten sposób, że podczas naświetlania trzymamy w powietrzu przed objektywem zwitek waty o konturach twarzy lub karton tej samej formy, przytwierdzony do drutu cienkiego, lecz sztywnego. W połowie naświetlenia, lub nieco wcześniej, usuwamy tę zasłonę z przed twarzy, która wobec tego otrzyma mniej światła, niż partje otaczające, będzie zatem na powiększeniu jaśniejsza. Można również w łatwy sposób winietować zwiększenia, trzymając między objektywem a papierem karton z wyciętym w nim otworem owalnym lub gruszkowym stosownych rozmiarów.
Wywoływanie zwiększeń odbywa się tak samo jak odbitek stykowych na papierze bromosrebrowym; jeżeli mamy bardzo wielkie formaty papieru, można je przed wołaniem zwilżyć we wodzie, aby potem wołacz szybciej je oblał i aby w nim równo leżały. Polecane często rozcieńczanie wołacza może być wskazane tylko do zwiększeń z negatywów silnych na papierach pracujących kontrastowo. Wywoływać należy dopóty, aż obraz i w przeźroczu oglądany ma już siłę odpowiednią w cieniach, gdyż przy świetle czerwonem wygląda pozornie znacznie ciemniejszy, niż się potem okaże po utrwaleniu. Lekkie zeszarzenie świateł da się usunąć łatwo w sposób podany na str. 126. rozcieńczonym osłabiaczem Farmera.
Oświetlenie ciemnicy może być nawet przy papierach wysoce czułych jasno czerwone; do mniej czułych wystarczy i żółte. Jeżeli mimo naświetlenia krótkiego światła powlekają się mgłą szarą, powód tkwi zwykle nie w świetle za jasnem w ciemnicy, lecz w zaświetleniu podczas powiększania, gdy np. z powodu nieszczelności latarni pada na papier światło szkodliwe. Zażółcenie świateł natomiast powstaje przy zbyt krótkiem naświetlaniu, gdy długiem wołaniem usiłujemy wymęczyć szczegóły w światłach. Wołacz świeży bez zbytniej dawki bromku potasowego daje piękne tony czarne, wołacz używany natomiast z wielką zawartością bromku daje odcienie szaro zielonawe. Do otrzymania tonów oliwkowo brunatnych służy pirokatechina bez siarczynu według przepisu na str. 123.
Utrwalanie i płukanie zwiększeń odbywa się w ten sam sposób, co zwykłych obrazków na papierze bromosrebrowym. Pewne trudności sprawia niekiedy suszenie papierów większych rozmiarów. Zapobiedz kurczeniu się ich i zwijaniu można w ten sposób, że wiesza się je nie kleszczykami dwoma za różki, lecz całym szeregiem kleszczyków za górny brzeg papieru, a brzeg dolny obciąża się również szeregiem tych kleszczyków.
Sporządzanie negatywów zwiększonych szklanych lub papierowych wymaga przeźrocza na szkle (diapositif), jakkolwiek można także fotografować na dużej kliszy w kamerze mały obrazek pozytywny na papierze.
Obrazki pozytywne, sporządzone nie na papierze, lecz na szkle, lub na błonie (celuloidowej, żelatynowej), nazywamy przeźroczami (diapositif). Przeznaczenie takich odbitek przeźroczystych jest różne: mogą służyć jako ozdoby na szybach okien, mogą być potrzebne do sporządzenia z nich negatywu zwiększonego lub zmniejszonego, w stereoskopji służą jako obrazki pozytywne, przewyższające bez porównania odbitki na papierze, wreszcie służą w rzutnictwie do rzutowania ich na płótnie w rozmiarach silnie powiększonych, aby je mogła oglądać znaczna liczba osób równocześnie.
Najprostszym sposobem otrzymamy przeźrocze, wkładając do kopjoramki w ciemnicy na negatyw nową kliszę bromosrebrową. Zamknąwszy kopjoramkę, naświetlamy negatyw trzymaną w odległości 1 metra od ramki zapałką, którą gasimy natychmiast po spaleniu się główki. Po wywołaniu i utrwaleniu mamy gotowy obrazek na szkle, czyli przeźrocze, dość mdłe, w tonie szaro czarnym. Są w handlu osobne klisze do sporządzania przeźroczy, mające żel chlorobromosrebrowy„ podobnie jak papiery wywoływane, dają zatem obrazki o wiele kontrastowsze. Przeróbka ich nie wymaga czerwonego oświetlenia ciemnicy, lecz wystarczy tu wobec ich niskiej światłoczułości oświetlenie żółte. Ułożywszy taką kliszę na negatyw w kopjoramce *), wystawiamy ją na światło dzienne i naświetlamy kilka sekund; światło naftowe lub elektryczne (żarowe) wymaga naświetlenia dłuższego. Wywoływać można we wołaczu dowolnym do negatywów używanym, ewentualnie rozcieńczonym i z dodatkiem bromku potasu lub chlorku sodu, poczem po utrwaleniu i wypłukaniu mamy gotowe przeźrocze w tonie ciepło czarnym lub oliwkowo szarym. Zresztą do klisz chlorobromosrebrowych ma zastosowanie wszystko, cośmy powiedzieli o przeróbce takichże papierów (str. 122), możemy zatem dłuższem naświetlaniem i zmianami składu wołacza otrzymać także tony cieplejsze aż do czerwonych; nadto możemy gotowe przeźrocza tonować na kolor niebieski, zielony, wiśniowy etc. według przepisów podanych na str. 128.
Żel tych klisz jest nadzwyczaj drobno ziarnisty; daje zatem przeźrocza pięknie modulowane i o bardzo czystych światłach; jest też tak przejrzysty, że przy wkładaniu do kopjoramki należy nieraz zwilżeniem rożka kliszy upewnić się, z której strony jest żel, a z której szkło.
Zamiast kopjować przeźrocza pod negatywem, możemy je reprodukować z negatywu kamerą i otrzymać w ten sposób odrazu przeźrocza zwiększone lub zmniejszone. Równie dobrze uskutecznić to można urządzeniem do powiększeń przy świetle dziennem, lub też latarnią ze światłem sztucznem (rzutnikiem). Przy każdym z tych sposobów korzystniej będzie użyć klisz chlorobromowych, niż zwyczajnych bromosrebrowych, gdyż oddają dokładniej wszelkie stopniowania i odcienie negatywu.
Dr. Luppo-Cramer podał sposób otrzymywania przeźroczy o ziarnie niezwykle delikatnem, a to przez utrwalenie ich po naświetleniu bez wołania. Dopiero po utrwaleniu w 10% roztworze podsiarczynu sodowego i wypłukaniu, wywołuje się je przy świetle dziennem w roztworze : 100 cm3 wody 2 gr. metolu 10 gr. kwasu cytrynowego 1/2 cm3 (= 10 kropel) roztworu chlorku sodu 1 : 10.
Tuż przed użyciem dodaje się 10 cm3 roztworu azotanu srebrowego 1 : 10. Po wywołaniu, co trwa wcale długo, utrwala się ponownie, płucze i suszy. Ton tych przeźroczy jest bardzo piękny, czarno niebieski do fjoletowego.
Są w handlu klisze na przeźrocza i takież błony, przeznaczone do wykop jowania; postępuje się z niemi zupełnie tak samo, jak z papierami, zatem kopjuje się je pod negatywem przy świetle dziennem, płucze, utrwala, i złotuje w kąpieli tonującej. Dają tony podobne do zabarwień na papierach celoidynowych i żelatynowych. Istnieją nadto papiery z warstewką ściąganą, którą po wykopjowaniu, utrwaleniu i wytonowaniu przenosi się na czystą szybkę szklaną; jest to najłatwiejszy sposób otrzymywania przeźroczy.
Przeźrocza w różnych zabarwieniach otrzymać można zapomocą soli żelazawych. Z niepotrzebnego negatywu usuwa się w tym celu wszystek strąt srebrowy silnym osłabiaczem farmerowskim, lub też oblewa się czystą szybkę szklaną *) 10% roztworem ciepłym żelatyny i suszy. Przy żółtem świetle naczula się szybkę w 4% roztworze cytrynianu amonowo żelazowego (str. 130) i po wysuszeniu kopjuje się pod negatywem aż do wystąpienia silnego obrazu w tonie brunatnym na tle żółtem. Po wypłukaniu wkłada się płytkę naprzód do I a potem do II z poniższych 5% roztworów, zależnie od barwy żądanej: barwa biała I chlorek baru II siarkan sodu, brunatna I azotan uranu II żelacicjanek potasu żółty, ceglasta I siarkan miedzi II żelazicjanek potasu żółty, niebieska I chlorek żelaza II żelazicjanek potasu żółty, żółta I chlorek kadmu II siarczek sodu, czarna I octan ołowiu II siarczek sodu.
Między roztworem I a II należy przeźrocze przepłukać wodą, a po roztworze II wypłukać ponownie.
Sposobem pigmentowym otrzymać można przeźrocza bardzo piękne, o przejściach harmonijnych i nadzwyczaj trwałe. Użyć dadzą się tu zwykłe papiery pigmentowe, zwłaszcza do negatywów silnych i twardych; nadto wyrabiane są osobne papiery pigmentowe do przeźroczy, zawierające znacznie większą ilość barwika; skutkiem tego dają większe kontrasty i mogą być użyte do negatywów miększych. Zwykłe papiery pigmentowe naczulać należy dla podwyższenia kontrastów słabym (1-2%) roztworem dwuchromianu, papiery do przeźroczy natomiast w silniejszym (3-5%). Po wysuszeniu, wykopjowaniu i wypłukaniu we wodzie, styka się papier pod wodą z żelatynowanemi i zgarbowanemi szybkami szklanemi, zostawia w zetknięciu pod przyciskiem kilku minut i wywołuje potem w ciepłej wodzie, jak opisano na str. 148.
Szybki żelatynowane uzyskuje się albo z nieużytecznych negatywów, wydaliwszy z nich strąt srebrowy (osłabiaczem Farmera lub w inny sposób), alboteż czyste szybki szklane (n. p. nieużyteczne negatywy, z których zmyto warstewkę żelu wodą gorącą), powleka się rzadkim roztworem szkła wodnego w piwie i po wysuszeniu kładzie się te szybki zupełnie poziomo, poczem nalewa się na nie ciepłego 5% roztworu żelatyny, a gdy skrzepnie, odstawia się szybki do wysuszenia w miejscu wolnem od pyłu. Warstewka żelatynowa szybek musi być w każdym razie zgarbowana, a to albo 5% roztworem ałunu chromowego, poczem ją należy wypłukać, albo 5% rozczynem formaliny bez płukania.
Gdy do sporządzania przeźroczy używamy błon pigmentowych, odpada konieczność przenoszenia pigmentu na szybkę szklaną, lecz wystarczy gotowy obrazek pigmentowy na błonie umieścić między dwiema czystemi szybkami szklanemi, których brzegi łączymy potem oklejonym wokoło papierem; jest to zatem jeden z łatwiejszych sposobów wykonywania przeźroczy.
Sposób ozobromowy nadaje się również dobrze na przeźrocza, mające wówczas pewną bardzo miłą miękkość rysunku. Przeźrocza srebrowe, czyto na kliszach chlorobromowych czy na bromosrebrowych sporządzone, garbujemy w tym celu i moczymy w zimnej wodzie, a nienaczulony papier pigmentowy (błony pigmentowe tu się nie nadają), zanurzamy na kilka minut do płynu ozonującego (str. 155). Po wyjęciu z wanienki przykładamy papier stopniowo do warstwy żelowej przeźrocza, aż się zetkną zupełnie ze sobą bez baniek powietrza. Pozostawiwszy je zetknięte przez 10 - 15 minut pod przyciskiem, zanurzamy przeźrocze wraz z papierem do wody ciepłej, a gdy papier pocznie odstawać, odejmujemy go z przeźrocza i wywołujemy na niem obraz pigmentowy wodą ciepłą w taki sam sposób, jak zwykłe odbitki ozobromowe lub przeźrocza pigmentowe.
Pinatypja nadaje się szczególnie dobrze do takich przeźroczy, w których idzie o przejrzystość i świetność barwy. Jako matrycy do zanurzania w barwikach pinatypowych nie można tu jednak używać szybki szklanej, gdyż ta, zetknięta z drugą szybką, nie dałaby się później od niej odłączyć; musimy zatem sporządzać matryce na błonach uzyskanych z nieużytecznych negatywów filmowych po usuńęciu z nich strątu srebrowego*) i odgarbowaniu w 5% roztworze kwasu octowego, poczem się naczula w dwuchromianie i kopjuje w sposób podany na str. 189. Można także postąpić odwrotnie i sporządzić matrycę na szkle, a przenieść barwik na warstewkę żelatynową błony celuloidowej. Możemy nawet, o ile negatyw nie jest nam potrzebny także do innych celów, obrócić go wprost na matrycę, zanurzywszy go do garbika olejobromowego (str. 182), przez co zarazem zgarbujemy miejsca naświetlone i rozłożymy strąt srebrowy, który następnie utrwalaczem usuniemy. Przejrzysty negatyw staje się po zanurzeniu do roztworu barwika pinatypowego wkrótce pięknem przeźroczem, które możemy mieć samo dla siebie, alboteż z niego, jako z matrycy, dać barwikowi przesiąknąć na warstewkę żelatynową błony celuloidowej. Całe dalsze postępowanie jest zupełnie takie samo, jak podano na str. 188. Przy pinatypji mamy dowolny wybór barwików, które ponadto można mieszać z sobą i otrzymać setki różnych odcieni.
Również dobrze, jak pinatypowy, nadają się i sposoby podane na str. 189; mając matryce na błonach celuloidowych, można tych matryc użyć wprost jako przeźroczy barwnych, włożywszy je między dwie szybki szklane i oklejiwszy brzegi wokoło papierem, alboteż dać barwikowi z tych matryc przesiąknąć we warstewkę żelatyny na czystej szybce szklanej. Z matryc na szkle można sporządzać przeźrocza przesiąkowe tylko na giętkich błonach, gdyż warstewka na szkle, zetknięta z drugą warstewką na szkle, spoiłaby się z nią tak silnie, że potem rozłączenie obu szybek szklanych byłoby niemoźebne.
Przeźrocza wszelkiego rodzaju dobrze jest zgarbować ałunem chromowym lub formaliną, aby warstewkę ich uodpornić na wpływy atmosferyczne i mechaniczne. Retuszowanie przeźroczy odbywa się farbami akwarelowemi lub anilinowemi, zależnie od ich zabarwienia. Lakierowanie rzadko kiedy okaże się celowem, zwłaszcza, że przeważna część lakierów żywicznych me wytrzymuje ciepła silniejszego (np. w rzutnikach). Natomiast chroni się prawie wszystkie rodzaje przeźroczy w ten sposób, że nakłada się na nie czyste szybki sklane tych samych rozmiarów i brzegi obu szybek okleja się wokoło wąskim (1 - 1 1/2 cm.) paskiem papieru lub płótna introligatorskiego, co zarazem zapobiega wpadaniu kurzu między szybki. Są do tego celu w handlu także gumowane już paski papieru, które wystarczy jedynie zwilżyć wodą; podobnież są takie paski z lepkim roztworem kauczuku.
Kolorowanie przeźroczy, czy to do celów rzutniczych, czy stereoskopowych, czy na okna, jest zajęciem bardzo wdzięcznem i daje wcale dobre wyniki przy pewnej, nieznacznej nawet, wprawie. Kolorowanie to może być dwojakiego rodzaju: albo lekkie tylko podkładanie barwami całych płaszczyzn bez uwzględniania szczegółów drobniejszych, alboteż staranne wykolorowywanie w barwach mniej lub więcej odpowiadających naturalnym.
Farby do kolorowania przeźroczy mogą być zwyczajne akwarelowe, białkowe lub anilinowe; te ostatnie są najodpowiedniejsze, jako zupełnie przejrzyste, nie kryjące, a światłotrwałość ich jest zwykle wystarczająca; jedynie do przeźroczy okiennych, wystawionych stale na silne światło dzienne, potrzebne są barwiki szczególnie trwałe. Technika kolorowania jest prosta w zasadzie i polega na tem, aby zawsze zaczynać od bardzo jasnego nakładu farby i zwiększać jej nasycenie przez nakładanie kilkakrotne. W ten sposób nie zniszczymy przeźrocza nakładem zbyt silnym, któryby odbijał jaskrawo od otoczenia. Zaczynamy zawsze od tonów ogólnych: na krajobrazie nakładamy niebo jasnym lazurem błękitnym, omijając oczywiście białe obłoki, podobnież użyczamy roślinności jednostajnego tonu jasno zielonego, a planowi pierwszemu tonu szaro brunatnego, i takie zabarwienia lekkie mogą we wielu wypadkach (np. do stereoskopji), wystarczyć zupełnie. Gdy idzie o wykończenie bardziej szczegółowe, podkreślamy cienie w roślinności barwą niebieskawą lub brunatną, zależnie od pory roku, podobnież nadajemy pniom drzew i gałęziom tony sepjowe lub czerwonawe, różniczkujemy barwami szczegóły planu pierwszego, budynków etc. Na przeźroczach portretowych lub rodzajowych powlekamy twarze lekkim nakładem szkarłatu, który przy większych głowach różniczkujemy czerwienią warg, policzków, tonami sinawymi na skroniach itp. Podobnież nadajemy stosowne ubarwienia odzieży i otoczeniu, zawsze z początku nakładami bardzo jasnymi, które dopiero stopniowo nasycamy nakładami nowymi. Pokolorowanie kilkunastu przeźroczy nada nam już w tern pewien zasób wprawy.
Formaty przeźroczy na okna i do powiększeń mogą być bardzo różne, rzutnicze natomiast i stereoskopowe mają pewne stałe, ogólnie przyjęte rozmiary. Stereoskopowe zachowują zwykle formaty negatywów, rzutnicze zaś istnieją niemal wyłącznie w dwu wymiarach: kwadratowym 8 1/4 X 8 1/4 cm. i prostokątnym 9 X 12 cm. Napotyka się zaś rzadziej format angielski 8 X 10 1/2 cm.
W r. 1904 poczęli Bracia Lumiere w Lyonie wyrabiać klisze bromosrebrowe, które po wyświetleniu i wywołaniu dawały odrazu przeźrocze na szkle, przedstawiające przedmiot zdejmowany ze wszystkiemi jego barwami. Zasada tego wynalazku jest równie prosta jak genjalna. Mikroskopijnie drobne ziarenka mączki kartoflanej zabarwiają Lumiere’owie trzema barwami dopełniającemi; jedną część ziarenek zielono, drugą pomarańczowo, trzecią fjołkowo. Po zmieszaniu tych trzech części otrzymują proszek jednostajnie szary, który sypią na czyste szybki szklane, powleczone warstewką kleju tak cienką, że proszek przylepia się do szybki tylko jednym pokładem; nigdzie niema dwóch ziarenek jednego na drugiem, tylko wszystkie leżą gęsto obok siebie w jednej płaszczyźnie. Poddane ciśnieniu walców, rozpłaszczają się ziarenka tak, że stykają się ze sobą niemal, a luki pozostałe wypełnia nadzwyczajnie miałki pyłek węglowy. Ziarenka te oddzielają Lumiere’owie cienką powłoką kolodjonową od nalanego na nią żelu bromosrebrowego, naczulonego na wszelkie barwy światła.
Założywszy taką kliszę do obtułki szkłem na wierzch, wyświetlamy w aparacie przez żółty sączek *), światło zatem działa na żel przez owe różnobarwne ziarenka skrobji kartoflanej. Tam, gdzie pada na nie światło żółte, przejdzie ono tylko przez ziarenka zielone i słabiej przez czerwonawe, fjołkowe zaś ziarenka światła tego nie przepuszczą; podobnież światło niebieskie przejdzie tylko przez ziarenka fjołkowe i słabiej przez zielone, a światło czerwone przez ziarenka pomarańczowe i nieco przez fjołkowe. Na żel bromośrebrowy działa zatem światło barwne tylko pod ziarenkami podobnie zabarwionemi, pod innemi nie działa. Po wywołaniu takiej kliszy autochromowej mielibyśmy zatem w tern miejscu, gdzie padło światło żółte, ziarenka zielone zakryte całkiem przez czarny strąt srebra, a ziarenka czerwone słabiej zakryte, pozostałyby przeźroczyste tylko ziarenka niebieskie i mniej przejrzyste czerwone, czyli miejsce to wyglądałoby zabarwione fjołkowo. Podobnież miejsca pod światłem niebieskiem wyglądałyby pomarańczowo, pod czerwonem zielono, otrzymalibyśmy zatem niejako negatyw zdjęcia w barwach dopełniających, który dopiero należałoby skopjować na drugiej kliszy autochromowej, aby otrzymać barwny pozytyw. Zamiast kopjować, odwracają Bracia Lumiere ten negatyw na pozytyw sposobem podanym na str. 190., otrzymują zatem wprost przeźrocze na szkle we wszystkich barwach oryginału.
Na podobnej zasadzie wyrabiają inne fabryki swe klisze rastrowe, zamiast jednak stosować ziarenka barwione, drukują na warstewce żelatynowej szyb szklanych wąziutkie linijki niebieskie w pewnych odstępach od siebie, potem prostopadle na krzyż linijki czerwone, a puste pola kwadratowe zakrywają barwikiem żółtym, przez co otrzymują drobną mozajkę z kwadracików różnobarwnych, na której potem umieszczają panchromatyczny żel bromosrebrowy. Należą tu fabrykaty: Dioptichrom, Tames-colour i Versicolor; nadto są w handlu takież filmy wyrobu N. P. G.. (Krayn-Raster) i klisze barwne AGFA ze ziarenkami gumy barwionej.
Sposób postępowania jest u wszystkich fabrykatów podobny i różni się tylko w niektórych szczegółach, podawanych zresztą dokładnie w każdym pakiecie tych klisz, tu zatem ograniczymy się tylko do wskazówek ogólnych.
Wyświetlenie zdjęć na różnych sortach klisz barwnych wymaga niemal jednakiego czasu; niektóre fabrykaty mają warstewkę barwną nieco przejrzystszą niż inne, czułość jednak żelu bromosrebrowego jest u wszystkich podobna. Ponieważ światło działa tu naprzód przez sączek żółty, a następnie przez ową warstewkę różnobarwną, czyli przez raster barwny, wyświetlenie mimo wysokiej czułości żelu musi być długie stosunkowo i trwa 60-90 razy dłużej, niż zdjęcie (bez sączka) na kliszach bromosrebrowych wysokiej czułości. Według czułomierza Scheinera czułość klisz barwnych wynosi (już z włączeniem sączka) a°- c°, podczas gdy klisze zwykłe wysoce czułe mają, jak wiadomo, 16-17° Scheinera. Stąd zdjęcia migowe możebne są tylko przy świetle bardzo jasnem (w słońcu) i jasnymi objektywami, a trwać muszą mimo to 1/5 - 1/25 - sek.
Wkładamy zatem kliszę barwną do obtułki stroną szklaną ku objektywowi, a więc na zewnątrz, i wyświetlamy zdjęcie w kamerze przez sączek żółty, do każdego fabrykatu odrębny. Potem wywołujemy w ciemnicy przy oświetleniu bardzo skąpem ze względu na barwoczułość żelu; jeszcze lepiej jest wywoływać w zupełnej ciemności, jedynie przez czas ściśle odmierzony, krótki zresztą, gdyż warstewka żelu takich klisz jest nadzwyczaj cienka. Można tu użyć wołaczów w takim samym składzie jak do zwykłych klisz bromosrebrowych, lub też trzymać się wołaczów wymienionych przez fabryki klisz barwnych w ich przepisach. Do swych klisz „Autochrom” poleca fabryka Lumiere’ow wołacz metochinonowy tak złożony : Wody destylowanej . . 1 litr, Metochinonu . . .15 gr..,Siarczynu sodu bezwodnego 100 gr., Bromku potasowego . . 6 gr., Amonjaku 22° (c. g. 0.923) . 32 cm3.
Do wołania kliszy normalnie wyświetlonej bierze się (na rozmiar 9 X 12) powyższego roztworu zgęszczonego 12 cm3 i wody 50 cm3. W tym wołaczu zostawia się kliszę dokładnie 2 1/2 minuty, kołysząc lekko wanienką, przykrytą kartonem od światła ciemnicy, a oglądaną tylko od czasu do czasu przy tem świetle. Przytem nie patrzy się przez kliszę na światło, gdyż poza warstewką żelu jest raster barwny, lecz ocenia się postęp wywoływania patrzeniem na kliszę, jak gdyby była obrazkiem papierowym. Przy ciepłocie wołacza około 15° C. klisza dobrze wyświetlona wywoła się w ciągu 2 1/2 minut, poczem opłukuje się ją szybko we wodzie i wkłada do roztworu odwracającego, złożonego z: Nadmanganjanu potasowego 1 gr., Wody destylowanej . . 500 cm3, Kwasu siarkowego chem. czyst. 5 cm3.
Roztwór ten nie jest trwały; chcąc go dłuższy czas utrzymać w zapasie, należy rozpuścić we wodzie tylko sam nadmanganjan, a kwasu siarkowego dodawać dopiero tuż przed użyciem. Potrzeba do tego miarki szklanej z dokładną podziałką na centymetry sześcienne, gdyż na kliszę 9 X 12 idzie 100 cm3 płynu odwracającego, zatem zawiera się w nim 1/2 cm3 kwasu siarkowego. W 40-100 sekund po włożeniu kliszy do roztworu rozpuszcza się w nim doszczętnie osad srebrowy na kliszy. Gdy już wszelkie ciemne miejsca na niej znikną i staną się przejrzyste, wyjmuje się kliszę i opłukuje przez pół minuty we wodzie. Widać już teraz barwny obrazek pozytywny, ale słaby jeszcze i jasny. Wkłada się go tedy do tego samego wołacza, który służył do wywołania kliszy początkowo, ale światło ciemnicy musi być wtedy bardzo jasne (dzienne, lub pełne światło żarówki elektrycznej bez osłaniania szkłem czerwonem), gdyż wołacz ma strącić srebro w tych miejscach kliszy, które po pierwszem wołaniu pozostały białe jako nienaświetlone; należy je zatem teraz silnie naświetlić.
Po 3-4 minutach takiego wywoływania w świetle jasnem czernieją wszystkie ciemne miejsca na kliszy; płucze się ją zatem we wodzie płynącej przez kilka (2-4) minut i odstawia do wysuszenia jako gotową.
Jeżeli długość wyświetlenia kliszy nie była napewno dobra i jeżeli nie wiadomo wogóle, czy zdjęcie było prześwietlone czy też niedoświetlona, i w jakim stopniu, wtedy należy ostrożnem wywoływaniem wyrównać błędy wyświetlenia. W tym celu zaczynamy wywoływanie zrazu wołaczem słabym, a więc bierzemy na 50 cm3 wody tylko 4 cm3 zgęszczonego roztworu metochinonowego (w składzie wyżej podanym).
Zanurzywszy kliszę we wołacz tak rozcieńczony, zaczynamy zaraz liczyć sekundy, upływające od chwili oblania kliszy wołaczem aż do pojawienia się na niej pierwszych zarysów obrazu negatywnego w cieniach, nie troszcząc się przytem wcale o światła (a więc n. p. o niebo). Gdy te zarysy ukażą się przed upływem 40 sekund, dodajemy do wołacza jeszcze 8 cm3 roztworu metachinonowego; gdy zaś pojawią się aż po 40 sekundach, wywołujemy dalej we wołaczu, złożonym z równych części (po 30 cm3) wody i roztworu metochinonu; ale kończymy wywoływanie po 3 minutach, jeżeli zarysy cieni wystąpiły między 40 a 50 sekundami, po 4 minutach zaś, jeżeli wystąpiły dopiero w czasie ponad 50 sekund.
Podobnie zmieniamy długość wywoływania, gdy zarysy cieni występują zbyt wcześnie, gdy zatem klisza była prześwietlona. Odliczywszy, ile sekund upłynęło od chwili zanurzenia kliszy we wołacz rozcieńczony (4 : 50) do ukazania się zarysów obrazu w cieniach, dolewamy do wołacza jeszcze 8 cm3 roztworu metochinonu i przerywamy wołanie po upływie czasu, podanego w poniższej tabelce:
Aby światło ciemnicy, konieczne do obserwowania kliszy przy liczeniu sekund aż do ukażania się zarysów cieni, nie działało szkodliwie, należy posługiwać się albo ciemno czerwonymi sączkami żelatynowymi, albo papierami „Virida”, dostarczanymi przez fabrykę Lumiere’ow*).
Ponieważ cały pierwotny strąt srebrowy rozpuściliśmy w kąpieli odwracającej, a resztę srebra wywołaliśmy również, nie pozostała już na kliszy żadna resztka bromku srebra, zatem utrwalanie jest zbyteczne; płuczemy tylko kilkakrotnie kliszę i po wysuszeniu mamy gotowe przeźrocze we wszystkich odcieniach barw oryginału. Do przyśpieszenia wyschnięcia nie można używać alkoholu, gdyż w nim rozpuściłby się barwik rastru i popsułby przez to barwy zdjęcia; z tychże powodów nie można tu stosować lakierów spirytusowych, natomiast lakier caponowy (str. 100) daje bardzo dobrą ochronę od wilgoci i uszkodzeń mechanicznych.
Klisze autochromowe i podobnych systemów sporządzane bywają na szkle lustrowem nadzwyczaj twardem, 1 1/2, milimetra grubości; mimo to jednak można je, podobnie, jak przeźrocza zwykłe, nakryć czystą szybką szklaną i złączyć brzegi obu przez oklejenie czarnym papierem wokoło.
Nadzwyczaj cienka warstewka żelu na kliszach barwnych umożliwia wszelkim płynom szybkie wsiąkanie, stąd zarówno wołanie, jak odwracanie obrazu i płukanie trwa tu stosunkowo krótko. Moczenia we wodzie dłuższego ponad potrzebę należy się wystrzegać, gdyż wkońcu woda przedostaje się i do rastru i może popsuć jego barwiki, albo spowodować odstawanie warstewki żelu od szkła. Plamy i dziurki z tych powodów powstałe retuszuje się penzlem i farbą starannie dobranego odcienia.
Zoyt jasne (prześwietlone) zdjęcia autochromowe można wzmacniać sposobem podanym na str. 89, zbyt ciemne zaś osłabiać, n. p. według przepisu Farmera, lub płynem odwracającym, rozcieńczonym czterokrotną ilością wody; zabiegi te odbywają się tu bardzo szybko wobec cienkości warstewki.